02/2024

Zbigniew Mentzel

Rękopisy nie płoną?

Chroniczna nieobecność tych dwóch utworów, dwóch arcydzieł – niedokończonych? zniszczonych? ukrytych? – to najgłębsza, najbardziej bolesna rana polskiej i rosyjskiej literatury XX wieku. Wszystko lub prawie wszystko, co możemy o nich powiedzieć, jest wątpliwe, niepewne. Nie wiemy nawet, czy istniały w całości, a jeśli istniały tylko ich fragmenty, jak były obszerne. Mnożą się znaki zapytania, pozostaje tryb przypuszczający. Pierwszy utwór miał napisać (czy tylko pisać?) Bruno Schulz. Drugi – Izaak Babel. Utwór Schulza był powieścią – wskazuje na to korespondencja, jaką prowadził z przyjaciółmi. Z tego samego źródła znamy jego tytuł – Mesjasz. Utwór Babla, również powieść, miał być zatytułowany Czekiści. Czytamy o tym w wydanej niedawno biografii Babel. Człowiek bez losu (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023). Jej autor, Aleksander Kaczorowski, nie podaje, niestety, skąd pochodzi ta informacja. Piotr Mitzner, który od lat zajmuje się literaturą rosyjską, zagadnięty przeze mnie o tę sprawę, mówi, że istnieje tylko jedna nie potwierdzona przez innych wzmianka Aleksieja Kaplera, iż planowana przez Babla powieść miała otrzymać tytuł Czekiści albo Cze‑ka. Podobnie jak Mitzner wolę ten drugi.


*
Niestrudzony poszukiwacz wszelkich śladów życia i twórczości Schulza, Jerzy Ficowski, twierdzi, że pierwsze zdanie Mesjasza zapamiętane zostało przez tych, którym autor czytał fragmenty swojej powieści: „Rankiem obudziła mnie matka, mówiąc: Józefie, Mesjasz jest blisko; ludzie widzieli Go już w Samborze”.

Jak zaczynała się powieść Izaaka Babla, nie wiadomo. Kaczorowski przypomina, że pozostał po niej „zaledwie strzęp” – opowiadanie Droga, opublikowane za życia pisarza w moskiewskim miesięczniku „30 dniej”. Opowiadanie to ukazuje się w kolejnych wznowieniach książek pisarza w Polsce, ale w „okrojonej wersji”. „Stalinowscy cenzorzy – czytamy u Kaczorowskiego – usunęli passus o kastracji kijowskiego nauczyciela, zamordowanego zimą 1918 roku podczas pogromu pasażerów pociągu jadącego do Piotrogrodu”. Czy passus ten został przywrócony w którymś z wydań rosyjskich? I czy Droga miała być początkiem powieści Cze‑ka (pozostaję przy bliższym mi tytule)? Jeśli tak, znamy jej pierwsze i następne zdania: „Opuściłem rozsypujący się front w listopadzie siedemnastego roku. W domu matka spakowała mi trochę bielizny i sucharów”. Ale Kaczorowski wyobraża sobie inny początek i od niego zaczyna też swoją książkę: „– Nie chciałaś trefnego, spróbuj koszernego – powiedział telegrafista i wepchnął odcięty członek w usta młodej kobiety. Jej mąż z kulą w głowie i opuszczonymi spodniami konał obok na podłodze wagonu. Z zewnątrz dochodziły odgłosy wystrzałów, Żydów wyrzucano na śnieg”.

Nie wydaje mi się ten wyimaginowany początek prawdopodobny. Rozumiem, że Kaczorowski chciał swoją książkę zacząć efektownie, Babel jednak unikał efekciarstwa i nawet jego najbardziej brutalne opowiadania o gwałtach, mordach i pogromach zaczynają się neutralnie czy zgoła niewinnie. „Kochany towarzyszu redaktorze! Chcę wam opisać odnośnie nieuświadomienia kobiet które szkodę nam wyrządzają” (Sól).

*
Kaczorowski słusznie przypomina, że opowiadania Babla nie są całkiem autobiograficzne, że wiele historii, które opisał w pierwszej osobie, owszem, wydarzyło się naprawdę, ale komuś innemu, wiele zaś po prostu zmyślił. W swym „rzekomym autobiografizmie” są jednak tak sugestywne, że zmyślenie trudno tam od prawdy odróżnić, rozumiemy więc doskonale, w jakie zakłopotanie musiało to wprawiać rodzinę autora.

Polscy wielbiciele Babla (dawno temu sam się wśród nich znalazłem) utwory genialnego pisarza, zwłaszcza te w przekładzie Jerzego Pomianowskiego, potrafią cytować z pamięci całymi stronicami, nie opuszczając ani słowa. Pedanteria ta musi im przeszkadzać przy lekturze książki Kaczorowskiego, który autentyczne opisy Babla często miesza z ich streszczeniem „własnymi słowami”: „Współpasażer zamordowanych, często utożsamiany z samym Bablem, przeżył. Chłop w czapie z rozwiązanymi nausznikami odprowadził go na bok, wypruł z kalesonów cztery złote dziesięciorublówki zaszyte przez matkę na drogę, zabrał buty i palto”.

Skoro o cytatach mowa – Kaczorowski korzysta z wydania Utworów zebranych, które ukazały się nakładem „Muzy” w 2012 roku. Porównanie ich z Utworami wybranymi, które wcześniej wielokrotnie wznawiał „Czytelnik”, dowodzi, że tłumaczenie zostało miejscami zmienione. W 2012 roku Pomianowski jeszcze żył i to on mógł w swoich przekładach dokonać poprawek. Piszę „mógł”, bo „Muza” jako wydawca utworów Babla wykazała się takim niechlujstwem i niekompetencją, że i w tej kwestii nie można mieć pewności. Dość powiedzieć, że edycja, którą przygotowała, miała być, zdaniem redaktorów, sensacyjna, a to ze względu na „prawdziwą perełkę: nigdy wcześniej niepublikowany w Polsce dramat Maria”. Kłopot w tym, że „prawdziwa perełka” znana była w Polsce od roku 1971, kiedy to „Czytelnik” zamieścił dramat Babla w jego Utworach odnalezionych

*
Aleksander Kaczorowski przypomina, że po egzekucji Babla jego książki zniknęły z bibliotek, zaczęto je znów wydawać po śmierci Stalina, a pełne rosyjskie wydanie dzieł autora Armii Konnej ukazało się dopiero po rozpadzie ZSRR (wtedy też wyszły na jaw prawdziwe okoliczności aresztowania i śmierci pisarza). „Dziś Izaak Babel znów jest niechcianym klasykiem literatury rosyjskiej. Postawa tamtejszych władz wobec jego twórczości to niezawodny probierz stosunku Kremla do praw i wolności obywateli, do rodzimej historii, do Stalina, Zachodu i Żydów, a począwszy od lutego 2022 roku – także do Ukraińców”.

Gustaw Herling‑Grudziński w eseju Izaak Babel, napisanym wkrótce po ukazaniu się w Polsce pierwszego wydania Utworów wybranych, zwrócił uwagę, że napis na wewnętrznej stronie wydania warszawskiego „Tytuł oryginału Izbrannoje” nie odpowiada prawdzie, zdaje się bowiem sugerować, że polski wybór Babla z 1961 roku jest wierną kopią moskiewskiej edycji „rehabilitacyjnej” z 1957 (też zresztą podretuszowanej w zestawieniu z wydaniem z 1934), a tymczasem rzecz ma się zgoła inaczej. Z edycji moskiewskiej cenzura sowiecka usunęła dwa opowiadania, w tym jedno z powodów natury pruderyjno‑moralnej. „Cenzura polska – pisze Herling‑Grudziński – podwyższyła sowiecką dawkę amputacyjną sześciokrotnie ze względów, jak zobaczymy, «lokalnych»”. W edycji warszawskiej zabrakło m.in. sześciu opowiadań z Armii Konnej. „Można przecierać oczy albo – jeśli kto woli – pokrzykiwać z uciechy, ale operacja, której ofiarą padła Konna Armia, dokonana została najwyraźniej w trosce o niezranienie «uczuć patriotycznych i religijnych» czytelnika polskiego”. Usunięte opowiadania traktują o walkach z Polakami, którym autor nie szczędził ostrych epitetów, o plądrowaniu i profanowaniu kościołów katolickich, o mordowaniu polskiej ludności cywilnej przez kozaków Budionnego i żydowskiej ludności cywilnej przez żołnierzy polskich.

„Rozczulający jest ten respekt dla nieuleczalnie chorobliwej wrażliwości szerokich rzesz czytelniczych nad «czerwoną Wisłą rzeką»: jakby wojna nie była wojną, a wojna roku 1920 – wojną rosyjsko‑polską, jakby kozacy Budionnego mieli obowiązek kochać Polaków, a komuniści szanować kościoły polskie, jakby żadnemu Żydowi nie spadł nigdy włos z głowy z ręki żołnierza polskiego […]”. Autor Dziennika pisanego nocą wyobraża sobie, że „kolegium cenzorów «Czytelnika», któremu powierzono oczyszczenie polskiego wydania Babla, składało się z kawalera Virtuti Militari za rok 1920, z byłego redaktora «Rycerza Niepokalanej» albo co najmniej przedstawiciela klubu poselskiego «Znak», z popa prawosławnego w świeckim przebraniu POP i z rabina doproszonego na tajną naradę w Warszawie z Izraela”. Historyczny ów przyczynek do dziejów cenzury w Polsce ma także aktualną wymowę. Nietrudno się domyśleć, jaki byłby skład takiego kolegium, gdyby niedawno temu powołał je minister edukacji i nauki w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Jak pisał Herling‑Grudziński? „Można przecierać oczy albo – jeśli kto woli – pokrzykiwać z uciechy”…


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.