Na niebieskich przestworzach, tiulach i firankach
Zawieszona koronka szeptana zbyt cicho
Odbija się w kruchych, chińskich filiżankach
Poranna rozmowa, słodki szeptu chichot.
Do Panienki Najświętszej biegną twoje słowa,
Pojedyncze achy, strzeliste westchnienia,
Dymi od modlitwy dziewicza twa głowa
I paluszki tasują ciepłe roztkliwienia.
A w piszczałkach organów balansują z żalu
Soprany i alty, co błyszczą w gromnicach,
Jezus Chrystus się pręży na drzewcu, na palu
Ból trzeszczy w goleniach i Świętych miednicach.
Oczy twoje spadają w miękkie kotki bazi,
Woda się w potoku leje wartką strugą,
W komnatach plebani ksiądz wikary łazi
I brewiarz wertuje, byle nie za długo.
Kwiecień plecie w wiklinach błysk krwawego głogu,
Wieniec cierniem dotyka spoconego czoła,
Brokat potu muska dębowego progu,
Zmartwychwstały w światłości z firmamentów woła.
Alleluja wzniosłe śpiewasz pod kopuły,
Wzlatujesz jaskółką na szczyty dzwonnicy,
Złotą nitką się stajesz w hafcie świętej stuły,
Błyszczącym pieniążkiem w tej Bożej mennicy.