Tego, co może się stać z kobiecym ciałem w tak krótkim czasie, nie jest w stanie pomieścić głowa.
Ciało w naturalnym procesie się oczyści, macica skurczy, funkcje rozrodcze powrócą do stanu wyjścia. A głowa ani rusz.
Asia prała w kółko to samo trzeci dzień. Czerwień przechodziła w pomarańcz i żółć. Dźwięk prania uspokajał ją, zamiast dziecka kołysał jej nerwy. Pralka stała się ołtarzem domu, dogmatem czystości. Za dużo, wszystkiego za dużo.
Nie zdążyła. Duża dłoń zasłoniła jej usta, a druga zaciągnęła do bramy.
– Nie krzycz, to przeżyjesz – wyszeptał pijany oddech.
– Może teraz odżyje dziewczyna, gdzieś pojedzie, coś zobaczy – mówiły sąsiadki.
Asię rzeczywiście trzymał na miejscu ojciec. W myślach zawsze miała „kiedyś”; kiedyś polecę na Majorkę, kiedyś pojadę do opery, kiedyś to, kiedyś tamto. Teraz by mogła, ale jakaś niewidzialna nić trzymała ją na miejscu.
Siedziała w wannie do samego rana, znieruchomiała jak głaz. Zdrętwiała w ciele, w myśli, w uczuciach. Z letargu wybił ją budzik ustawiony na tę samą godzinę dzień w dzień. Napisała do szefa, że dziś weźmie wolne, bo źle się czuje. Pierwszy raz, od kiedy pracuje, miała taką prośbę, dlatego naczelny przystał na to bez mrugnięcia okiem. Już w piątek wróciła do pracy. Nie było na niej śladu przedwczorajszego zajścia. Warkocz upleciony, bluzka wyprasowana, urzędowy uśmiech na swoim miejscu. Sama Asia to wydarzenie skutecznie wyprała i wyparła. Do czasu, gdy sobie uzmysłowiła, że za wcześnie na menopauzę. Na początku na samą myśl, że może być w ciąży, czuła, jak gotuje się od środka. Wstydziła się w aptece kupić test ciążowy, na szczęście przemyciła go w koszyku drogeryjnym pośród pasty do zębów, dezodorantu, szamponu i mnóstwa niepotrzebnych kosmetyków.
Po pierwszym wstrząsie rytm serca wrócił do normy, proces myślowy wszystko przedstawił jej w pogodnym świetle: zawsze chciałaś mieć dziecko, zanim byś kogoś poznała, byłoby za późno, nie będziesz sama.
Decyzja okazała się łatwiejsza, niż można by przypuszczać.
– Urodzę, tak urodzę – przyrzekła sobie.
– Słyszy pani? To serduszko – powiedział ginekolog.
Przy nadziei zrezygnowała z aerobiku, śmiała się w duszy, że sąsiadki będą miały o czym rozmawiać. Skąd dziecko, a czyje to, co z ojcem? Bardziej się już zastanawiała, co ona powie dziecku. Czasy szybko podsunęły jej piękną historyjkę: tatuś był wojskowym, pojechał na granicę z Ukrainą. Zginął jak bohater. To miał być, córeczko, jego ostatni wyjazd.
– Wykrzycz to – powiedziała położna.
– Nie umiem – wyszeptała.
– Będziesz chciała pochować?
– A mogę?
Poinstruowano Joannę w urzędowy, bezceremonialny sposób. Żeby zrobić pochówek, trzeba dziecko zarejestrować w Urzędzie Stanu Cywilnego jako „nieżywe, narodzone dziecko”. Do tego jednak trzeba ustalić płeć. Możemy zabezpieczyć materiał i sobie, kochaniutka, wyślesz na własny koszt, gdzie trzeba, damy adres. Tylko czy chcesz? Tak, chciała. Najbardziej zależało jej na poznaniu płci, strasznie chciała wiedzieć, czy to byłaby dziewczynka, chłopca mniej byłoby jej żal. Zamówiła kuriera, od razu w dwie strony. Określą płeć i zwrócą wszystko do pochówku, a niewiele tego zostało. Trzeci dzień prała zakrwawioną pościel. Bladożółte plamy już zostaną, ale nie miała serca wyrzucić prześcieradła. W pracy wiedzieli, że była w szpitalu, ale nikt nie pytał, co się stało. Przez te wszystkie lata nie udało się skrócić do niej dystansu. Miła, sympatyczna, ale niedostępna Asia.
Już po tygodniu, we czwartek, dostała telefon od kuriera, że przesyłka z Krakowa w dostarczeniu. Przekierowała ją na adres pracy, bała się, że kurier wrzuci nie do tej skrzynki, co trzeba. Jak by nie patrzeć, były to strzępy jej dziecka. Odebrała, położyła na biurku i zalała ją fala rozpaczy, którą z całych sił próbowała powstrzymać. Wszystko, co ją do tej pory spotkało, co przeżywała, odbywało się w zaciszu jej domu albo w szpitalu. Nigdy nie zaniosła emocji do pracy. Jednak teraz, kiedy stanęła przed nią ta paczka, czuła, jak coś w niej topnieje. Zaczęła głęboko oddychać, serce waliło jej jak młot, nie mogła złapać oddechu. Czuła, że zaraz się udusi. Skorzystała, że nikogo nie było w redakcji, wrzuciła przesyłkę do torby, na drzwiach zawiesiła kartkę „Zaraz wracam” i pobiegła do domu.
Kiedy się uspokoiła, otworzyła pudełko, wyjęła kartkę, spośród szlaczków zapisów, kodów, adnotacji od razu wzrok przykuło słowo: dziewczynka. Na pogrzebie była ona, ksiądz i ministrant. Kamilka dołączyła do grona Aniołków.