Nie byłem zatem zaskoczony, gdy na moje biurko z czasem trafiły dwie książki świadczące o tym, że fascynacja Polkowskiego twórczością Różewicza to wcale nie chwilowy kaprys, lecz wieloletnia pasja: z jednej strony zbiór jego wierszy Rozmowy z Różewiczem (PWM Edition – Biblioteka „Napisu”, Kraków‒Warszawa 2018), a z drugiej „I znów zaczyna się przeszłość”, czyli tom poezji Różewicza w wyborze i ze wstępem Polkowskiego (PIW, Warszawa 2018). Obydwie przeczytałem natychmiast, jak to się mówi, jednym tchem, a potem w ciągu kilku miesięcy zaglądałem do nich wielokrotnie, poddając je jeszcze jednej i jeszcze jednej, mniej lub bardziej wyrywkowej, ale jednak nie tylko wyrywkowej lekturze.
Tom Rozmowy z Różewiczem otwiera wiersz bez tytułu rozpoczynający się słowami „Stary poeta w grubych okularach”, w którym Różewicz został sportretowany tak, jakby był bohaterem swojego wiersza poeta emeritus. Znajdziemy w tym tekście wiele charakterystycznych dla niego motywów i tematów: żona Wiesława, pamięć, śmierć, „zdechłe wiersze”, „pusta kartka” i oczywiście „nic”. Zasadnicze zaś rozmowy rozgrywają się na tej zasadzie, że na siedemnaście wierszy wybranych z dorobku Różewicza, Polkowski odpowiada wierszami alternatywnymi. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć, że taki zabieg zastosował Różewicz w tomie szara strefa, w którym zamieścił Appendix, a w nim dziewięć wierszy swojego mistrza Leopolda Staffa, wybranych z jego pośmiertnego zbiorku Dziewięć muz i dziewięć swoich na nie odpowiedzi. Tyle tylko, że o ile Różewicz odpowiadał Staffowi pół żartem, pół serio, o tyle Polkowski odpowiada Różewiczowi wyłącznie serio i jak najbardziej serio. Mało tego, na wiersze Pierwsze jest ukryte (z Twarzy trzeciej) i ⁂(Próbowałem sobie przypomnieć) (z Na powierzchni poematu i w środku) odpowiada w dwójnasób, bo dwoma wierszami na każdy z nich; jakby z pierwszej odpowiedzi nie był zadowolony, jakby czuł potrzebę dopowiedzenia. Cóż, dialogi poetów nie mają końca, co najlepiej świadczy o sile poezji.
Na jakie wiersze Różewicza Polkowski odpowiada, z jakimi polemizuje? Z tak znanymi, jak dla przykładu: Nazywam milczeniem (z Niepokoju), Wiersz pisany o świcie i Szkic do erotyku współczesnego (z Twarzy trzeciej), To jednak co trwa ustanowione jest przez poetów (z Opowiadana traumatycznego), Poeta w czasie pisania i Spóźniona odpowiedź (z Na powierzchni poematu i w środku), ⁂(Na początku jest słowo) (z Płaskorzeźby) czy Unde malum (z zawsze fragment. recycling). Ale Polkowski toczy dialog z Różewiczem także jako autorem mniej chyba znanych – choć zdaję sobie, że jest to kwestia względna – wierszy. Myślę tu o Obcym (z Czerwonej rękawiczki), o Możliwe (z Rozmowy z księciem), o Reedukacji (z Regio). Moją największą uwagę przykuły jednak: polemika ze słynnym czterema wersami z Opowiadania dydaktycznego (z Nic w płaszczu Prospera): „poeta śmietników jest bliżej prawdy / niż poeta chmur / śmietniki są pełne życia / niespodzianek”, a także z socrealistycznym wierszem Nie kładź mi rąk na sercu (z Pięciu poematów). Co znamienne, Polkowski nie polemizuje z Różewiczem w sposób chronologiczny, ale w sobie tylko wiadomy. Rolą czytelnika jest zatem znalezienie własnego klucza do tej książki. Pomocnym może okazać się posłowie pióra Józefa M. Ruszara – wydawcy i przyjaciela poety, dyrektora nowo powołanego Instytutu Literatury i redaktora naczelnego kwartalnika „Napis” (po pierwszym numerze zmienił nazwę na „Nowy Napis”) – a właściwie nie tyle posłowie, co komentarz krytycznoliteracki; tyleż obszerny, co erudycyjny; i nie tyle biorący stronę Polkowskiego w jego dialogu z Różewiczem, co głos Polkowskiego pod względem intelektualnym i artystycznym wzmacniający.
Wyborem rządzi układ – czego należało się spodziewać – chronologiczny, ale niestety w końcowej części został on zaburzony: po wierszach z tomików: nożyk profesora, szara strefa, wyjście oraz cóż z tego że we śnie (nie mogę w tym miejscu nie przypomnieć, że zbiór ten nigdy nie ukazał się oddzielnie, a tylko na końcu czwartego tomu Poezji, będących integralną częścią dwunastotomowych Utworów zebranych, ogłoszonych nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego w latach 2003–2006), antologista serwuje czytelnikowi następne wiersze ze zbiorków: nożyk profesora, szara strefa, wyjście oraz cóż z tego że we śnie. Powodów tego pojąć nie jestem w stanie, chociaż potrafię zrozumieć przyczynę, dla której wybór kończy się wierszem dlaczego piszę?, pochodzącym bynajmniej nie z ostatniego tomu poety. Wiersz ów – jeden z wielu wierszy programowych, których tematem jest poezja, a których w twórczości Różewicza bez liku – bardzo udanie wieńczy wybór, stanowi jego błyskotliwą pointę. Ale przy okazji dorzucam od siebie sprostowanie: wiersz Na 60. rocznicę ślubu nie pochodzi – jak dowiadujemy się z opisu – ze zbioru Znikanie, lecz z wydanego w tym samym 2015 roku tomiku Ostatnia wolność (o czym zresztą za chwilę).
We wstępie do wyboru „I znów zaczyna się przeszłość”, zatytułowanym Życie i śmierć poezji, Polkowski językiem eseistycznego dyskursu mówi to, czego nie mógł, nie chciał lub nie był w stanie powiedzieć w języku własnej poezji. Mówi mianowicie wprost o swojej fascynacji, jaka zaczęła się w roku 1969 wraz z wydaniem zbioru Regio, słusznie zwraca uwagę na dialogowy charakter poezji Różewicza, toczącego w wierszach rozmowy nie tylko ze Staffem, ale także z Julianem Przybosiem, z Czesławem Miłoszem, ponadto z Adamem Mickiewiczem, Friedrichem Hölderlinem, Ezrą Poundem, Samuelem Beckettem, a także z licznymi filozofami i malarzami. Interesująco rozprawia Polkowski również o tym, co sam najchętniej określiłbym mianem areligijnej religijności Różewicza, poza tym zaskakująco dużo poświęca miejsca socrealistycznemu okresowi w jego twórczości i – dla niego (Polkowskiego) nie do końca zrozumiałej – jego postawie politycznej; nie tylko zresztą w czasach stalinowskich, ale także w stanie wojennym.
Tropiąc socrealizm Różewicza, Polkowski niestety popada w przesadę. Twierdząc, że „najobficiej publikował w czasach mrocznego komunizmu”, wymienia tomy: Niepokój, Czerwona rękawiczka, Pięć poematów, Czas który idzie, Wiersze i obrazy, Równina, Srebrny kłos, Uśmiechy, Poemat otwarty, a także Wybór wierszy z 1953 roku. „Ponad trzysta stron i dziewięć książek opublikowanych w dziewięć lat” – lamentuje eseista. Tymczasem Niepokój i Czerwona rękawiczka powstały, zanim zapanował stalinizm i doktryna realizmu socjalistycznego, Uśmiechy to zbiorek wierszy satyrycznych, Poemat otwarty zaś wolny jest od socrealistycznej skazy, od której zresztą wolna jest połowa wierszy z pięciu tomów, od Pięciu poematów do Srebrnego kłosu.
Pisząc o socrealistycznym Różewiczu, Polkowski niestety nie wymienia z nazwiska żadnego z autentycznych koryfeuszy socrealizmu, autorów: Słowa o Stalinie, Wiosny sześciolatki, Strof o planie 6-letnim, Serca partii; w efekcie – mniej zorientowany w tamtych czasach młody czytelnik, który dopiero teraz odkrywa dla siebie Różewicza, gotów pomyśleć, że był on głównym przedstawicielem realizmu socjalistycznego w literaturze polskiej i głównym odpowiedzialnym za stalinizację polskiej literatury. Mało tego, Polkowski zdaje się mieć pretensję do pisarza, że nigdy ze swojego zaangażowania w socrealizm się nie rozliczył. A przecież rozliczył się, tyle tylko, że na swój sposób, na własnych warunkach. Wszak opowiedział o tym w rozmowach z Adamem Czerniawskim, Urszulą Biełous, z Robertem Jarockim i Jerzym Jarockim, a nawet z Czesławem Miłoszem (można je znaleźć w tomie wywiadów Wbrew sobie), ale także w korespondencji z Janem Brzękowskim i w tekście Różne oblicza cenzury (ogłoszonych w książce Margines, ale…). Powiada z sarkazmem Polkowski, że wiersz Rehabilitacja pośmiertna, to „niestety jedyny poetycki ślad mierzenia się” Różewicza z „własnym uwikłaniem” w stalinizm i socrealizm, co więcej kilka stron dalej nie bez oburzenia stwierdza, że „jedyny w jego twórczości ślad sierpnia 1980 i grudnia 1981” to pięć wersów z głośnego wiersza Przyszli żeby zobaczyć poetę. A może te dwa wiersze wystarczą za wszystko? Właściwie co takiego przetrwało do dzisiaj z obfitej poezji stanu wojennego?
Wielką zaletą tego wyboru jest fakt, że Polkowski sięgnął do pierwszego wydania Niepokoju, z którego w edycjach swoich wierszy wybranych i zebranych Różewicz nie przedrukowywał dziesięciu wierszy; i przypomniał nam cztery z nich, których nie ma także we wspomnianej czterotomowej edycji Poezji, a w której autor dokonał rekapitulacji i swoistej reinterpretacji swej twórczości, zastawiając na czytelników i badaczy wiele pułapek. Dla przykładu: na stronach 155–158 wydrukowano w omawianym wyborze dwa wiersze poświęcone ojcu poety Łódź oraz To się złożyło (1885–1977), pod obydwoma widnieje informacja, że pochodzą z tomu Opowiadanie traumatyczne. Tak też ukazały się w tomie trzecim Poezji, ale gdy sięgnąć do pierwszego wydania Opowiadania traumatycznego. Duszyczki, okazuje się, że jest w nim tylko pierwszy z tych wierszy, drugiego próżno tam szukać. Inny przykład, w tym samym trzecim tomie Poezji Różewicz między wierszami z tomów Regio i prozą poetycką Duszyczka (ogłoszoną najpierw osobno w roku 1977) wydzielił zestaw piętnastu utworów pod wspólnym tytułem Bez tytułu. Wiersze z lat 1971–1976. Trzy z nich przedrukowuje Polkowski w swoim wyborze z taką właśnie adnotacją, a przecież wiersze te ukazały się w wygłosie Poezji zebranych z 1971 roku! Tak czy owak: nieprosta sprawa z Różewiczem, z Różewiczem nie ma lekko, a na pewno nie tak, jak byśmy tego chcieli.
Pod datą 1979 widnieje informacja: „Poeta tworzy także prozę – Opowiadanie traumatyczne i Próbę rekonstrukcji”. Rzecz w tym, że Próba rekonstrukcji to wybór z dotychczasowego dorobku prozatorskiego, a Opowiadanie traumatyczne to zbiór wierszy, uzupełniony niewielką zresztą, wspomnianą już prozą poetycką Duszyczka, stąd pełny tytuł tej książki Opowiadanie traumatyczne. Duszyczka.
Pod datą 2015 mamy informację, że ukazały się wtedy: „Pośmiertne wydania twórczości Różewicza – Ostatnia wolność i Znikanie”. Tyle tylko, że o ile Ostatnia wolność to zbiór wierszy ogłoszonych przez poetę w ostatnich latach życia na łamach prasy literackiej, niepublikowanych wcześniej w tomikach, a zebranych w całość przez Jana Stolarczyka (notabene, redaktora niemal wszystkich książek Różewicza, ogłoszonych przez niego w ciągu ostatnich trzydziestu lat), o tyle Znikanie to niewielki, liczący raptem czterdzieści cztery utwory wybór dokonany przez poetę młodej generacji Jacka Dehnela. W kontekście sformułowania „pośmiertne wydania twórczości” nie da się zatem tych publikacji połączyć spójnikiem „i”.
No i na koniec – pro domo sua – muszę wyrazić żal, że autor tego kalendarium nie odnotował liczącej blisko czterysta stron książki Różewicza z roku 2017 Wiersze i poematy z „Twórczości” (1946–2005), opublikowanej nakładem Wydawnictwa Warstwy we Wrocławiu w opracowaniu piszącego te słowa zresztą. Ale to już doprawdy pyłek na arrasie.