W nie napisanym, niestety, scenariuszu filmowym Andrzeja Kijowskiego krakowski Pomnik Grunwaldzki z placu Matejki już od początku powinien pojawić się na pierwszym planie. Pomysł scenariusza dostrzegłem w jednej z pamiętnych Kronik Dedala, którą Kijowski opublikował w „Twórczości” na początku lat siedemdziesiątych minionego wieku. Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie wtedy nie było. Zburzony przez hitlerowców kilka miesięcy po wybuchu wojny (podobnie jak pomniki Mickiewicza i Kościuszki), przywrócony został miastu dopiero w roku 1976. Ale Kijowski, który przed wojną mieszkał przy placu Matejki, znał pomnik jak „własny pokój”, bo stał akurat pod jego oknami; wychodząc z domu musiał ten potężny monument obchodzić z prawej bądź lewej strony. Po latach wszystkie ściany cokołu potrafił z najdrobniejszymi szczegółami odtworzyć z pamięci: równie dobrze zachodnią z napisem PRAOJCOM NA CHWAŁĘ i gromadą rycerzy, którzy dęli w rogi, oznajmiając zwycięstwo, jak wschodnią, gdzie inni rycerze wlokący zdobyczne sztandary mieli nad głowami napis BRACIOM NA OTUCHĘ.
*
Dedal (Kijowski) opowiada w swej Kronice, że każdy, kto chciał mieć fotografię przy pomniku, siadał na olbrzymim Krzyżaku leżącym z szeroko rozrzuconymi ramionami u stóp wspartego na mieczu księcia Witolda. I to właśnie jedna z takich fotografii, zrobiona przedwiośniem roku 1939, fotografia uczniów piątej klasy szkoły przy ulicy Straszewskiego w Krakowie mogłaby Kijowskiemu posłużyć jako inspiracja do napisania scenariusza filmu, który sobie wyobraziłem.
Oto więc kilku chłopców pozujących przy pomniku do zdjęcia. „Blady, piegowaty, jajogłowy Józek Dajches, nieśmiały i czerwieniący się z byle powodu, wlazł wysoko i trzyma Krzyżaka za nogę jak ubitego dzika”. Sam Kijowski, roześmiany od ucha do ucha, stojący na pomniku dość wysoko nad Krzyżakiem. Jego rywal Janusz Pacholski, z którym na pauzach tłukł się zawzięcie aż do pierwszej krwi, stoi jeszcze wyżej, nad głową księcia, „przylepiony do cokołu jak alpinista do komina skalnego, i patrzy stamtąd hardo”. Najwyżej, aż do nóg króla Jagiełły wdrapał się Jaś Jarzyna, „gamoniowate chłopaczysko”, wiecznie zbierające dwóje.
W ciągu jednego roku, pierwszego roku wojny, wszyscy ci chłopcy, jedenasto‑dwunastoletni, na zawsze pożegnają się z dzieciństwem, stając się młodymi ludźmi w mrocznych czasach. W ucieczce przed Niemcami niektórzy wraz z rodzinami zawędrują aż na najdalsze kresy Rzeczypospolitej. Kilku już nie wróci, jak Jurek Wnęk, który „tak pięknie stawał co dzień rano po modlitwie na baczność przed orłem na ścianie i wołał: – Godłu cześć! – Cześć! – odkrzykiwaliśmy gromko i siadaliśmy z rumorem jak wojsko”. Na podwórcu szkoły, gdzie w czasie przerw lekcyjnych Kijowski z kolegami bawił się w bitwę pod Grunwaldem, esesmani musztrują ukraińskich ochotników, z których powstać ma SS-Galizien. Naprzeciw szkoły, z Colegium Novum, gdzie przed wojną „raz po raz wybuchały awantury przeciw Żydom i przyjeżdżała policja z sikawkami”, Niemcy wywożą profesorów uniwersytetu. Spotkany na Plantach Józek Dejches, mieszkający już w krakowskim getcie, ale wciąż za mały na noszenie opaski, „ma już w oczach, w wyrazie twarzy, w sposobie mówienia powagę rychłej zagłady”. Kijowskiego budzi codziennie przeraźliwy jazgot świdrów. Niemcy burzą Pomnik Grunwaldzki. Król Jagiełło zlatuje z cokołu „jak zdmuchnięty” i tylko olbrzymi oracz, którego plecy przywarły do granitowej ściany, długo nie daje się obalić.
Filmowa, wybitnie filmowa była ta Kronika Dedala.
[…]
*
Jeszcze jedna scena pomnikowa. Gadatliwy taksówkarz opowiedział mi wczoraj taką oto historię. Jego dziadek był dorożkarzem z Pragi. Czekał zwykle na pasażerów pod Dworcem Wileńskim, gdzie znajdował się postój dorożek. Jak wielu swoich kompanów często zaglądał do kieliszka i zdarzało mu się powozić po pijanemu. W zimowy wieczór roku 1947 znalazł się pod pomnikiem Czterech Śpiących i zamroczony wódką zasnął na koźle, trzymając w rękach lejce ściągnięte w prawą stronę. Posłuszny koń człapał wolno dookoła pomnika zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Tak, to scena jak z filmu Felliniego. Pada śnieg, pomnik Czterech Śpiących majaczy w słabym świetle latarni. Pusta dorożka z czarną nastawioną budą niczym karawan zatacza kolejne kręgi wokół monumentu…
Taksówkarz utrzymywał, że dużo czasu minęło, zanim przyjechała milicja, żeby aresztować dorożkarza, dorożkę i konia.
[Cały tekst w numerze.]