3/2025

Sławomir Zatwardnicki

Skurcz rozkurcz

powoli się to wszystko komplikuje i zagęszcza tak że aż upraszcza

powraca z rozproszenia a powraca z wyczuciem serdecznym

teraz gospodarzy sobie w najlepsze w przeszłości

a ta bardziej jest niż była kiedyś przy stole

oczy jak lustra pogłębione w sobie w tamtej i tej osobie

nie trzeba już planów na przyszłość

wspominania przeszłości i kondolencji nie trzeba

kondensuje się wszystko w jeden jedyny skurcz rozkurcz

wystarczy czyjaś postać choćby słowo obraz jakiś déjà vu

migawka przelotna a już cały album wertuje się i na hurra

klisze wywoływane na zdjęciach nakładają się na siebie

powoli się to wszystko upraszcza i do cna prześwietla w otwartej ciemni

nie potrzeba wmyślać się wczuwać wystarczy błysk pstryk

ot zapach chleba powszedniego jak dzisiaj a już odpuszczam winy

stoję w kolejce do spożywczaka za peerelu i nad wodą z ojcem

który też upraszcza się coraz bardziej i bez miary lecz serdecznie

na pół umarły a żywy jak nigdy głupstwo dla świata dla wnuka

któremu darował zestaw jak żywcem wzięty z muzeum wędkarstwa

spławiki ręcznie dłubane i malowane antenki biało-czerwone

ciężarki które niejedną noc przeleżały na niejednym dnie

zardzewiałe błyski na szczupaki które już dawno się spięły

(brakuje bambusowej wędki, ta już dawno stoi u mnie w gablocie obok flagi)

a razem z tym testamentem siebie samego żywego przekazał

serdecznego odklejonego z albumu czasu wiszącego w próżni

jedną nogą nad grobem drugą nad taflą nad blatem

jak kropka chleba uproszczony jak na haczyku zapytania znak

przed zarzutem w taką że ho ho serdeczną głębinę

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.