03/2024

Urszula Dobrzańska

Spacery podgwiezdne

Eliza, bohaterka opowieści Julii Fiedorczuk Dom Oriona, wędruje po obrzeżach Puszczy Białowieskiej i po meandrach wspomnień. W podróży towarzyszy jej wielka nieobecna: zaginiona przed laty w Ameryce Południowej Lou, przyjaciółka i – z czego zdaje i nie zdaje sobie sprawy narratorka – wielka miłość jej życia. Migawki z dzieciństwa przeplatają się ze studencką młodością, coraz bardziej odległa młodość z nieuniknioną dojrzałością, a samą dojrzałość paraliżuje lęk: przed własnym nieistnieniem i przed cudzą śmiercią, przed podjęciem działania oraz przed niepodejmowaniem go. Na skraju puszczy i na skraju załamania nerwowego Eliza dzieli się z nami przychodzącymi z mroków niepamięci mitami, fragmentami swoich dziennikarskich śledztw i kawałkami własnej przeszłości. Wyostrzona do granic możliwości percepcja pozwala Elizie, a w ślad za nią czytelniczkom i czytelnikom, na dostrzeganie każdego szczegółu otaczającej ją przyrody, a także prowadzi w stronę zatracenia się w leśnym mroku i chłodzie.

Eliza jako pełnoprawna bohaterka powieści otrzymuje od autorki jakąś przeszłość, jakieś miejsce zamieszkania i jakiś zawód. Jest dziennikarką, pracuje w Warszawie. Korzenie jej rodziny to Podlasie, gdzie jako dziewczynka jeździła spędzać ferie zimowe. Na potrzeby poetyckiej narracji powieści Eliza mogłaby jednak pozostać bez przeszłości, bez miejsca zamieszkania i bez żadnego zawodu – są niepotrzebne, i tak trudno w nie uwierzyć. Brak wiary podczas lektury tej książki to jednak tylko punktowa niedogodność. Bez zastrzeżeń wierzę bowiem w zawarte w Domu Oriona opowieści o Tantalu, o Dolinie Motyli, o kobietach Ming‑Arii czy o przywoływanej po wielokroć Betelgezie z gwiazdozbioru Oriona. Pisarski kunszt Julii Fiedorczuk pozwala również uznać za rzeczywiste wyimki z życia wilków obserwujących z oddali ludzkie spacery, polujących na jelenia, który po śmierci będzie się konsekwentnie przeobrażać w inne istoty („Ostatecznie na śniegu zostają tylko kości, skrawki skóry i zawartość żołądka. Wszystko zostanie zjedzone, każda molekuła zostanie przechwycona przez jakąś inną formę”). Magia narracji sprawia jednak przede wszystkim, że boleśnie realne stają się historie wymienionych z imienia wędrowców przekraczających granice różnych krajów (nie tylko – choć także – pomiędzy Polską a Białorusią), również na innych kontynentach.

We wspomnieniach Elizy nieustannie pojawia się Lou, tajemnicza kobieta o wymyślonym przez samą siebie imieniu. Lou to postać ważna dla narratorki, choć niekoniecznie aż tak istotna dla czytelniczek i czytelników książki. Momentami sprawia wrażenie wyimaginowanej przyjaciółki (motyw ugruntowany w literaturze dziewczęcej), kiedy indziej – ukochanej, dla której zabrakło prawdziwej historii miłosnej. Intensywne spędzanie wspólnego czasu w okresie adolescencji i pierwsza homoerotyczna fascynacja wraz z upływem czasu ustępują słabnącym kontaktom. Wycofywanie się Lou ze znajomości jest motywowane przede wszystkim konsekwencjami jej dorastania w patologicznym środowisku rodzinnym. Jej nagłe zaginięcie (już jako osoby dorosłej) powoduje jednak paradoksalnie, że w życiu Elizy pojawia się jej ponownie coraz więcej i więcej. Wraz z ostrym cięciem osłabionej relacji głos z przeszłości, przetwarzany przez echo wspomnień i bolesne doświadczenie utraty, staje się coraz mocniejszy. Lou stopniowo przestaje być odrębną osobą, postacią ze wspomnień narratorki, a staje się częścią samej Elizy. „Lou jest teraz mała, maleńka. Może się we mnie schronić, może we mnie gniazdować. Może zasnąć i długo spać, tak długo, jak potrzebuje, żeby obudzić się ze skrzydłami” – czytamy w odrealnionym fragmencie poświęconym przyjaciółce i wyobrażonej kochance.

Julia Fiedorczuk to doświadczona arachnolożka. Tka sieć Domu Oriona z okruchów rozmaitych tekstów. Pisze o męskiej przemocy seksualnej („Pamiętam uczucie schwytania w pułapkę. Pamiętam wykręcanie rąk. Przypieranie do muru. Czyjeś dłonie pod bluzką i pod spódnicą. Słowa, które kleiły się do skóry jeszcze bardziej niż dotyk. Trudno zrozumieć, że ktoś może pragnąć zadać drugiej osobie ból własnym ciałem, dotykiem, płcią – a jednak właśnie tego chcieli”); o bezradności względem sił totalnych, zmuszających ludzi do porzucania domów niejednokrotnie tylko po to, aby znaleźli śmierć w zimowym lesie („Może właśnie tu, w okolicy Szczęsnowicz albo Knyszewicz, wyczerpie mu się zapas szczęścia. Może po tygodniach morderczej wędrówki zostanie przepchnięty przez zasieki z drutu kolczastego na granicy między dwoma zimnymi krajami. Może powtórzy się to kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt razy. Może kiedy dojdzie do załamania pogody i jego własnej woli życia, właśnie tutaj umrze: w jednym z najpiękniejszych nadal istniejących dzikich lasów świata”); o empatii względem dawno już wygasłych postaci („Ale ból jest bólem. Więc [Hypatia] pozwala, żeby bolały słowa, a potem gesty, a potem ciosy, kiedy ktoś ją przewraca na ziemię i kiedy inni rzucają się, żeby zedrzeć z niej ubranie. Nie może oddychać, ale w jakimś sensie już umarła, a zatem nic jej nie grozi. Nie mogą jej niczego odebrać, zostaną z pustymi rękami. Zostaną ze skrawkami szmat, które z niej zdarli”). Pisze o głodnym, zmarzniętym i pozbawionym sił ciele, w którym gubi się zmęczona kobieta w średnim wieku („Jest mi straszliwie zimno, tak zimno […]”), ale także o entuzjastycznym spoglądaniu na świat w tym szczególnym nastoletnim czasie, gdy życie jawi się jako nieskończoność („Miałyśmy mnóstwo czasu, wydawało się, że nigdy go nie wyczerpiemy”).

Mimo oznaczonego na okładce podtytułu trudno Dom Oriona nazwać klasyczną powieścią. Genologiczna szufladka ewidentnie została wskazana nieco przekornie, jako subtelna wskazówka raczej niż wiążący werdykt. Niewiele tutaj bowiem dialogów, więcej przedakcji niż akcji, a ludzcy bohaterowie, którzy od czasu do czasu towarzyszą Elizie (a nawet ona sama, gdy w swojej głowie staje się postacią z przeszłości), zazwyczaj pełnią tylko rolę statystów. Dom Oriona to raczej witkacowska powieść‑worek z jedną tylko prawdziwą postacią – narratorką, która w fascynujący, tajemniczy sposób przemienia zwyczajne doznania w całą jaskrawość drzew, roślin, gwiazd, śniegu, wilków i leśnych zimowych nocy.

Julia Fiedorczuk: Dom Oriona.
Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2023, s. 208.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.