Piszesz, stwarzasz – mówiła Milena. Kiedy powiedział, że robi notatki do opowieści o niej jako idealnej miłości, a w związku z tym musi napisać o jej śmierci, bo idealna miłość może zostać opisana tylko brakiem tej miłości – nie chciała tego zrozumieć. Ale też nie rozumiała, jak to się dzieje, że nikczemnikom wszystko się udaje i opływają w bogactwa, odnoszą sukces za sukcesem, a ludzie pełni godności i uduchowienia umierają w nędzy. Ciszę opisać kamieniem – powiedział, ale go poprawiła: biel szarością. A kamieniem ptaka. Kamieniem można trafić w ptaka i też w pewien sposób oddać pełnię ptasiej istoty. Fakt, pióra polecą. To prawda – przyznał – jednak ciszę kamieniem. Jednak… Żebym mógł opisać idyllę, muszę sprowadzić zagładę. – Nie rób tego. Nie rób tego. – Pochorowała się i umarła mu.
⁎
Bereza: Nie tylko to, że piszesz taką prozę, ale i fakt, że mieszkasz w Szczecinie, a w Warszawie trafiłeś akurat na mnie… można powiedzieć, że każda moja pochwała twojej twórczości pogrąża cię na amen. Mój zachwyt – chociaż z całego serca tego nie chcę, jest jak pocałunek śmierci. – Wolę twój zachwyt, mówię, i wszystkie wynikające z tego konsekwencje niż splendory płynące z drugiej strony. – Śmiejemy się z gorzkim smakiem w ustach.
⁎
Pisanie jest czynnością bezcelową. Pisarz stoi sam przed pustką i prowadzi swoją rozmowę z Bogiem, z Duszą, z własną bezradnością, z samotnością. Pisanie jest rozmową ze sobą. Czasem powstaje z tego coś dobrego, czasem nic. Często słowa znikają bez śladu, niekiedy, rzadko, powstaje utwór. Setki tomów, mrowie tytułów znajdujących się w księgarniach i bibliotekach, nie wyszły spod ręki pisarzy, nie powstały z rozmowy. Są tworami solidnych albo niedbałych, ale tylko – rzemieślników, albo kuglarzy, inteligentnych majsterkowiczów, albo mułów roboczych, nierzadko wyposażonych jedynie w schematy narracyjne.
⁎
Czasem przedzierasz się przez lekturę jak przez cierniste krzewy, czasem jak przez pustynię, piaszczystą sawannę, krok po kroku brniesz przez trzęsawisko lub piaski albo wspinasz się na skaliste zbocze – ale czytasz wytrwale, wiedząc, że niezwykle rzadko dobra książka jest słodkim ciasteczkiem, zazwyczaj trzeba dobrze ugryźć, żuć i połykać z rozsądku. W końcu docierasz do strony, która wszystko wyjaśnia. Już wiesz, że właśnie dla niej wertowałeś uparcie kartkę za kartką, wędrowałeś mozolnie.
⁎
Jak odróżnić dobro od zła – okazuje się, że nie wiem. Wszystko jest płynne jak galareta, rozłazi się w palcach, nie pozwala się złapać, utrzymać, zatrzymać. Wszystkie ideały młodości po czasie jałowieją, przechodzą wulgarną metamorfozę, wszystkie konstrukcje kunsztownych ideałów walą się w gruzy, brak było fundamentów, zwykłych, solidnych, okazało się, że pół życia zbudowałem na chmurze, cement okazał się mgłą, złoto zwietrzało, zblakło, przemieniło się w piach, wszystko jest albo piachem, albo wodą, albo tylko udaje, że jest czymś, tym albo tym, podczas gdy jest niczym, tylko niczym.
⁎
Zdaję sobie sprawę, że literatura dławi się sama sobą, tysiące, setki tysięcy tytułów, które skazane są na niebyt, a jeśli krótki byt jętki, to i tak szybkie zapomnienie, ale pisanie – wiedzą o tym nieliczni, także ja – nie rządzi się rozumem, nie ma celu, powstaje tak jak eksplozja, huknie, rozbłyśnie, po czym przeminie bez śladu, da Bóg – wywoła jakieś echo, nim przeminie.
⁎
Nie ma nic piękniejszego niż miłosne zespolenie dwojga ludzi, nie ma nic bardziej obrzydliwego, gdy ogląda się to bez potrzeby. Bez.
⁎
Biedni ludzie. Żyje się właśnie dla szczęścia innych. A ponieważ jest to pojęcie i ogólne, i mętne zarazem, bo też cóż to szczęście i kim są ci inni – nie udaje się nigdy zracjonalizować celu, osiągnąć go – stąd utopie socjalizmu, komunizmu, stąd dystopijne ulice i domy, farma szczęścia zbudowana na naszych oczach.
⁎
Obwiniam swoją tępotę, niewiedzę wynikającą nie tylko z młodego wieku, bo i na starość niewiele zmądrzałem – więc tylko z racji beznadziejnej, naiwnej wiary w ideały (czego?) mogłem sobie roić, że sztuka (literatura) jest poza wszelką polityką, a przy okazji poza kolesiostwem i w ogóle układami, ja, który tak chętnie wspominałem, że każdy akt twórczy jest czynnością polityczną, bo kąsającą zastany ład. Dupa tam.
⁎
Ze świadomością pokutującą powszechnie, z mentalnością roztropków, dla których nie ma większego autorytetu ponad własne urojenia, nie wygrasz. Zawsze, niezależnie od tego, na jaki temat podejmą z tobą rozmowę (czy nawet jeśli ograniczą się zaledwie do niewerbalnej relacji), zawsze obrzucą cię błotem czy gównem zgoła i czym prędzej wdepczą w ziemię, nie dotrze do nich nic, żaden argument. Ich świat jest brudny, a potrafią wyśmiać wszystko, co ty szanujesz i czcisz. Mają swoje ideały, głoszone przez obłudników, nierzadko utytułowanych.
⁎
Spędzam długie godziny na krześle przy łóżku, w którym śpi Milena. W którym śpi zjawa, czekająca na mnie wiernie. Milena chrapie. Jak za życia, gdy miała ciało chrapiące. Czym chrapie, skoro jest zwidem, mgłą? Może zawsze była mgłą… Misterium, wzruszenie. „Nie ma Boga, nie ma życia pozagrobowego, nie ma nas” (Barnes).
⁎
Odmęt.