Sześćdziesięcioośmioletni Afroamerykanin wychował się w Karolinie Południowej, otrzymał solidne wykształcenie. Jego rodzina od pokoleń należy do klasy średniej – dziadek i ojciec byli lekarzami, lekarką jest także jego siostra. Percival Everett – oprócz profesury na University of Southern California – jest malarzem, a także gitarzystą jazzowym, stolarzem, kowbojem, trenerem koni, rybakiem, no i oczywiście płodnym pisarzem – James jest jego dwudziestą czwartą książką, i to podobno nie najlepszą, zdaniem wielu amerykańskich krytyków.
Do Przygód Hucka Finna Marka Twaina zaprowadziło go wielokrotnie przez niego okazywane zainteresowanie historią Afroamerykanów. Książka Twaina nie jest już na liście lektur szkół w USA. Potępienie krytyki budzi wielokrotne użycie słowa Nigger (Czarnuch). Kontekst historyczny nie liczy się; takiej moralnej kąpieli poddano już wiele książek.
W książce Everetta narratorem jest niewolnik Jim, współtowarzysz wędrówki Hucka Finna. Huckleberry ucieka przed okrucieństwami ojca, Jim przed groźbą sprzedaży i rozłączeniem z rodziną. Niepiśmienny Jim dzięki ukrywanym wizytom w bibliotece sędziego Thatchera nauczył się czytać i pisać. Nauczył się jeszcze więcej – umiejętności życia w świecie, który domaga się nieustannego przystosowywania. Dialekt, którym posługują się niewolnicy, jest daleki od języka ich właścicieli, inne są także kody zachowań. Jedno i drugie powinno być zawsze przestrzegane, wszelkie odstępstwa mogą wywołać oburzenie i zostać surowo ukarane. Tej umiejętności dostosowania Jim uczy swoich najbliższych. Granica miedzy światami niewolników i ich panów powinna być nieprzekraczalna. Nieoczekiwana wiedza o obu światach potrafi także budzić niepokój. To ciekawy i poruszający wątek, ciągle dość uniwersalny.
Sama historia ucieczki Jima jest opowiedziana sprawnie. Liczne umiejętności Jima, takie jak łowienie ryb w Missisipi, palenie ognia, zacieranie śladów przed pogonią, dają dużą szansę na powodzenie całego przedsięwzięcia. Na wyspie, pierwszym schronieniu Jima, pojawia się Huck po sfingowaniu własnej śmierci. Czyni to sytuację Jima podwójnie groźną – jest zbiegłym niewolnikiem i prawdopodobnym mordercą.
Moje czytelnicze wątpliwości pojawiły się szybko. Narratorem jest Jim, zbiegły niewolnik, niewątpliwie inteligentny, oczytany dzięki zasobnej bibliotece sędziego Thatchera, ale jego umiejętności w książce Everetta nie ograniczają się tylko do posługiwania się pięknym literackim językiem. Jim we śnie prowadzi głębokie filozoficzne dyskusje. Pojawiają się między innymi nazwiska Voltaire’a i Monteskiusza. Podając w wątpliwość, czy takie dzieła można było znaleźć bibliotece sędziego Thatchera, dowiadujemy się, że Jim nauczył się także języka francuskiego – tłumaczeń na angielski jeszcze nie było.
Dalej jest jeszcze lepiej. W rozważaniach Jima pojawia się także Søren Kierkegaard. Akcja książki Marka Twaina toczy się najpewniej w roku 1861. Wojna secesyjna już się zaczęła, choć do zniesienia niewolnictwa na południu jeszcze było daleko. Ucieczka na północ do wolnych już stanów nie wchodziła w grę, najważniejszym zadaniem Jima było wykupienie żony i córki. Skąd wśród lektur Jima pojawił się Kierkegaard? Nie mógł, bo pierwsze jego tłumaczenie na angielski ukazało się w 1930 roku.
James nie jest opowiedzianą na nowo książką Marka Twaina z narratorem Jimem – niewolnikiem, który staje się Jamesem. Jest autorskim dyskursem Percivala Everetta o historii niewolnictwa i nierównościach społecznych – temacie ciągle eksploatowanym w amerykańskiej literaturze. Na dobre i złe.
Dręczy mnie jeszcze jedna wątpliwość: czy Percival Everett nie prowadzi gry ze swoimi czytelnikami i krytykami? Jaki był cel umieszczenia w powieści przez tego niewątpliwie bardzo inteligentnego, świetnie oczytanego pisarza Voltaire’a, Monteskiusza, Johna Locke’a, Guillaume’a Raynala, z którymi samouk Jim prowadzi dyskurs, bez specjalnej troski o historyczną dokładność?
Pełne niekonsekwencji jest także zakończenie książki. Wydaje się, że Everett nie dopuszcza możliwości zawarcia głębokiej przyjaźni Jamesa z Huckiem, jak ma to miejsce w książce Marka Twaina. Jakie więc są korzenie pomocy udzielanej Huckowi? Otóż Jim wyznaje, że jest ojcem Hucka. Matka Finna nie żyje od wielu lat, także jego ojciec – konfrontacja jest więc niemożliwa. Tyle że rachunek nie bardzo się zgadza – Jim ma 27 lat, Huckleberry 13–14.
I co zrobić z tym fantem? Czy książkę należałoby koniecznie przeczytać i umieścić w kanonie literatury, jak domaga się znakomita większość krytyków? Przeczytać można, obsypać nagrodami niekoniecznie.
Czy jest to wyłącznie choroba amerykańskiego rynku wydawniczego? Nie sądzę, chociaż po ostatniej rewolucji w amerykańskiej administracji być może dojdzie do przewartościowania akcentów, ale nie jest to takie pewne.