Tan dołącza do sporego grona pisarzy miłujących ptaki. Nie jest to moim zdaniem wyłącznie franciszkańska miłość, ale też droga do znalezienia bezpiecznego ujścia dla emocji. Miłość do ptaków jest zawsze piękna i dla pisarza najczęściej bezpieczna, a jeśli do tego jest się pisarką znaną, to komercyjnie niezawodna. W przypadku Tan może służyć także poszukiwaniu spokoju. W okresie pierwszej prezydentury Donalda Trumpa uszczęśliwiona, jak prawie całe środowisko, nie była. W 2020 roku zaczęła się także długa covidowa izolacja i wtedy jej dom w kalifornijskimi Sausalito stał się bezpiecznym schronieniem. Od San Francisco dzieli je półgodzinna jazda samochodem, ale to już zupełnie inny świat. W Sausalito widoku nie zakłócają tysiące koczujących na ulicach bezdomnych. Okolica, w której skromna adoba kosztuje blisko dwa miliony dolarów, jest przyjazna ptakom. Dom Tan jest przeszklony z trzech stron, otoczony dużym ogrodem – doskonale przygotowany na ptasi raj.
Pierwszy zapis w ptasim dzienniku nosi datę 16 września 2017 roku, ostatni 15 grudnia 2022. Najwcześniejszymi gośćmi na kartach książki i w jej ogrodzie są kolibry. Miniaturowy gość je praktycznie z jej ręki. Kolejny zapis dzielą już dwa miesiące. W trosce o upierzonych przyjaciół pisarka i jej mąż starali się pomyśleć o wszystkim. W obawie przed kolizjami ptaków ze szklanymi powierzchniami na drzwiach prowadzących do ogrodu została nawet wymalowana – ręcznie – pajęcza sieć. Ptaki wiodą więc życie w ogrodzie Tan jak w luksusowym resorcie. Autorka je obserwuje nawet osiem godzin dziennie. Na widok przedstawiciela nowego gatunku dostaje palpitacji serca.
Wielkim miłośnikiem ptaków jest także Jonathan Franzen. W zbiorze esejów The End of the End of the Earth z 2018 roku ptaki prawie cały czas fruwają nad głową autora i czytelnika. Nad malejącą populacją niektórych gatunków Franzen boleje. W czym leży wina? Według autora to nie zmiany klimatyczne tylko utrata naturalnych środowisk, kolizje ze lśniącymi elewacjami budynków, farmy wiatrowe na drogach tras migracyjnych, także koty. To seryjni mordercy, podkreśla Franzen. Zmaga się z tym także Tan, wieloletnia właścicielka półdzikiego kota, którego kartoteka u weterynarza opatrzona była napisem „Niebezpieczny”. Problem wygląda na więcej niż trudny do rozwiązania. Kot Tan przeżył szczęśliwie ponad dwadzieścia lat. Na ptaki czyhają jeszcze inni wrogowie – wiewiórki wyjadają pokarm, pojawiają się w ogrodzie tłuste szczury, mniejszym kolegom zagrażają jastrzębie. Potrafią zresztą porwać nawet małego pieska. Autorka jest właścicielką dwóch niespełna dwukilogramowych yorków. Też niepokój.
Tan dba o swoje ptaki nadzwyczajnie. Są karmione wyłącznie żywnością organiczną. Pochodzenia organicznego są także larwy chrząszcza – miewa nawet dwadzieścia tysięcy larw w lodówce. To w sumie bardzo kosztowne, ale autorka tłumaczy, że nie mając dzieci, łatwiej może wydawać pieniądze na ptaki.
Franzen, który za ptakami wędruje po bodaj całym świecie, patrzy na nie inaczej, proponując ograniczenie pola widzenia poprzez obserwację małych, niewyróżniających się urodą gatunków. Zwraca uwagę na to, że ptaki mają wielkie zdolności ewolucyjne. Patrząc na ziębę, przypomina, że ptak jest produktem ewolucji szybujących dinozaurów. Z eseju Franzena zapamiętałam jeszcze jeden fragment. Pisarz, siedząc w luksusowej sali statku płynącego do Antarktyki, oferującego doskonałe espresso i palącego 14 litrów paliwa na minutę, wysłuchuje wykładu zalecającego wymianę żarówek na
Wracając do Tan – czy napisanie przez nią książki o ptakach uważam za zbędne? Zdecydowanie nie. Być może autorka zainteresuje ornitologią większą grupę czytelników. Poszukiwanie piękna w najbliższym otoczeniu, ucieczka w naturę nigdy nie zawodzą. Piszę o tym, bo książka Tan – starannie wydana, pięknie ilustrowana przez autorkę – jest doskonała nie tylko na prezent, jak reklamują księgarnie.
A co z wróblami, których w Warszawie jest coraz mniej? Przyczyn jest wiele, ale nie bez winy są także kruki i wrony. I bądź tu człowieku mądry.