Stare kobiety jak wyschnięte studnie
już nie czekają na wiadro z żurawiem
i słońce do nich nie zagląda rankiem
ani się obłok nie odbija w oczach.
Wciąż chusty wspomnień piorą w pochyleniu
te same modlitwy bezzębnie mamrocząc
i ciągle sypią się im zmarszczki czułe
na dno ich coraz, coraz głębszej nocy.
I konie stare umierają w marszu
nawet po śmierci nieco lunatyczne.
Czas jeszcze jakiś idą w swym zaprzęgu
aż zesztywnieją ich spotniałe grzywy.
Tylko dziewczynki nieświadome żartu
natury rozkwitającego ciała
niosą je ufnie wprost w płomień południa
aby pod wieczór na popiół osiwieć.