11/2021

Rafał Węgrzyniak

Strategia Flaszena

Spośród czterech najwybitniejszych uczniów Kazimierza Wyki, studiujących pod jego okiem na krakowskiej polonistyce zaraz po wojnie, zmarły w Paryżu 24 października 2020 roku Ludwik Flaszen żył najdłużej. Pierwszy z tego grona umarł w Warszawie w 1985 roku po szeregu operacji Andrzej Kijowski w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat. W 1989 roku nagle odszedł w Suwałkach sześćdziesięcioletni Konstanty Puzyna. W 2009 roku zaś po długiej chorobie zgasł w Krakowie Jan Błoński, mając siedemdziesiąt osiem lat. A Flaszen dożył aż do dziewięćdziesiątki. Uniknął Zagłady dzięki ucieczce rodziny po wybuchu wojny w 1939 roku z Dziedzic do Lwowa i zesłaniu w głąb Związku Sowieckiego, najpierw do Republiki Maryjskiej, a po roku 1941 do Uzbekistanu na pięć lat. Tuż przed śmiercią Flaszen powrócił zresztą do swej żydowskiej tożsamości. Zgodnie z ostatnią wolą pochowany został w Krakowie na cmentarzu żydowskim. Przy tym pogrzeb odbył się 8 listopada 2020 roku zgodnie z obrządkiem judaistycznym po długotrwałym deklarowaniu przez Flaszena religijnego agnostycyzmu.

Bezpośrednio zetknąłem się z Flaszenem 14 stycznia 2015 roku, w piętnastą rocznicę śmierci Jerzego Grotowskiego, z którym współtworzył, od 1959 roku w Opolu, a po roku 1965 we Wrocławiu, Teatr 13 Rzędów – Laboratorium. Pośrodku wrocławskiego Rynku, w niegdysiejszej czarnej sali Laboratorium, w której w młodości wielokrotnie oglądałem ostatni spektakl Grotowskiego Apocalypsis cum figuris, byłem świadkiem wystąpienia Flaszena w trakcie bodaj jednej z ostatnich jego wizyt w Polsce.

Pomyślane ono zostało przez niego jako komentarz do sporządzonego i wydanego osobno w 2009 roku zapisu spotkania Grotowskiego ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego w ramach seminarium Marii Janion. Grotowski był zaś w Gdańsku 20 marca 1981 roku w krytycznym momencie posierpniowej rewolucji, bo nazajutrz po pobiciu działaczy „Solidarności” w Bydgoszczy, więc w obliczu strajku generalnego i groźby interwencji armii sowieckiej w PRL. Grotowski, będący członkiem PZPR, żeby nie mówić wprost o swym stosunku do ruchu „Solidarność” i sytuacji politycznej, odwołał się wtedy do Fałszywych proroków Martina Bubera opublikowanych w „Znaku” w lipcu 1980 roku. Buber przeciwstawił w swych rozważaniach Jeremiasza jako prawdziwego proroka jedynie udającemu go nacjonalistycznemu politykowi Chananiaszowi. Jeśli się nie mylę, Grotowski usiłował przekonać swych słuchaczy, że jest prawdziwym prorokiem w przeciwieństwie do fałszywych, prowadzących Polaków na manowce.

Jednakże Flaszen po upływie blisko trzydziestu pięciu lat, w całkowicie odmiennej sytuacji politycznej, zamiast wytłumaczyć zachowanie Grotowskiego, dokonał zawiłej i erudycyjnej egzegezy jego enigmatycznych wypowiedzi wcześniej odczytywanych na głos. Flaszen zaciemniał raczej, niż wyjaśniał. Ponieważ podkreślał już swój żydowski rodowód, a odwoływał się do Bubera i chasydyzmu, przeobrażał się w moich oczach w komentatora Pisma. Podziwiałem jego oratorskie zdolności i intelektualną ekwilibrystykę, ale odczuwałem niedosyt i rozczarowanie. Nie miałem wątpliwości, że ukrywa część swojej wiedzy, demonstrując rezerwę wobec nadającej ton w debatach historycznych postsolidarnościowej prawicy, a szczególnie katolickich konserwatystów.

Identyfikował się wówczas z lewicowym środowiskiem skupionym wokół „Gazety Wyborczej”, gdzie w latach 2009–2010 ogłaszał polityczne wspomnienia związane zwłaszcza z październikiem 1956 i marcem 1968. Pisząc o tym drugim momencie historii PRL, nazwanym „Apokalipsą ’68”, usiłował się przedstawić jako niedoszła ofiara kampanii antysemickiej jakoby dyskredytowana w publikacjach prasowych i wytypowana do usunięcia z Teatru Laboratorium oraz z Polski. Chociaż w rzeczywistości nie dotknęły Flaszena w 1968 roku żadne represje. W przeciwieństwie do Kijowskiego, za napisanie rezolucji ZLP domagającej się od władz odwołania zakazu grania Dziadów Adama Mickiewicza w inscenizacji Kazimierza Dejmka zwolnionego wtedy ze stanowiska kierownika literackiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, czy Puzyny zmuszonego do odejścia z redakcji „Dialogu”. Flaszen zaś wyjeżdżał wówczas regularnie na Zachód przy okazji prezentacji przedstawień Grotowskiego i bynajmniej nie przyłączył się do osób z żydowskim rodowodem emigrujących z PRL. Flaszen nie dysponował jakimikolwiek dowodami swych prześladowań. Drwił natomiast z prób ujawniania po 1989 roku nieznanych aspektów życia kulturalnego w PRL. W 2006 roku, gdy władzę na krótko przejęła prawica usiłująca dokonać dekomunizacji, postulował powołanie skupionego wyłącznie na teatrze Instytutu Pamięci Narodowej.

Dlatego w tomie Grotowski & Company, wydanym po polsku w roku 2014 z czteroletnim poślizgiem w stosunku do edycji angielskiej, a ułożonym z dawnych tekstów, wywiadów i dopisanych paru wspomnień ogłoszonych wcześniej w „Gazecie Wyborczej”, Flaszen nie zdradził wielu tajemnic związanych z historią Teatru 13 Rzędów – Laboratorium. Mimo iż miał świadomość, że jest jednym z ostatnich żyjących świadków. A książka jego, wydana natychmiast w kilku językach zachodnioeuropejskich, wywołała rozczarowanie także wśród zagranicznych znawców teatru. Francuski teatrolog rumuńskiego pochodzenia, Georges Banu, uznał nawet, że była rodzajem uniku.

Flaszen bowiem wręcz fałszywie prezentował niektóre epizody w dziejach zespołu Grotowskiego, szczególnie te mające aspekt polityczny, jak próba jego likwidacji w 1964 roku zakończona przeniesieniem z Opola do Wrocławia czy samorozwiązanie w roku 1984. Przemilczał wewnętrzne konflikty w zespole oraz uwikłanie Grotowskiego i swoje gry z komunistycznym aparatem partyjnym i bezpieczeństwa. W obu zaś przypadkach realizował precyzyjnie dyspozycje Grotowskiego. Prawdopodobnie postępowanie to było rezultatem respektowania przez Flaszena reguł przyjętych i narzucanych współpracownikom przez Grotowskiego. Ale wypływało też z historycznych doświadczeń, zwłaszcza pobytów zarówno Flaszena, jak i Grotowskiego w Związku Sowieckim w okresie stalinizmu.

Jako historyk zakwestionowałem kontynuowanie tej praktyki w postkomunistycznej Polsce w zdawkowym omówieniu Grotowski & Company na łamach „Teatru”. Nawiązywało ono tytułem – Flaszen w roli Zeitbloma – do ulubionej powieści Grotowskiego, czyli Doktora Faustusa Thomasa Manna. Flaszen odpowiedział nadesłanym z Paryża listem, w którym sugerował, że skoro zwróciłem uwagę na słabości jego narracji, a nawet ją podważyłem, jestem być może nieświadomym „nacjonalkomunistą”. Ta tyleż bezpodstawna, co niedorzeczna insynuacja, była świadectwem ideologicznej obsesji charakterystycznej dla osób z jego biografią, związanych niegdyś z ruchem komunistycznym. Chociaż Flaszen był tylko kandydatem na członka PZPR w latach 1953–1957. A stał się nim bodaj z powrotem pomiędzy rokiem 1964 a 1984, gdy w obawie przed zamknięciem teatru wraz z niemal całym zespołem aktorskim współtworzył w nim Podstawową Organizację Partyjną PZPR.

Po wrocławskim wykładzie podsunąłem mimo wszystko, cenionemu za dorobek literacki i dokonania teatralne, Flaszenowi do podpisania drugie wydanie Cyrografu z roku 1974. A nabyłem je po lekturze w „Twórczości” (1972, nr 2) jego obszernego omówienia autorstwa Błońskiego, zatytułowanego Strategia Diogenesa.

Tom Cyrograf – niewątpliwie najważniejszy w dorobku Flaszena i nieprzypadkowo wznowiony raz jeszcze w roku 1996 – ułożony został ze szkiców i felietonów o literaturze opublikowanych w latach 1951–1973. Rdzeniem pierwszego wydania Cyrografu z roku 1971 był cykl felietonów Popołudnia pieniacza ogłaszany pomiędzy rokiem 1965 a 1970 na łamach wrocławskiej „Odry”. Lecz drugą jego edycję otwierało szereg tekstów powstałych jeszcze w czasie obowiązywania socrealizmu i w okresie destalinizacji. Miały one pierwodruki w „Życiu Literackim” i „Przeglądzie Kulturalnym”, pochodziły natomiast z zakazanego przez cenzurę już po wydaniu w 1958 roku i przeznaczonego na przemiał tomu Głowa i mur. Na początku roku 1952 student Flaszen mógł w „Życiu Literackim” ogłosić „artykuł dyskusyjny” Nowy Zoil, czyli o schematyzmie rozprawiający się z rodzimymi realizacjami realizmu socjalistycznego w literaturze, bo była to krytyka z pozycji komunistycznych. W roku 1956, gdy publikował Lament walącego głową o mur lub Osobliwe przypadki spoconej myszy, był już co najmniej marksistowskim rewizjonistą. Dość, że sugerował pod koniec życia, iż stał się w PRL najbardziej zwalczanym intelektualistą obok Leszka Kołakowskiego i Jana Kotta. Przypisywał jednak swoim szkicom i felietonom nadmierny rezonans. W każdym razie w rezultacie zakazania Głowy i muru Flaszena jako bezkompromisowego krytyka literackiego przyćmił Artur Sandauer cyklem Bez taryfy ulgowej. Ponadto Flaszen po unicestwieniu swej książki w znacznym stopniu zwątpił w możliwość uprawiania w PRL literatury i skupił się na teatrze.

Flaszen miał niewątpliwie temperament recenzenta, ale z pewnością nie znał się na teatrze w takim stopniu, jak Puzyna. W okresie stalinowskim, zaledwie w dwa lata po ukończeniu studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1952 roku, został na jeden sezon 1954/55 kierownikiem literackim w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie pod dyrekcją Henryka Szletyńskiego. Jego recenzje z lat 1957–1965 publikowane w drugorzędnym dzienniku „Echo Krakowa”, a wydane po ostrej selekcji oraz skrótach i rozmaitych poprawkach autora w roku 1983 w tomie Teatr skazany na magię, mają charakter literackich felietonów skupionych na ideach wystawianych utworów. W przeciwieństwie do większości filologów Flaszen odróżniał dzieło literackie od jego teatralnej inscenizacji i dostrzegał różnice w ich wymowie.

[…]

[Ciąg dalszy w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.