Kiedy zapala świeczki
bo chłód ją dotyka po opuszki palców
Żona Poety
wspomina żonę innego poety
której było tak zimno
że włożyła głowę do piekarnika w swoim londyńskim mieszkaniu.
Na piętrze spały dzieci
w pokoiku za drzwiami oklejonymi skrupulatnie taśmą.
W suszarce w posłusznym rządku
suszyły się talerzyki i kubeczki.
Ciszy poranka nie mącił brzęk sztućców ani stukanie pantofli o posadzkę.
Na stoliku tuż przy główce przytulonej do ciepłej poduszki
czekało śniadanie
o którym zdążyła pomyśleć
klęcząc w napięciu na zimnej posadzce.
Jaka ulga uleciała z niej wraz z ostatnim oddechem!
Być może właśnie tej nocy chłopcu
przyśni się bezpieczne wnętrze wielkiej ryby.
Żona Poety otula się kocem
zapatrzona w mrok czający się na mokradle widzianym przez okno
i przygryza dolną wargę.
Z pokoju obok dochodzi dźwięk stukania w klawiaturę
a ona myśli o poecie
któremu nonszalancja wobec wierności małżeńskiej
dopisała wieczny przypis do twórczości.
Wypatruje lisa wabionego zapachem krwi
ale widzi mrok
i plecy mężczyzny
dyskretnie otrzepującego popiół z palców prawej ręki
ukrytej w kieszeni płaszcza.
Za nim kurhany usypane z krzywdy.
Przed nim zaszczyty
i wolumin z imieniem wyrytym złotą czcionką.