Starożytni, którzy podobno wymyślili (prawie) wszystko, wynaleźli również technikę zapamiętywania. Antyczna sztuka pamięci (ars memorativa), włączona do teorii retoryki, była twórczo kontynuowana i rozwijana w średniowieczu oraz w renesansie. Polegała na zapamiętywaniu słów i rzeczy w powiązaniu z „miejscami mnemonicznymi”, tj. takimi miejscami (najlepiej) rzeczywistymi, zdobnymi w wizerunki i statuy, czyli wizerunki mnemoniczne (imagines agentes). Łączyło się je z rozmaitymi treściami za pomocą mnemotechnicznych skojarzeń. Odtwarzanie owych informacji, czyli przypominanie sobie, miało polegać na jakby wirtualnym spacerze po owym miejscu, od jednego wizerunku do drugiego, i na odczytywaniu zakodowanych w nich treści. Cyceron wymagał od mówcy, żeby po wyszukaniu i ułożeniu odpowiednich argumentów, po ubraniu przemowy w stosowne słowa, zapamiętał ją przy użyciu sztuki pamięci. Umiejętność ta, trudna dla nas do odtworzenia, wymagała od retorów zupełnie innej struktury pamięci od tej, jaką dysponujemy dzisiaj.
Patrząc na zdjęcie Maryli jako wizerunek mnemoniczny, próbuję odszyfrować związane z nim wiadomości. Odczytuję miejsce, domyślam się okoliczności i czasu wykonania tej fotografii. Teoria sztuki pamięci mówi, że okoliczności towarzyszące zapamiętywaniu, tj. łączeniu treści z obrazem mnemonicznym, bardzo ułatwiają proces utrwalania w pamięci. Przywołuję zatem zarejestrowane opowieści, informacje z dokumentów i strzępy własnych wspomnień. Jeszcze jeden czynnik ułatwia zatrzymanie w pamięci, mianowicie emocjonalny stosunek do wizerunku mnemonicznego: im uczucie jest silniejsze, tym łatwiej i trwalej zapisują się powiązane z nim treści. Dlatego, gdy oglądamy albumy ze zdjęciami, doznajemy wrażeń, napływają wspomnienia, które zakonotowaliśmy. Same okoliczności i emocje towarzyszące utrwalonym na kliszy wydarzeniom i osobom sprawiają, że wspomnienia tym mocniej zapisują się dzięki pamięci naturalnej, bez udziału mnemotechnicznych sztuczek. Możliwe, że mechanizm ten polega na czymś innym. Platon w Teajtecie przytoczył słowa Sokratesa, że każdy posiada w duszy woskową tabliczkę, która jest „darem matki Muz, Mnemozyne”. Nasze myśli, obrazy, słowa odciskają się na niej z różną siłą, w zależności od jakości wosku. Dlatego jedne informacje zapisują się mocniej, inne słabiej, a z czasem ulegają zatarciu. Naszej tabliczki nie możemy przekazać nikomu, dlatego tak jest ważne, żeby komunikować dzieciom, wnukom, przyjaciołom, co na niej jest zapisane i co jest ważne dla przyszłych pokoleń.
Grecy, którzy wynaleźli sztukę pamięci, zastanawiali się również, czy jest możliwa sztuka zapominania (ars oblivionalis), technika zacierania zakonotowanych informacji. Na próżno, takiej umiejętności nie wymyślili. Umberto Eco kiedyś w jednym ze swych felietonów też próbował dociec, czy istnieje taka technika. Neuropsychologia wprawdzie poznała przyczyny zapominania, ale nie potrafi podpowiedzieć, jak zapomnieć. Eco przypisywał wizerunkom mnemonicznym funkcje znaków semiotycznych, które łączą się z treściami za pomocą różnych relacji. Odwrotny proces wymazywania informacji ze znaków semiotycznych uznał za trudny, wręcz niemożliwy. Nie wziął chyba pod uwagę powszechnego procesu podmieniania znaczenia słów i obrazów. Odgórnie sterowane ingerencje w pamięć zbiorową i kulturową są jak najbardziej możliwe i, czego doświadczamy, stosowane na masową skalę. Tym bardziej trzeba dbać o swoje tabliczki i stare zdjęcia.