07-08/2024

Mieczysław Mejor

Sztuka pamięci

Na moim biurku stoi fotografia, tak zwana wizytowa, naklejona na tekturkę, wykonana w zakładzie Mermelsteina w Przemyślu (ul. Mickiewicza 7) na początku XX wieku. Zdjęcie w kolorze sepii przedstawia młodą dziewczynę, moją ciocię‑babcię Marylę. Ubrana jest w białą bluzkę w grochy, z bufiastymi rękawami i wysokim kołnierzykiem, w długą ciemną spódnicę, przepasana szerokim paskiem podkreślającym jej wąską kibić. Stoi wyprostowana, ręce trzyma za sobą. Falujące ciemne włosy, zgodnie z ówczesną modą, nosi upięte do góry. Ma nieco pyzatą buzię i ciemne oczy, które patrzą z lekkim rozbawieniem w miejsce gdzieś obok obiektywu aparatu fotograficznego. Ambitna i samodzielna, zwyczajem niezamożnych panien, które nie mogły i nie chciały polegać tylko na zasobach rodzinnych, postanowiła uzyskać odpowiedni zawód i stać się niezależna. Zajęciem dostępnym wówczas dla młodych kobiet był cieszący się prestiżem zawód nauczycielki. Maryla po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Przemyślu i po zdaniu dopuszczających egzaminów otrzymała posadę nauczycielki w szkołach powszechnych Galicji. Uczyła rysunków i prac ręcznych. Do swych uczniów musiała mówić po polsku, ukraińsku i niemiecku. Nikt w jej wieku poważnie nie zastanawia się nad przyszłością, nie roztrząsa, jaki mu los przypadnie w udziale. Wiek XX nie szczędził strasznych prób. Przeżyła szczęśliwie okrutną na wschodnich kresach I wojnę światową, rewolucję, wojnę z bolszewikami, okupację niemiecką. Uniknęła jakoś skutków hitlerowskiej Intelligenzaktion, wymordowania polskiej inteligencji. Nie została wywieziona przez Rosjan do Kazachstanu lub na Syberię. Ukraińcy, jej dawni uczniowie, też zostawili ją w spokoju. Niezwykle silne i odporne pokolenie kresowych kobiet, które potrafiły radzić sobie w każdej sytuacji. Musiały przetrwać pożogi, gwałty, śmierć najbliższych, wywózki, głód i choroby. Po wojnie zmuszona była spakować cały swój dobytek i wyruszyć samotnie w transporcie repatriantów w nieznane strony, które były teraz Polską. Pozostała do dzisiaj pamiątka tamtych wydarzeń: tomy Dzieł wszystkich Adama Mickiewicza, wydanych w Księgarni Altenberga we Lwowie, które noszą ślady zalania wodą. Świadectwo długiej podróży na otwartej platformie kolejowej. Maryla, oddana swej pracy i misji oświatowej, nigdy nie wyszła za mąż. Mieszkała samotnie do śmierci.

Starożytni, którzy podobno wymyślili (prawie) wszystko, wynaleźli również technikę zapamiętywania. Antyczna sztuka pamięci (ars memorativa), włączona do teorii retoryki, była twórczo kontynuowana i rozwijana w średniowieczu oraz w renesansie. Polegała na zapamiętywaniu słów i rzeczy w powiązaniu z „miejscami mnemonicznymi”, tj. takimi miejscami (najlepiej) rzeczywistymi, zdobnymi w wizerunki i statuy, czyli wizerunki mnemoniczne (imagines agentes). Łączyło się je z rozmaitymi treściami za pomocą mnemotechnicznych skojarzeń. Odtwarzanie owych informacji, czyli przypominanie sobie, miało polegać na jakby wirtualnym spacerze po owym miejscu, od jednego wizerunku do drugiego, i na odczytywaniu zakodowanych w nich treści. Cyceron wymagał od mówcy, żeby po wyszukaniu i ułożeniu odpowiednich argumentów, po ubraniu przemowy w stosowne słowa, zapamiętał ją przy użyciu sztuki pamięci. Umiejętność ta, trudna dla nas do odtworzenia, wymagała od retorów zupełnie innej struktury pamięci od tej, jaką dysponujemy dzisiaj.

Patrząc na zdjęcie Maryli jako wizerunek mnemoniczny, próbuję odszyfrować związane z nim wiadomości. Odczytuję miejsce, domyślam się okoliczności i czasu wykonania tej fotografii. Teoria sztuki pamięci mówi, że okoliczności towarzyszące zapamiętywaniu, tj. łączeniu treści z obrazem mnemonicznym, bardzo ułatwiają proces utrwalania w pamięci. Przywołuję zatem zarejestrowane opowieści, informacje z dokumentów i strzępy własnych wspomnień. Jeszcze jeden czynnik ułatwia zatrzymanie w pamięci, mianowicie emocjonalny stosunek do wizerunku mnemonicznego: im uczucie jest silniejsze, tym łatwiej i trwalej zapisują się powiązane z nim treści. Dlatego, gdy oglądamy albumy ze zdjęciami, doznajemy wrażeń, napływają wspomnienia, które zakonotowaliśmy. Same okoliczności i emocje towarzyszące utrwalonym na kliszy wydarzeniom i osobom sprawiają, że wspomnienia tym mocniej zapisują się dzięki pamięci naturalnej, bez udziału mnemotechnicznych sztuczek. Możliwe, że mechanizm ten polega na czymś innym. Platon w Teajtecie przytoczył słowa Sokratesa, że każdy posiada w duszy woskową tabliczkę, która jest „darem matki Muz, Mnemozyne”. Nasze myśli, obrazy, słowa odciskają się na niej z różną siłą, w zależności od jakości wosku. Dlatego jedne informacje zapisują się mocniej, inne słabiej, a z czasem ulegają zatarciu. Naszej tabliczki nie możemy przekazać nikomu, dlatego tak jest ważne, żeby komunikować dzieciom, wnukom, przyjaciołom, co na niej jest zapisane i co jest ważne dla przyszłych pokoleń.

Grecy, którzy wynaleźli sztukę pamięci, zastanawiali się również, czy jest możliwa sztuka zapominania (ars oblivionalis), technika zacierania zakonotowanych informacji. Na próżno, takiej umiejętności nie wymyślili. Umberto Eco kiedyś w jednym ze swych felietonów też próbował dociec, czy istnieje taka technika. Neuropsychologia wprawdzie poznała przyczyny zapominania, ale nie potrafi podpowiedzieć, jak zapomnieć. Eco przypisywał wizerunkom mnemonicznym funkcje znaków semiotycznych, które łączą się z treściami za pomocą różnych relacji. Odwrotny proces wymazywania informacji ze znaków semiotycznych uznał za trudny, wręcz niemożliwy. Nie wziął chyba pod uwagę powszechnego procesu podmieniania znaczenia słów i obrazów. Odgórnie sterowane ingerencje w pamięć zbiorową i kulturową są jak najbardziej możliwe i, czego doświadczamy, stosowane na masową skalę. Tym bardziej trzeba dbać o swoje tabliczki i stare zdjęcia.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.