Rytm, jak u Leśmiana, jest tu swoistym światopoglądem, kategorią estetyczno-filozoficzną, prowadzi bohatera tej liryki w nieznane i niewyrażalne wymiary istnienia. Tam, gdzie rozum ponosi klęskę, tylko słowo poety może być duchowym przewodnikiem, bo pasją wewnętrzną jest tutaj pragnienie przekraczania granic zakreślających nasze wyobrażenia o świecie. Wittgenstein nam uświadomił, że pojęcia, którymi się posługujemy, są granicami naszego świata. Rytm natomiast rozbija skostniałe metrum i zaskorupiałe formy, trzeba bowiem odnowić współczesną poezję, przywracając jej odwieczny „blask boskości”. Duchowa podróż do praźródeł istnienia jest taką właśnie próbą odnalezienia dzisiaj, w czasach ponowoczesnych, czasach relatywizmu i sceptycyzmu, filozoficznej arche, prasubstancji, z której narodziło się wszystko.
Z punktu widzenia antropologicznego autorowi Babilon poszukuje Babilonu wydaje się bliska dynamiczna koncepcja człowieka, którego przenika niepokój poznawczy, niepokój egzystencjalny i metafizyczny, i który sam podlega nieustannym metamorfozom, zmienia punkty widzenia, przechodzi wewnętrzne przemiany w dążeniu do duchowej równowagi. Bliska mu też będzie w ogóle dynamiczna koncepcja bytu Hegla; wszystko bowiem jest ruchem, cały kosmos to struktura dynamiczna, wszystko ma charakter płynny, jedyny stały punkt odniesienia to Absolut. Przypomina się tutaj mistyczny taniec derwisza, który w ekstatycznym uniesieniu odnajduje łączność z duchami zmarłych i Stwórcą.
W wierszu pod znamiennym tytułem Próba pierwszego obrazu poeta wyznaje:
namaścić światłem
jego twarz, zatańczyć
jak oszalały szaman
i krzyczeć: zawitaj
i krzyczeć: o Boże zawitaj!
Ekstaza i szaleństwo to jedyna droga do duchowej transgresji, czyli przekroczenia materialnych i biologicznych granic bytu, w którym – zrozpaczeni i słabi – jesteśmy uwięzieni. Wiersz, jak mówi sam poeta, ma swój wewnętrzny rytm. To swoisty taniec słów, obrazów, sylab, który nas, zwykłych zjadaczy chleba, ma przemienić w aniołów. Kiedy ktoś dzisiaj więc pyta: „Po co nam poezja?”, odpowiadam za Miłoszem: „Szczęśliwy naród, który ma swojego poetę i nie kroczy samotnie w ciemnościach”.
Poezja Hatifa jest przeniknięta mistycznym światłem, rozprasza mroki duszy, jak u gnostyków, uwięzionej w ciele, przekracza granice kultur i religii. Dla polskiego czytelnika może być ważną lekcją mądrości, o której stanowi dialog między człowiekiem a człowiekiem, ale też dialog z naturą, kosmosem i Bogiem.