To, co nazwiesz z zabójczą pewnością.
Podmuch wiatru, który zatrzasnął księgę
na stoliku w altanie, woń świecy, która
ożywa w długim śnie, miłość powrotu
do królestwa czynu, czy raczej wyczynu,
zdarzenia – poza wszelkim wpływem.
To, co przeszłe, przemieszcza się w głąb
teraz – zagubiło, zatarło symbol upadku.
Choćby ów pościg za piłeczką z dzieciństwa,
którą grają cienie. Zapisałeś imię na żywej
skórze. Choćby imię dziewczyny, która
przystanęła przed furtką do sadu, w słup
dymu się obróciła. Sztuka poezji jest
aktem sztuczności, błędem nie do wywabienia.