imperium to zbroja na trupie. śni, że krew da mu życie, dlatego musi zabijać.
zombie ze wschodu tańczą z marami znad Atlantyku, gdy noc strąca paciorki
w pledy żebraków na skwerach Sztokholmu. zastaw się i połóż. szyny, łomot
i śnieżyca. skład z czołgami sunący w zamieć. stalowe mamuty
w korowodzie. powiew zamieszkał w uchu jako i dobry bóg na drzewie, ślepy
i zimny. znajdźcie w nim resztki, kruki, jeśli nie tarabany. kto ma uszy, niech
skomle. myśl o tym, gdy przemierzasz Łódź, otępiały od straty i smogu. zacznij
symkę na wspak. oby pochłonęło cię światło bijące z lasu, zanim powiew skończy
z rzężeniem. zanim spadnie z nieba starlink Elona Fausta. ten niby gon. nim rzeka
wciągnie cię na dno, do nagich cząstek.