12/2022

Artur Grabowski

Układ ciała

Może właśnie o to chodzi? O to,

że to swoją drogą zmierza,

jak dygresja, w bezmiar

nadinterpretacji. Układ ciała: plecy

przełamane, wzrok przebija stopy,

te nieodpuszczalne skurcze mięśni

wokół oczu i puszczanie wiatrów,

jak, za przeproszeniem, cyklop!

W tej pozycji przypominasz rzeźbę

fotografii: głębia nieostrości otoczenia

w kwadraturze ramki. Dobrze, bo skądinąd

widziałbyś tak niewyraźnie, że, broń Boże,

mogłoby ci się spodobać: szedłbyś

ślepo, ale bacznie za spódniczką

kołyszącą horyzontem nad jałową

ziemią. Czy to, o co chodzi,

to jest to, co idzie? Drepce

sobie swoim krokiem, pod twoim ciężarem,

we własnym kierunku, niczyją drogą, a przecież

po śladach? Nie stawiaj pytań, będziesz je musiał

omijać. Pole wyprowadza w pole i otwiera

się na rzędy cierni pod napięciem, dalej

są niepokalane płótna prochu i domostwa

wilków. Nie masz wyjścia. Chyba

że oddasz życie za życie, a gruby esesman

okaże się, jakimś cudem, tak głupi,

że nie odbierze ci światła

umysłu w ciemnicy.

Żebyś mógł karmić modlitwą

jaskółki na drutach?

Tak we właściwym momencie

powiedzieć właściwe słowa: jedzcie i pijcie,

to bowiem jest ciało, ono wysławia najjaśniej

we wszystkich językach niewidome: Pragnę.

Trzeba odejść, żeby wrócić? Po co ten pretensjonalny
pytajniczek? Czepia się nawet odpowiedzi. Można
by spróbować nie przypuszczać. W zamian
dopuścić do kilku znaczących uchybień,
przez które wdarłby się oddech, i stamtąd, z podbrzusza,
darłby się wniebogłosy, jak narodzone z dziewicy
wcielenie.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.