potrzeba mi:
nie mych świadków dramatu
tła o nieznanym wyrazie
twarzy, które niczego nie wyczytają
zajętych patrzeniem w szybę
Dramat ten rozgrywa się w obecności anonimowych współpasażerów, obojętnych, niezainteresowanych, zajętych swoimi sprawami. Paradoksalnie jednak podmiot właśnie pragnie być samotny w tłumie – samotny, ale nie sam. Obojętność towarzyszy podróży daje pewnego rodzaju poczucie bezpiecznej anonimowości, pozwala być i nie być jednocześnie. Obojętność granicząca z wrogością, ta choroba współczesności, równocześnie dająca możliwość odizolowania się od ludzi, to także temat innych obrazów poetyckich zawartych w tym tomie. Mówiący w nich podmiot próbuje się otrząsnąć z niewrażliwości – jak w wierszu Powiadomienie:
na siedemnasty dzień każdego miesiąca:
„zadzwoń do mamy”
najpierw wpisałam „matki”
ale brzmiało zbyt bezdusznie
W tych pięciu wersach zawiera się nie tylko świadomość oschłości w relacji córki do matki, lecz także ukryte pragnienie ocieplenia, naprawy tej relacji, wyjścia z obojętności w stosunku do najbliższej osoby. Rozmowa z mamą siedemnastego dnia każdego miesiąca jest nie tyle przymusem, ile wewnętrzną dyscypliną, ustanowieniem nowego porządku w stosunkach międzyludzkich. Postać matki ma zresztą w tej poezji znaczenie symboliczne: jest reprezentantem przeszłości, archaicznego świata – świata „drylownicy do wiśni / flaczarki / makutry”. Wyjazd do matki w wierszu Koniec marca, powrót do matki to sentymentalny powrót do tego, co minione, obudzenie wspomnień o czymś, co zostawiło w jaźni mityczny ślad, jak grochowski Universam, dziś już nieistniejący. W wierszu, którego tytuł nawiązuje do tego wydarzenia (Na zburzenie Universamu), poetka uchwyciła rozpad symbolu dawnego świata. Zasadniczym jego elementem byli ludzie – handlarze uliczni, którzy nie pasują do nowego krajobrazu miasta:
przytulają się do płyt
wciskają swoje towary
w każdą szczelinę
Universam jest jedną z tych rzeczy, które są obecne we wspomnieniach wielu osób. Podobnie jak zapachy, obrazy, a nawet wrażenia, na przykład zapach mięty nad rzeką. Tym samym takie podobieństwo myślenia wpisuje człowieka w pewnego rodzaju wspólnotę percepcji doświadczeń, która jest podstawą dobrze funkcjonującego społeczeństwa.
W nieco podobnym tonie surowego sentymentu podmiot wyraża swoje zagubienie w kwestii metafizyki. Religia w wierszach Magdaleny Kicińskiej jest elementem tożsamości, kultury wrodzonej, ale też czymś niedookreślonym, czego brak mocno uwiera, choć świadomość tego jest usilnie przez podmiot wypierana. W dwugłosowym wierszu For salvations, press one pragmatyczny podmiot wraca myślą do rozmowy ze świadomym metafizycznego braku partnerem, który wyznaje, że „chciałby jakiejś wiary”. W rozmowie tej dochodzi do przesunięcia semantycznego – dla podmiotu świętym artefaktem jest… telefon:
wybieram je tonowo
w skupieniu właściwym najbardziej żarliwej modlitwie
Ta krytyczna i ironiczna obserwacja własnego przyzwyczajenia wydaje się być prowokacją do refleksji nad obecnym światem zdewaluowanych wartości, w którym trudność sprawia nawet rozmowa z drugim człowiekiem. Wykorzystana w wierszach dosłowność pomieszana z przenośnią pozwala na możliwie najdokładniejsze zrekonstruowanie zdehumanizowanego w sensie emocjonalnym i podzielonego religijnie i ideologicznie świata, a także nieumiejętnych relacji nie tylko w życiu społecznym, ale przede wszystkim w relacji dwojga ludzi. Stosunek do innego człowieka nigdy bowiem nie jest jednoznaczny:
– wpół do dziewiątej
– tak, dziś czwartek
– spódnica się pani podwinęła
ale zbawienia nie będzie:
ziewając połknęłam duszę bezdomnego
budzącego się tuż obok ze snu
odkaszlnęłam od razu
Dusza bezdomnego, połknięta przypadkowo niczym mucha, i w ogóle on sam, nie mieści się w ramach społeczeństwa, a może nawet człowieczeństwa. Sytuacja ta, odczytana w kontekście religijnym, nabiera dramatyzmu, a jednocześnie ironii. Równocześnie wynika z niej, że społeczeństwo stanowi problem nie dla bezdomnego, wyrzuconego poza jego nawias, a właśnie dla mówiącego w wierszu.
Podmiot mówiący w Środkach transportu miota się między niechęcią wobec ogółu społeczeństwa (czy też szerzej pojętej – całej populacji) a tęsknotą za prawdziwą bliskością, ciepłem płynącym z serdecznej relacji międzyludzkiej i zwrotem ku naturze. Poezja ta wyrasta z kryzysu rozumienia własnego istnienia, właściwego ludziom w wieku