03/2020

Katarzyna Wójcik

W poszukiwaniu straconych więzi

Świat widziany z wnętrza jadącego autobusu, pociągu, tramwaju albo nawet mijany na piechotę przesuwa się w okamgnieniu. Zostaje tylko smuga obrazu, powidok, który czasem przykleja się do pamięci, nakłada na inne podobne i tworzy niepowtarzalną kliszę. Z takich właśnie klisz – zlepków wspomnień, wrażeń i obrazów – powstał debiutancki tom wierszy Magdaleny Kicińskiej Środki transportu. W tytułowym wierszu podmiot przeżywa swój osobisty wewnętrzny dramat istnienia:


płaczę tylko w środkach publicznego transportu

potrzeba mi:

nie mych świadków dramatu

tła o nieznanym wyrazie

twarzy, które niczego nie wyczytają

zajętych patrzeniem w szybę


Dramat ten rozgrywa się w obecności anonimowych współpasażerów, obojętnych, niezainteresowanych, zajętych swoimi sprawami. Paradoksalnie jednak podmiot właśnie pragnie być samotny w tłumie – samotny, ale nie sam. Obojętność towarzyszy podróży daje pewnego rodzaju poczucie bezpiecznej anonimowości, pozwala być i nie być jednocześnie. Obojętność granicząca z wrogością, ta choroba współczesności, równocześnie dająca możliwość odizolowania się od ludzi, to także temat innych obrazów poetyckich zawartych w tym tomie. Mówiący w nich podmiot próbuje się otrząsnąć z niewrażliwości – jak w wierszu Powiadomienie:

ustawiam w telefonie

na siedemnasty dzień każdego miesiąca:

„zadzwoń do mamy”

najpierw wpisałam „matki”

ale brzmiało zbyt bezdusznie


W tych pięciu wersach zawiera się nie tylko świadomość oschłości w relacji córki do matki, lecz także ukryte pragnienie ocieplenia, naprawy tej relacji, wyjścia z obojętności w stosunku do najbliższej osoby. Rozmowa z mamą siedemnastego dnia każdego miesiąca jest nie tyle przymusem, ile wewnętrzną dyscypliną, ustanowieniem nowego porządku w stosunkach międzyludzkich. Postać matki ma zresztą w tej poezji znaczenie symboliczne: jest reprezentantem przeszłości, archaicznego świata – świata „drylownicy do wiśni / flaczarki / makutry”. Wyjazd do matki w wierszu Koniec marca, powrót do matki to sentymentalny powrót do tego, co minione, obudzenie wspomnień o czymś, co zostawiło w jaźni mityczny ślad, jak grochowski Universam, dziś już nieistniejący. W wierszu, którego tytuł nawiązuje do tego wydarzenia (Na zburzenie Universamu), poetka uchwyciła rozpad symbolu dawnego świata. Zasadniczym jego elementem byli ludzie – handlarze uliczni, którzy nie pasują do nowego krajobrazu miasta:

osieroceni sprzedawcy barachła

przytulają się do płyt

wciskają swoje towary

w każdą szczelinę


Universam jest jedną z tych rzeczy, które są obecne we wspomnieniach wielu osób. Podobnie jak zapachy, obrazy, a nawet wrażenia, na przykład zapach mięty nad rzeką. Tym samym takie podobieństwo myślenia wpisuje człowieka w pewnego rodzaju wspólnotę percepcji doświadczeń, która jest podstawą dobrze funkcjonującego społeczeństwa.

W nieco podobnym tonie surowego sentymentu podmiot wyraża swoje zagubienie w kwestii metafizyki. Religia w wierszach Magdaleny Kicińskiej jest elementem tożsamości, kultury wrodzonej, ale też czymś niedookreślonym, czego brak mocno uwiera, choć świadomość tego jest usilnie przez podmiot wypierana. W dwugłosowym wierszu For salvations, press one pragmatyczny podmiot wraca myślą do rozmowy ze świadomym metafizycznego braku partnerem, który wyznaje, że „chciałby jakiejś wiary”. W rozmowie tej dochodzi do przesunięcia semantycznego – dla podmiotu świętym artefaktem jest… telefon:

usta rozchylam po ciało

wybieram je tonowo

w skupieniu właściwym najbardziej żarliwej modlitwie


Ta krytyczna i ironiczna obserwacja własnego przyzwyczajenia wydaje się być prowokacją do refleksji nad obecnym światem zdewaluowanych wartości, w którym trudność sprawia nawet rozmowa z drugim człowiekiem. Wykorzystana w wierszach dosłowność pomieszana z przenośnią pozwala na możliwie najdokładniejsze zrekonstruowanie zdehumanizowanego w sensie emocjonalnym i podzielonego religijnie i ideologicznie świata, a także nieumiejętnych relacji nie tylko w życiu społecznym, ale przede wszystkim w relacji dwojga ludzi. Stosunek do innego człowieka nigdy bowiem nie jest jednoznaczny:

szłam przez planty zbawiając świat

– wpół do dziewiątej

– tak, dziś czwartek

– spódnica się pani podwinęła

ale zbawienia nie będzie:

ziewając połknęłam duszę bezdomnego

budzącego się tuż obok ze snu

odkaszlnęłam od razu


Dusza bezdomnego, połknięta przypadkowo niczym mucha, i w ogóle on sam, nie mieści się w ramach społeczeństwa, a może nawet człowieczeństwa. Sytuacja ta, odczytana w kontekście religijnym, nabiera dramatyzmu, a jednocześnie ironii. Równocześnie wynika z niej, że społeczeństwo stanowi problem nie dla bezdomnego, wyrzuconego poza jego nawias, a właśnie dla mówiącego w wierszu.

Podmiot mówiący w Środkach transportu miota się między niechęcią wobec ogółu społeczeństwa (czy też szerzej pojętej – całej populacji) a tęsknotą za prawdziwą bliskością, ciepłem płynącym z serdecznej relacji międzyludzkiej i zwrotem ku naturze. Poezja ta wyrasta z kryzysu rozumienia własnego istnienia, właściwego ludziom w wieku XXI – wieku nadmiaru informacji, chaosu komunikacyjnego i braku stałości zarówno w sferze emocjonalnej, uczuciowej, jak i bytowej. Mimo tego wiersze Magdaleny Kicińskiej nie są nihilistyczne. Odbicie problemów współczesności w słowie liryki prowadzi do kontestacji, że odpowiedzialnym za stan teraźniejszego świata i za jego naprawę jest zarówno każdy pojedynczy człowiek, jak i ludzkość w ogóle.

Magdalena Kicińska: Środki transportu.
Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2019, s. 68.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.