Cały ten ponury bałagan Wojciech Kudyba opisał w pierwszym tomie Pułaskich. Jego główną postacią jest Józef Pułaski, głowa rodu, który ryzykując utratą majątku, zawiązuje konfederację barską, aby powstrzymać coraz silniejszą rosyjską dominację. Siłą rzeczy konfederacja jest także skierowana przeciwko uległości króla. Bezpośrednią przyczyną jej zawiązania była inspirowana przez carskiego ambasadora Nikołaja Repnina – który faktycznie rządził Polską – próba przeprowadzenia w sterroryzowanym sejmie ustawy zrównującej w Polsce wszystkie wyznania. Na pierwszy rzut oka wygląda szlachetnie, ale kler obawiał się osłabienia roli kościoła rzymsko‑katolickiego, a szlachta tego, że ustawa utoruje prawosławnym Rosjanom drogę do objęcia wysokich stanowisk w Polsce. A to byłoby na rękę Repninowi, sterowanemu zdalnie przez carycę Katarzynę, i prowadziłoby do bezkrwawego przejęcia Polski przez ich państwo.
Konfederacja miała się temu przeciwstawić, a – jak wiemy – tylko opóźniła proces, ale to już inna sprawa. Demoniczny Repnin wobec klęski tej akcji został wycofany przez carycę i znikł z kart powieści Kudyby (choć w historii Polski jeszcze się pojawił). Autor Pułaskich skupia się na walkach konfederacji z Rosjanami i z resztkami wojsk królewskich, no i oczywiście na wewnętrznych konfliktach. Jak to zwykle bywa, natychmiast pojawiły się polityczne intrygi, bo choć poryw konfederatów był może i szlachetny, to jednak natychmiast wysuwają się na pierwszy plan egoizmy, rodzą się spory, które w efekcie osłabiają i tak kiepską siłę militarną konfederacji.
W centrum tego wszystkiego jest rodzina Pułaskich, bo dla Kudyby w niej ogniskują się rozmaite postawy charakterystyczne dla tamtych czasów – to w tym sensie rodzina modelowa. Pisarz stworzył bowiem powieść, wbrew temu, co dotychczas napisałem, o tle zdarzeń; nie o polityce siódmej dekady
Jak większość polskich porywów wyzwoleńczych czy reformatorskich i konfederacja barska była porywem skazanym na klęskę w myśl zasady, że nawet jeśli się nie da ocalić państwa, to trzeba ocalić przynajmniej honor, zgodnie z patetyczną i do dzisiaj wracającą maksymą: „Albo zwyciężyć, albo umrzeć”. Rodzina Pułaskich wychodzi z tego poraniona. To, że majątek obłożono rosyjskimi sekwestrami, jest dokuczliwe, ale przecież nie żyje głowa rodziny, nie żyje jeden z synów, drugi na zesłaniu. Jedynie trzeci – Kazimierz – walczy, broniąc twierdzy, jaką się stał klasztor na Jasnej Górze, i to walczy niezwykle odważnie i konsekwentnie, pozostając wiernym konfederacji. Nie dopuszcza żadnych kompromisów, nie ulega kuszącym propozycjom, które otrzymuje jako wybitny dowódca, i – jak oceniają obserwujący go – polityką się nie interesuje. Branicki wręcz stwierdził, że skoro Pułaski jest abstynentem, to może być „niebezpieczny – fałszywy i do cna zepsuty”.
W drugim tomie powieści Kudyby właśnie Kazimierz, najsłynniejszy przedstawiciel rodu Pułaskich, wysuwa się na pierwszy plan. Jest niezłomnym wojownikiem – pisarz nie pokazuje jego rozterek. Uparcie dąży do celu i zdobywa nie tylko sławę, ale przede wszystkim szacunek, no i nienawiść tych, którzy inaczej obstawili w politycznej grze, jaka się toczy. Zostaje oskarżony o udział w absurdalnym porwaniu króla, tak nieudolnie zorganizowanym i przeprowadzonym, że zdrowy rozsądek podpowiada, iż jako strateg nie mógł mieć nic wspólnego z taką fuszerką, zakończoną uwolnieniem króla po kilku godzinach. Ale był pretekst, by Pułaskiego zaatakować. Musi wyjechać z Rzeczypospolitej i ciąg dalszy dobrze znamy – został bohaterem Ameryki fetowanym do dzisiaj.
Równolegle z wątkiem Kazimierza Kudyba prowadzi wątek jego brata Antoniego, ich siostry Anny, i sporadycznie, matki, wdowy po Józefie, która przeniosła się z majątku do Warszawy. Ważna jest postać Antoniego, bo jeśli Kazimierz jest symbolem waleczności i niezłomności, to jego brat – kunktatorstwa. Póki żył ojciec, człowiek jednak dość despotyczny, Antoni był związany z konfederacją. Natomiast na zesłaniu, już na własny rachunek, zaczął brylować w towarzystwie Rosjan i na prowincji, gdzie przebywał, cieszył się sporą popularnością, a w końcu walczył po stronie Rosjan z powstaniem Pugaczowa. To jakby powieściowy rewers losu Kazimierza – też walczył „pod obcą flagą”, ale niesłuszną. Kazimierz swoją walkę opłacił życiem, Antoni został doceniony przez carycę, która zezwoliła mu na powrót do Polski. A tu był konsekwentnym rzecznikiem Rosjan i raczej chlubnej karty swoimi decyzjami nie zapisał.
To jest główna sprawa w tej powieści – wolność młodych ludzi wychowanych w ten sam sposób, którzy odmiennie kierują swoimi życiowymi drogami. Kudyba nie prześwietla tej sprawy, nie psychologizuje, pokazuje ją jedynie i podsuwa do przemyślenia. Jak to się dzieje, że ludzie ukształtowani przez jedną tradycję ruszają w odmiennych kierunkach? Przecież razem ćwiczyli, doskonalili sztukę walki, słuchali tych samych wystąpień ojca, doznali tej samej troski matki, a jednak jeden został wojownikiem, a drugi w gruncie rzeczy sybarytą, który jeśli wojował, to z egoistycznych powodów.
Myślę, że Kudybę w trakcie pisania powieści interesowały przede wszystkim podziały, jakie biegną przez naród i z taką samą intensywnością przez rodziny. I że dotyka to przede wszystkim mężczyzn – kobiety, także w Pułaskich, stoją z daleka od bieżącej polityki. Doświadczają jej, bywają jej ofiarami, ale bardziej skupiają się na wartościach – nazwijmy je tak – podstawowych. Tak to Wojciech Kudyba „rozrysował” w swojej powieści, która – jeśli prawidłowo odczytuję jego intencje – używa zdarzeń historycznych jako wehikułu umożliwiającego mówienie o dzisiejszych sprawach i podziałach.
Na razie jest to opowieść o ludziach, którzy postanawiają wziąć los kraju we własne ręce i uratować, co się da, a bardzo to w duchu polskiego patriotyzmu i opowieści Sienkiewicza.