Już wkrótce przyjaciół poróżni stosunek do „państwowości” właśnie, ale latem 1963 roku ich wspólna wycieczka do Jędrzejowa, Krakowa i Chęcin2 dużym i wygodnym citroënem Jerzego Lisowskiego w towarzystwie Anny Baranowskiej i Wiesława Kępińskiego była nie tylko możliwa, ale i zapewne przyjemna. Świat „Twórczości” nie wyszedł jeszcze bowiem z orbit – jak ujął to później Iwaszkiewicz3. Wraz z publikacją Listu 34 w marcu 1964 roku, a następnie niesławnego dokumentu – podpisanego również przez Iwaszkiewicza – zwanego Listem 600 skończyła się pewna epoka w dziejach jednego „z najlepszych pism literackich w Europie”4. Między redaktorem naczelnym a „częścią środowiska” otworzyła się „głęboka przepaść”, która „nie została zasypana już nigdy”5. Zamarło lub zmąciło się też wówczas na dłużej lub krócej wiele „literackich” przyjaźni, w tym ta z Julianem Stryjkowskim6, z Jerzym Andrzejewskim, Pawłem Hertzem, poniekąd też z Jerzym Lisowskim7.
Czy poszło wówczas o Fabula rasa Edwarda Stachury9? Najprawdopodobniej tak. Cokolwiek było jednak kroplą przepełniającą czarę, w lutym 1978 roku kielich był już pełen. W redakcji „Twórczości” – jak przypomniał w radiowym wywiadzie Stryjkowski – „widniał napis-hasło: U nas jednomyślność nie obowiązuje”10. Naturalnie, dochodziło więc do kłótni „na kolegiach”, nieporozumień między redaktorami, zadrażnień na najwyższym szczeblu, jak np. wtedy gdy Stryjkowski, dbając o wyśrubowane standardy i pozostając wierny swoim kryteriom wartościowania literatury, nie puścił Martwej pasieki Iwaszkiewicza11. Czasem, broniąc swoich decyzji, kierownik działu prozy stawiał sprawę na ostrzu noża. Na przykład w 1970 roku:
Niespełna trzy lata później, tym razem po kłótni w sprawie Artura Sandauera, Stryjkowski zanotował:
Z kolei 26 lipca 1976 roku po podpisaniu Apelu 13 w sprawie uwolnienia robotników z Ursusa i Radomia Andrzej Kijowski zapisał w diariuszu: „Stryjkoś i ja będziemy chyba wywaleni z redakcji”13, a pół roku później autor Austerii sam zredagował nawet krótki tekst rezygnacji z pracy. Nie wysłał jednak tego pisma adresowanego do Iwaszkiewicza14, być może dlatego, że mniej więcej w tym samym czasie autor dopiero co wydanego Zarudzia ofiarował mu tę swoją książkę z następującą dedykacją:
Juljanowi Stryjkowskiemu
w znaku zgody i niezgody
w znaku harmonii i dysharmonii
w znaku wiosny i zimy
w znaku przymierza i posłannictwa
Ostatnie redakcyjne zdjęcia, ze wspólnej „rybki” z 21 grudnia 1979 roku, będącej jednocześnie spotkaniem jubileuszowym z okazji 25-lecia kierowania „Twórczością” przez Iwaszkiewicza, a więc w dwa lata po odejściu Stryjkowskiego z redakcji, są bardzo serdeczne, sugerują, że na jakiś czas przyjaciele znów znaleźli się w znaku zgody, przymierza, harmonii i wiosny15. Również wygłoszone w tym roku radiowe przemówienie Stryjkowskiego o Iwaszkiewiczu pełne było atencji i tonów koncyliacyjnych:
[…]
W tym też czasie (luty–marzec 1958 roku) w listach pojawia się zaproponowany przez Iwaszkiewicza pseudonim Stryjkowskiego: Tosłowo. Ta enigmatyczna formuła świadczy o bliskości i emocjonalnej zażyłości, o tworzeniu własnego słownika, zrozumiałego jedynie dla zainteresowanych. To również czas, kiedy Iwaszkiewicz dedykuje Stryjkowskiemu opowiadanie Jadwinia. Dzień kwietniowy (1959). Także w korespondencji Iwaszkiewicza z Jerzym Lisowskim z 1960 roku ta zażyłość ze Stryjkowskim jest dobrze widoczna. Postać „Aronka” pojawia się w tych listach regularnie, często w ciepłym, humorystycznym – choć bywa i nieco ironicznym – oświetleniu. Iwaszkiewicz pisał np.: „Anka orze, ale inni nic nie robią (Arełe robi fochy)”, „nic nie piszę, czemu Aronek nie chce wierzyć. On w ogóle jest niedowiarek”, „nic nie piszę ku wielkiej uciesze Aronka”, „Wyobrażam sobie, jak by Arał mnie za to powiedzenie skarał. Ale on jest anioł dobroci, taki kapryśny aniołek, który mi [się?] też trochę zalał”20 itd.
Po 1964 roku zarówno życie, jak i korespondencję Iwaszkiewicza ze Stryjkowskim zdominował dystans. U obu przyjaciół narosło poczucie krzywdy, wzajemnego niezrozumienia, rozczarowania. Choć, dodajmy na koniec, pojawiały się też próby podtrzymania czy połatania dawnej relacji, np. Iwaszkiewicz dedykował Stryjkowskiemu nostalgiczne opowiadanie Sny (1974) – rzecz o słowach, dźwiękach, obrazach, które splatając się, ewokują przeszłość i na moment przynajmniej przywracają ją do istnienia. Sprawiają, że znów pachnie „świeżością, wiosną, szczęściem”21.
[cały tekst można przeczytać w numerze]