1660, 3 maja – pokój ze Szwecją w Oliwie. Wysiadam z Wehikułu Czasu w Domu Zarazy. Pani Poczman telefonuje po znajomych, aby zaprosić ich na kolejną część Alfabetu Literackiego. Zaplątani w czasoprzestrzenną pętlę, z zadziwieniem spostrzegamy posłów polskich i szwedzkich w fantazyjnych strojach z epoki. Moja Mama uśmiecha się i komplementuje kapelusz pani Poczman. Pani Poczman przyjmuje w biurze prezydenta Gdańska, którego w ostatniej chwili Ketling ratuje przed ciosem Radziwiłła. A może samego króla Gustawa. Szwedzi siedzą nasrożeni, Polacy pieką na rożnie kilka kapłonów.
1733–1763 – panowanie Augusta
1764–1780 – wczesne Oświecenie w Polsce. Parkuję Wehikuł Czasu w Wilanowie. Akurat koncert daje tam niemiecka grupa Rammstein. Znowu myślę, że zwariowałem, ale od wariata odróżnia mnie to, że nim nie jestem. Jestem za to na żółtych papierach, które pozwalają mi się dostać na koncert Rammstein. Jak przystało na epokę Oświecenia, Oświecenie jest pierwszorzędne.
1983, 23 czerwca – znowu mam pięć lat.
Sytuacja rynkowa i stopa życiowa. Kiedy wysiadamy z Wehikułu Czasu, mam wrażenie, że jestem Robinsonem Crusoe, a mój pilot Piętaszkiem. Piętą Achillesa pozostaje brak orientacji w czasoprzestrzeni, który możemy nazwać dezorientacją i przypisać roztargnieniu. Tu przypomina mi się anegdota o Dalim, który usmażył na patelni zegarek, patrząc na jajko trzymane w dłoni.
1988, 1 maja – podczas pochodu pierwszomajowego gubię mamę i tatę. Jakiś gruby pan podaje mi watę cukrową i próbuje mnie przekupić kolą i frytkami.
508 p.n.e. – mam zawroty głowy, ale jestem zmuszony do lądowania w chwili, gdy Rzymianie pokonują Etrusków.
238 n.e. – ląduję na Czarnym Lądzie, w czarnej dupie. W samym środku powstania, które wybuchło w nocy, czarnej jak zadek murzyna Bantu. Murzyni myślą, że jestem Rzymianinem. Podchodzą do mnie i otaczają. Próbuję przekupić ich ciastem, które w Polsce nazywamy murzynkiem. Noc. Potem znowu świt. Murzyńskie kobiety unoszą się nade mną. Martwy sen, w którym twarz Murzynki wydaje mi się owocem granatu. Wybuch epidemii w wiosce. W ostatniej chwili zażywam odtrutkę. W swoim perpetuum mobile mam panaceum. Paracelsus wskazuje temperaturę, w której ścina się białko. Muchy tse‑tse spacerują po szklanej tafli kabiny mojego Wehikułu.
1232 – Wehikuł ląduje tym razem w Lombardii. Idę do lombardu, gdzie zastawiam laptopa, by za otrzymane pieniądze kupić bilet na koncert Lombardu. Nucę w myślach „Przeżyj to sam”, obserwując, jak ulicami miasteczka przemieszcza się papieska lektyka. Papież wygląda przez okno i macha do mnie, bo rozpoznaje we mnie swego nieślubnego syna.
1440–1493 – you may say I am a dreamer, but I am not the only one. Fryderyk
1660–1685 – święto rewolucji za panowania Karola
1841 – radykałowie obejmują władzę w kantonie Aargau. Wehikuł pomylił Chiny ze Szwajcarią w chwili, gdy wpisałem wyraz kanton. W końcu to chiński sprzęt kupiony za pieniądze z konta w szwajcarskim banku. Ma szwajcarski, kwarcowy zegar i specjalną lodówkę na czekoladę i ser.
1943 – wariacje wołyńskie. Wehikuł ląduje u podnóża wzgórza, w samym środku wołyńskiej rzezi.
1848, 17 kwietnia – rząd austriacki ogłasza zniesienie pańszczyzny i zapowiada wypłatę odszkodowań dla dziedziców. Wehikuł ląduje u podnóża wzgórza na krótko przed wybuchem tak zwanej rabacji galicyjskiej. Spotykam Jakuba Szelę, który wymienia kilka zdań z Radkiem Rakiem na temat nagród literackich. Radzi mu, jak zdobyć Nike. Zresztą, kiedy się bacznie przyjrzeć: większość chłopów ma twarze dziwnie znajome, przypominające pisarzy współczesnych: od Reymonta po Orbitowskiego…
poł.
1025 – Wehikuł Czasu parkuję przy katedrze gnieźnieńskiej, gdzie odbywa się właśnie koronacja Bolesława Wielkiego na pierwszego króla Polski. Próbuję przedrzeć się przez tłum ochroniarzy i dziennikarzy telewizyjnych. Przez ciżbę stłoczonych ciał dostrzegam Jacka Kurskiego leżącego krzyżem. Obok leży pijany Jacek Kuroń z termosem.
1295 – wehikuł ląduje w samym środku kolejnej koronacji. Tym razem arcybiskup Jakub Świnka próbuje nałożyć koronę na głowę Przemysła
1433, 9 stycznia – parkuję wehikuł na mocy przywileju krakowskiego tuż obok konnego wozu Jagiełły. Wymieniamy się wiadomościami na temat historii lokomocji i motoryzacji. Władysław nie może uwierzyć, że UE
1525, 8 kwietnia – ląduję w Krakowie. Trwają mocowania pokojowe między Polską a Zakonem. Rycerze w białych płaszczach z czarnym krzyżem wykłócają się z Polskim Czerwonym Krzyżem o prawo do logo. Do sporu włączają się Szwajcarzy. Spór rozstrzyga Wilhelm Tell, który zjada pozostawione na parapecie jabłko. To jabłko bogini Eris, na którym napisano pomyłkowo dr Irena Eris. Jungingen wpada w szał i przeprowadza rzeź niewiniątek. Hohenzollern klęka przed Zygmuntem Starym, ale jakoś tak bez przekonania. Rano jesteśmy pijani i ciągle ślepniemy od świateł. Żulczyk i Strachota kradną butelkę burbona bezzębnemu kloszardowi.
1594–1596 – Wehikuł wylądował w samym środku powstania kozackiego pod wodzą Seweryna Nalewajki.
1660, 3 maja – pokój ze Szwecją w Oliwie. Próbuję naoliwić Wehikuł.
1733–1735 – wojna o tron polski między Stanisławem Leszczyńskim a Augustem
1793, 23 stycznia – drugi rozbiór Polski. Znowu pojawiam się nie w porę. Wojska pruskie i rosyjskie, jak robaczki, widnieją na mapie Rzeczypospolitej, która kurczy się w zawrotnym tempie. Moja rodzina woła o pomoc, pozbawiona gniazda. Staram się im zatem pomóc, zabierając jej część do przyszłości.
1807, 21 grudnia – zniesiono poddaństwo w zaborze pruskim w tym samym momencie, w którym mój Wehikuł wylądował w Brombergu.
1827 – pierwszy sejm prowincjonalny w Poznaniu. Pierwszy jestem na posiedzeniu, a to dzięki nowoczesnym właściwościom Wehikułu. Nudzę się, bo większość posłów ciągle tkwi w bufecie. W końcu wbiega poseł Sterczewski z torbą z Ikei i krzyczy coś o dzieciach z Michałowa, a tuż za nim posłanka Jachira z transparentem, na którym stoi jako żywo:
1836–1846 – Towarzystwo Demokratyczne Polskie próbuje odgryźć mi członka.
1846, 18 lutego – wojska austriackie wkraczają do Krakowa, w chwilę po wyjściu z Wehikułu zamawiam na hali targowej kumpir.
1876 – powstanie pierwszych kółek socjalistycznych wśród robotników warszawskich. Babcia Magdy Gessler przynosi swojemu bratu, przypominającemu Piotra Ikonowicza, ikonę Świętego Piotra.
1871 – ląduję w Poznaniu w chwili, gdy Wielkie Księstwo Poznańskie włączane jest przemocą do Związku Północnoniemieckiego. Niemcy blokują transfer Lewego do Barcelony. Niemcy plują w twarz Marii Konopnickiej, która pali marychę wespół ze swą kochanką o twarzy Anne Banncroft.
1905 – w Galicji powstaje Stronnictwo Narodowo‑Demokratyczne. Wysiadam z Wehikułu Czasu, a Dmowski krzyczy do mnie z oddali, zauważając snop mojej fryzury: Paderewski, paszoł won! Długo tłumaczę mu, że się pomylił. Sprawdza, czy potrafię grać na pianinie. Nie potrafię, ale Dmowski nie wierzy. Twierdzi, że mam dłonie pianisty. W końcu na horyzoncie pojawia się Adam Wiedemann, który z oddali przypominać może Adama Mickiewicza. Wiedemann mówi, że mnie zna i że z pewnością nie potrafię grać na fortepianie. Odpowiadam wkurzony: A ty gówno wiesz o Led Zeppelin!
1918, 18 listopada – Józef Piłsudski spada z Kasztanki.
1919, 26 stycznia – wybory.
1922, 8 stycznia – wybory do sejmu w Wilnie. Ląduję w chwili, gdy Robert Burnejka, czy też jego pradziad, mierzy się na pięści z dziadem Pudzianowskim, czy też jego dziadem. Wygrywa wolność.
1923 16–17 maja – pakt lanckoroński. Wehikuł Czasu ląduje
2022, 15 sierpnia – jestem w domu rodzinnym w Sobowie, jak Rodion Raskolnikow.
1926, 17 marca – przychodzę na świat w Ełku jako
Wechikuł Czasu zatrzymuje się w miejscu, które nie jest miejscem, w czasie bez czasu, nie mając w sobie nic prócz pustki, która jest gorejącą tęsknotą doprowadzoną na skraj wyczerpania.
Powojenne przemiany gospodarcze – książka składa się z trzech zasadniczych części: Narodziny, Życie i Śmierć. Ta książka to twoje życie, Czytelniku Paskudniku!
[…]
[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]