Cusk urodziła się w Kanadzie i spędziła wczesne dzieciństwo w Kalifornii, ale jej rodzice wrócili do rodzimej Wielkiej Brytanii, kiedy miała siedem lat. Jest więc pisarką na wskroś brytyjską. Ma troje rodzeństwa, uczyła się w prywatnej szkole katolickiej i skończyła angielski na Oksfordzie – w Wielkiej Brytanii to już mówi wszystko, a w każdym razie wszystko, co istotne, to znaczy, do jakiej klasy społecznej należy (wyższej średniej). Do swojej biografii klasowej Cusk dodała imponującą biografię pisarską. Napisała dotychczas jedenaście powieści i cztery książki klasyfikowane jako non-fiction, z których trzy to de facto wycinki jej autobiografii, a jedna – zbiór esejów. Stworzyła też kiedyś głośną adaptację Medei Eurypidesa (w której Medea nie zabija swoich dzieci) dla londyńskiego teatru Almeida. Uczy na co dzień twórczego pisania na londyńskim uniwersytecie Kingston. Niedawno zapowiedziała, że w związku z Brexitem zamierza wynieść się do Francji.
Jej najnowsza rzecz, wydana w ubiegłym roku powieść Second Place (Drugie miejsce), znalazła się na liście książek nominowanych do najważniejszej nagrody przyznawanej w Wielkiej Brytanii – Bookera. Cusk była już wcześniej raz nominowana do Bookera. Miała też nominacje do kilku innych nagród, jedyne dwie zdobyła jednak na początku kariery – Whitbread (w 2006 roku nazwa została zmieniona na Costa, a w lutym tego roku nagroda zakończyła swój żywot) za debiut oraz nagrodę im. Somerseta Maughama dla młodych pisarzy, przyznawaną przez brytyjskie Stowarzyszenie Autorów. Cusk nie zajmuje się tematami wzbudzającymi dziś największy rozgłos, czyli, mówiąc ogólnie, oskarżaniem bogatego białego człowieka, w szczególności mężczyzny. Nie pochodzi z byłych kolonii, więc nie żali się na imperium brytyjskie i kolonializm, nie jest też przedstawicielką proletariatu, żeby móc opisywać trudne dzieciństwo na osiedlu komunalnym. Nie należy do mniejszości seksualnej, nie była więc ofiarą dyskryminacji na tym tle. Pisze wprawdzie o życiu kobiety i jej zmaganiach, na przykład z macierzyństwem, ale w sposobie, w jaki to robi, nie ma prośby o współczucie – tylko złość. Przeciwnie, swoim chłodem (recenzenci jej książek często podkreślają, że ma serce z lodu), bezkompromisową inteligencją i erudycją budzi często niechęć, a nawet nienawiść – na przykład użytkowniczek popularnego portalu internetowego Mumsnet, na którym matki, zwykle z klasy średniej, wymieniają się informacjami o szkołach, zajęciach pozalekcyjnych itd.
Cusk przeszła ciekawą drogę pisarską. Zaczynała od powieści obyczajowych (w tym na przykład wydane w Polsce Życie na wsi, o młodej prawniczce, która przeprowadza się na wieś, albo Arlington Park, o pięciu kobietach na bogatych przedmieściach nienazwanego miasta). Pozostawała zawsze blisko delikatnej satyry społecznej i problematyki relacji międzyludzkich w środowisku, z którego się wywodzi. Jak sama mówiła, m.in. w opublikowanym przez „New Yorker” wywiadzie w 2018 roku, nigdy jednak nie interesowały jej przesadnie fabuły i konstrukcje, a bardziej życie, pisanie zaś było dla niej raczej formą myślenia o życiu niż budowania struktur. Napisała też trzy książki wprost autobiograficzne, formalnie bardzo podobne do swoich powieści – jak dla mnie podobne do tego stopnia, że czytam oba gatunki właściwie tak samo. Pierwsza z tych autobiografii, napisana w 2001 roku i wydana w Polsce w 2014 pod tytułem Praca na całe życie: o początkach macierzyństwa, opowiada o zmianach, jakie zaszły w życiu jej i jej męża, kiedy została matką. Obok passusów o rodzicielstwie, które znajdziemy w Mojej walce Karla Ovego Knausgaarda, to najlepsze i najszczersze – ze znanych mi – współczesne opisy rodzicielstwa. W tej i dwóch kolejnych powieściach autobiograficznych – Ostatnia wieczerza, o rodzinnej wyprawie do Toskanii (wydanie angielskie 2009, polskie 2010), oraz Po: o małżeństwie i rozstaniu (2012, 2013) – Cusk stworzyła trylogię autobiograficzną, którą ciekawie jest porównywać z przebojem Norwega, zarówno z powodu ich wzajemnych podobieństw, jak i różnic. Knausgaard, który zresztą również mieszka teraz w Londynie (przeniósł się tutaj z czwórką dzieci, by związać się ze swoją brytyjską wydawczynią, a jego była żona Linda, znana wszystkim czytelnikom Mojej walki, przyjechała za nim), w sześciu opasłych tomach opisał całe swoje życie z niesłychaną, bezprecedensową bezpośredniością. Cusk pisze nieco inaczej. Mniej w jej tekstach opisów jedzenia płatków z mlekiem przed trzydziestu laty, a więcej eseistycznej refleksji. Choć jest równie wrażliwa na szczegół – ręczniki w pokoju hotelowym, prowadzenie samochodu po szosie, smak pomidorów – szybciej przechodzi od niego do namysłu. Jej styl jest bardziej skomplikowany i finezyjny. Jest znacznie ostrzejsza w ocenach. Również potrafi wspaniale unaocznić świat, w tym ten należący do członków jej rodziny, z ich myślami i uczuciami, jest w tym jednak bardziej dyskretna i intelektualna. Więcej pozostawia wyobraźni. Podejrzewam też, że boi się ekshibicjonizmu. Mimo to jej książka Ostatnia wieczerza musiała pójść na przemiał z powodu pozwu złożonego przez opisane w niej osoby, poznane na wakacjach. Jej książki są krótsze, nie tworzą zaplanowanego cyklu. Nie opisała też całego swojego życia, jak Knausgaard, ale jego drobne wycinki. Chętniej też koncentruje się na innych, poznawanych po drodze ludziach.
Nawet naprawdę dyskretny opis wydarzeń po rozwodzie zawarty w Po: o małżeństwie i rozstaniu wzbudził jednak niechęć wielu recenzentów i spowodował skandal literacki. W „Guardianie” nazwano jej ton protekcjonalnym (wobec byłego męża). Camilla Long z „Sunday Times” określiła Cusk mianem „niezrównanej narcyzy”, a recenzent tygodnika „Spectator” wręcz nazwał ją „skoncentrowaną na sobie i użalającą się nad sobą idiotką”.
A przecież Cusk nie napisała jednej dziesiątej tego, czego cały świat dowiedział się od Knausgaarda – na przykład o jego chorującej na depresję maniakalną żonie, pijącej teściowej itd. W zasadzie nie odkryła żadnych szczegółów, nawet tego, dlaczego się rozwiedli. Pozwoliła sobie na kilka cierpkich uwag o mężu i chłodny opis własnych uczuć po rozstaniu, to wszystko.
Być może z powodu tych problemów w kolejnej trylogii, którą rozpoczyna powieść Kontury (wydanie angielskie 2014, wydanie polskie 2016), stworzyła coś w rodzaju nowego typu powieści. Forma jest fabularna, ale bardzo bliska autobiografii. W perypetiach głównej bohaterki, Faye, z łatwością rozpoznajemy lekko tyko zawoalowane fakty z życia Cusk. Pułapki emocjonalnej, jak i ryzyka, że znowu zostanie uznana za „narcyzę”, unika jednak nie tylko poprzez ten wątły sztafaż, lecz przede wszystkim przez przeniesienie punktu ciężkości z życia narratorki na postaci, które spotyka ona w swoich peregrynacjach. Cusk, już w swoich tekstach stricte autobiograficznych zainteresowana często bardziej innymi niż sobą – wbrew niemądrym, według mnie, oskarżeniom – w tej nowej trylogii wciska ten pedał do podłogi. Otrzymujemy trzy powieści, od których nie można się oderwać, w których narratorka jest niemal całkowicie przezroczysta – unosi się jak liść niesiony przez fale wydarzeń. Kontury opowiadają o sympozjum literackim w Atenach, a raczej o osobach, które narratorka tam spotyka. Nietłumaczona na polski powieść Transit [Tranzyt] (2017) to rzecz o przenosinach bohaterki wraz z jej dwoma synami (w rzeczywistości Cusk ma dwie córki) do Londynu po rozwodzie i latach spędzonych na wsi, ale sama Faye jest tylko słuchaczką zwierzeń napotykanych po drodze osób – na przykład robotnika, który remontuje jej nowe mieszkanie albo jednego z ojców pod szkołą dzieci. W Kudos [Uznanie] (2018), również niewydanej dotychczas w Polsce, spotykamy Faye na kolejnych festiwalach literackich – w Niemczech i w nienazwanym miejscu, ale najpewniej w Portugalii. W tych trzech powieściach Cusk zupełnie zrywa z autoanalizą i tworzy rodzaj długich, nowoczesnych w stylu „charakterów”, jak u Zofii Nałkowskiej, które spaja tylko to, że w pewnym czasie i miejscu przewijają się przez życie bohaterki i zostają wplecione w jej myśli. To także jakby nowoczesna opowieść Szecherezady albo Dekameron, a – sięgając po tradycję brytyjską – Opowieści kanterberyjskie Chaucera.
Najnowsza powieść Cusk, Second Place, to historia pisarki, która wraz z drugim partnerem kupuje posiadłość na wsi i zaprasza do niej znanego malarza. Malarz pojawia się wraz z dziewczyną, młodszą o pokolenie, po czym, wśród fascynujących rozmów i niespodziewanych erupcji uczuć, następuje artystyczno-erotyczna monachomachia, która doprowadza do czasowego rozstania pisarki z mężem. To również jedna z niewielu jak dotychczas znanych mi powieści tematyzujących
O ile Cusk po trzech książkach wprost autobiograficznych, które sprawiły jej wiele problemów, postanowiła wrócić do bardziej fikcyjnej formuły – a także, w trylogii Zarys, poszukać w ogóle nowych środków – odwrotną woltę zrobiła w ostatnich latach inna ceniona brytyjska pisarka, Deborah Levy. Zaczynała ona jako dramatopisarka wystawiana m.in. przez Royal Shakespeare Company. Potem napisała w sumie osiem powieści, zwykle poświęcając je relacjom między kobietami; w Polsce ukazały się Płynąc do domu (wydanie angielskie 2011, polskie 2019) i Gorące mleko (2016 i 2017). Była trzykrotnie nominowana do Bookera, a dwa razy znalazła się wśród finalistów. Pewnego dnia Lévy otrzymała zamówienie, by odpowiedzieć na esej Orwella Czemu piszę?. Tak powstała pierwsza z jej trzech książek autobiograficznych (żadna nie została dotychczas wydana w Polsce) Things I Don’t Want to Know [Rzeczy, których nie chcę wiedzieć] (2014), w której pisze żartobliwie i zarazem przejmująco o kryzysie w życiu, smutku, pisaniu, wyzwaniach kobiecości na różnych etapach życia, a także o swoim dzieciństwie w RPA. Lévy urodziła się w Johannesburgu jako córka białych Południowoafrykańczyków – jej ojciec był synem litewskich Żydów, matka pochodziła z kolonialnej rodziny brytyjskiej. Z powodu zaangażowania ojca w walkę z apartheidem musiała z rodziną uciec z kraju i jako nastolatka wylądowała na przedmieściach Londynu. W kolejnej autobiograficznej książce, The Cost of Living: A Working Autobiography [Koszt życia: Autobiografia w tworzeniu] (2018) opisuje próbę stworzenia na nowo domu z dwiema córkami po rozwodzie i bez pieniędzy. W Real Estate [Nieruchomości] (2021) opowiada o potrzebie stabilizacji finansowej i posiadania na własność domu, a także o opuszczeniu gniazda przez studiującą córkę i swojej, wyzwalającej, wyprawie na stypendium do Paryża. Krótko mówiąc, podobnie jak Cusk nie tworzy fabuły – po prostu rozmyśla o swoim życiu.
Obie pisarki, Cusk i Lévy, piszą o współczesnej kobiecej walce o przetrwanie pośród rozpadających się relacji, kryzysów, dorastania dzieci, problemów finansowych, przyjaźni, twórczości. Obie są szczerymi i błyskotliwymi obserwatorkami życia, własnego i cudzego. Proza Cusk jest chłodniejsza, Lévy bardziej namiętna. Żadna z nich nie wyprawiła się w tak radykalną podróż do początku i kresu samych siebie jak Knausgaard. Ich książki autobiograficzne są cieńsze, skromniejsze, mniej pompatyczne, bardziej przygodne, nie starają się też objąć w szczegółach epopei całego życia. W większym stopniu starają się opisywać innych. Być może słuszne by było powiedzieć, że są pod tym względem bardziej kobiece. Obie pisarki uważam za naprawdę wspaniałe, a ich trylogie autobiograficzne za doskonały przewodnik po myślach i uczuciach dzisiejszych inteligentnych kobiet na zachodzie Europy. Już dzięki samym Cusk i Lévy można powiedzieć, że literatura brytyjska jest dziś w zupełnie dobrej kondycji.