bez oklepywań i przetoczeń cudzej krwi,
bez rurek z zupą, piszczących wykresów
na ekranie świata,
bez kłucia w żyłę,
i sterylnych chwil rozciągających dzień w tydzień,
tydzień w miesiąc,
bez milczenia, gdy nadmiar słów,
gdy nie ma już głosu
do znajomych i ich pocieszeń,
bezdźwięcznej odpowiedzi z gasnącej klatki,
która do końca będzie się rwać w oddychanie,
w lesie, między pniami,
we mchu,
bez poszukiwań, apeli,
zdjęcia mojej twarzy online,
bez węszących za mną psów,
po prostu jak inni, jak miliardy innych
mają szczęście zrobić to.