Pośród gwiazd
Wraz z narodzinami
Matek
Lub idei matek
Zawiązał się los
Ludzi
Choć żaden tego nie
Widział
Wystarczyły trzy
Pierwiastki
A wszystkie były z
Gwiazd
Czyli znikąd
Tak stanął nagi
Ssak
I tak powstała miłość
A wraz z nią
Pierwsze mleko
Potem była wojna
Światów
W której zło walczyło z dobrem
Miało gdzie
– wymarły właśnie dinozaury
Na gęstej od drzew
Scenie
Niepokojone przez nikogo
Wieczne igrzyska śmierci
Lecz śmierć nie nadchodzi
Bo panuje wieczne dziś
Nuda i lęk bogów
W odpowiedzi na wieczność
Powolne prace biura
Nad wiecznością i
Kresem
Prace biurowe
Wynalazki betonu, kopuły
I innych rzeczy
Które będą czekać
(na lepszy moment)
Wreszcie, po wielu
Setkach wieków
Lecz kto to obliczy
Rodzi się labirynt
Tasak o dwóch ostrzach
I byk
A wraz z nimi
Inteligencja
Niepewna swego
Kroczy, lecz błądzi jeszcze
I w końcu zabija
I oto religia
Coś na kształt przeprosin
Ociosane myśli
Westchnienia i dary
Wszystkie w marmurze
Farba spływa po
Latach
W nadziei skąpane
Myśli
(kobiet, młodzieńców
i dzieci)
W kamieniu śpi sztuka
Nikt na nią nie
Patrzy
Wiatr próbuje
Wyrzeźbić to, co
Porzucił człowiek
Tępi nos i głowy
Ścina ręce
Zimową porą pomaga
Mu morze
Korekta optyczna
– tak po setkach
A może setkach tysięcy
Lat opiszą to
Zjawisko kiepsko
Wykształceni Europejczycy
W podsumowaniu
Doktoratu o Ziemi
Wyłania się zdanie
– sztuka, wielkie
Budowle starożytności,
Niektóre widoczne
Nawet z kosmosu,
Były znacznie częściej
Szpitalami niż
Dziełami sztuki
Ich rola religijna
Była zaś przechodnia