Przystanąłem przy bezdomnym mężczyźnie
przygotowującym się do snu na ulicy okrytym
szmatami papierem i folią dałem mu nieco
peset i zagadałem życzliwie powiedział
że kiedyś był kapitanem statku prującego
fale La Platy ale zgubił samego siebie
potem mijałem go jeszcze kilka razy a on
zawsze unosił dłoń w geście powitania
za każdym razem miałem chęć wziąć
go pod ramię i poprowadzić do mojego
pokoju w luksusowym hotelu gdzie
przespałby się w wygodnym łóżku
wziąłby prysznic i poszedł na
śniadanie
jeśli nie zrobiłem tego to nie
ze względu na smród i brud
za zagrzybionymi paznokciami
wiedziałem że obsługa hotelu
nie pozwoliłaby wziąć go
na górę
a przecież jesteśmy tak samo
ludzcy tak samo zagubieni
i tak samo wciąż
osuwamy się
w śmierć