Trzeba tu dodać, że również o Stowarzyszeniu Sztuki Permanentnej, które Jarowiecki mianuje wydawcą omawianego tytułu, niczego nie udało się w internecie odnaleźć. Nie można wykluczyć, że gruntowniejsze poszukiwania mogłyby przynieść bardziej owocne rezultaty, nie one są jednak celem niniejszych rozważań.
Pismo nazywa się więc „Szkice. Magazyn artystyczno-kulturalny” (zarówno winieta, jak i stopka redakcyjna proponują nieco manieryczny zapis „SZKICe”), liczy sobie 64+4 strony zeszytowego formatu A4 i ma miękkie lakierowane okładki. W stopce znajdujemy dane o redaktorze naczelnym i wydawcach zgodne z zapisem Biblioteki Narodowej (nie ma natomiast nic o Stowarzyszeniu Sztuki Permanentnej, nie ma też, co nieco dziwi, numeru ISSN ani odnotowanego przez BN określenia „okolicznościowy magazyn kulturalny”). Na dole okładki pomieszczono adnotację „Numer trzeci (żółty); Kraków 1992”, można więc przypuszczać, że interesujący nas zeszyt, skądinąd jedyny, którym dysponujemy, ukazał się jesienią lub wczesną zimą tego roku. O charakterze numerów poprzednich możemy dowiedzieć się ze skróconych spisów treści pomieszczonych na stronie drugiej pod wstępniakiem redaktora naczelnego. W numerze pierwszym („czerwonym”) mieliśmy więc kohabitację Piwnicy pod Baranami (opowieści Piotra Skrzyneckiego, Joanny Olczak-Ronikier i Kazimierza Wiśniaka oraz wybór prac literackich i plastycznych Wiesława Dymnego) z Tomaszem Budzyńskim i Maciejem Maleńczukiem, a także Bogusława Schaeffera i arcymodny wówczas w Krakowie skandalizujący kolektyw artystyczny Tarcyhrabia Wujo Plujo. W nocie przypominającej drugi („niebieski”) numer pysznią się natomiast nazwiska Krystiana Lupy, Tadeusza Kantora, Jana Błońskiego, Mikołaja Grabowskiego i Jerzego Beresia. (Natrafiliśmy ostatnio na niepewne, ustne przekazy, że później ukazał się także czwarty i ostatni numer pisma, niewiadomego koloru, ale nie udało się tego potwierdzić). Zawartość pierwszych zeszytów świadczy niewątpliwie o redakcyjnych ambicjach, dynamice i zdolności pozyskiwania prominentnych autorów. Potwierdzeniem rzutkości redakcji (a może wydawców?) są także pomieszczone w numerze trzecim reklamy, w tym całostronicowe, ogłoszenia Banku Przemysłowo-Handlowego, PKO BP i Deni Cler. Jeśli chodzi zaś o zasadnicze treści owego numeru, to na okładce, na żółtej apli nad winietą, wypisano:
Oddajmy jednak redakcji „Szkiców” sprawiedliwość: zapowiedzi nie są gołosłowne. Numer otwiera substancjalny wywiad z Witoldem Lutosławskim (autorstwa Krzysztofa Piotrowskiego), a dalej mamy teksty m.in. o Cage’u, Messiaenie i amerykańskim minimalizmie. Stronę Szatana (oraz Zła sensu largo, a także herezji ze wskazaniem na katarów) reprezentują rozmowy z Jerzym Prokopiukiem (Szatan ma prawo do rzodkieweczek), Manuelą Gretkowską i Adamem Kwaśnym, a przede wszystkim sążnisty esej historyczny Diabłu świeczkę i ogarek napisany przez Ireneusza Grina, który zasłynął później jako wszechkulturalny wielmoża Irek Grin.
Pora w końcu na sam „bruLion”, któremu „Szkice” urządzają prawdziwy benefis. O strategii pisma i węzłowych problemach ówczesnej polityki społeczno-kulturalnej opowiada – całkiem przytomnie zresztą – Robert Tekieli, a trzy gawędy (nazwane „thrillerami kulturalnymi”) snuje Krzysztof Koehler. Jest nawet felieton Kazimierza Biculewicza (który chyba jakoś wtedy znalazł się w orbicie „brulionowych” zainteresowań). Jest także skompilowana z rozmów z twórcami opowieść o antologii przyszli barbarzyńcy (tekst nazywa się Kto będzie wielorybem?, dla porządku przypomnijmy też adres przedmiotowej publikacji: b.g. wstajmfśke, przyszli barbarzyńcy, Oficyna Literacka, Kraków 1991), którą i dziś można zarekomendować wszystkim tropiącym tajemnice genezy i kształtu tego niecodziennego wydawnictwa. (Dodajmy, że jednym z autorów antologii był współtworzący „Szkice” Paweł Górecki).
Dzieło wieńczy miniantologia poetycka, wyróżniona stroną tytułową, na której czytamy: Chodźmy do zoo. Wybór wierszy. Jak już wspomniano, Polska Bibliografia Literacka nie odnotowuje „Szkiców” w swojej bazie czasopism. Można jednak znaleźć w niej taki oto zapis:
Rodzaj zapisu: książka w haśle rzeczowym
Tytuł: Chodźmy do zoo. Wybór wierszy
Wydawnictwo: Kraków: Studio Promocji i Reklamy «Harenda»,
Kraków: Krakowski Kurier Kulturalny
Opis fizyczny książki: Szkice 1992 nr 3 s. 19–32
Adnotacje: [Wiersze autorów:] Marcin Baran, Kazimierz Biculewicz, Miłosz Biedrzycki, Kinga Karpeta, Krzysztof Koehler, Danuta Krasicka, Zbigniew Machej, Eutanazy Pustelnik, Marcin Sendecki, Ewa Sonnenberg, Artur Szlosarek, Marcin Świetlicki, Marek Wojdyło.
Najbardziej interesujący jest wszakże finał poetyckiej części „Szkiców” nr 3, a jest nim sygnowany nazwiskiem Marcina Świetlickiego tekst następujący:
Nic dla Ciebie nie mam
i nie będę miał.
Przepraszam nie będę mógł
być dzisiaj w Krzysztoforach.
Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że cytowany utwór nie znalazł się w żadnej książce poety, nawet w jego wierszach zebranych, które zawierają pokaźną liczbę juweniliów, utworów rozproszonych, okolicznościowych itd.
Szczęśliwie możemy rozwikłać tę zagadkę dzięki ustnemu świadectwu autora. Marcin Świetlicki wspomina, że Łukasz Czuj usilnie prosił go o powierzenie pismu wierszy, na co poeta z jakichś względów nie miał ochoty. Nie miał ochoty także na kolejne spotkanie w tej sprawie, zamykając ją zostawioną dla Czuja karteczką. Jak się okazało, jej treść została bez wiedzy autora zaprezentowana jako utwór liryczny. Poeta nigdy nie uznał jednak takiego statusu swojego liściku, stąd konsekwentna decyzja o niewłączaniu go w obręb własnych dzieł poetyckich.
Tu nasza pogadanka się kończy, choć przypadek wiersza/„wiersza” Marcina Świetlickiego wart jest dalszych dociekań rozciągających się od kwestii prawnych po otchłanie filozofii literatury.
Do niektórych może jeszcze kiedyś wrócimy.