01/2024

Karol Maliszewski

„Z żywej skóry nieba, z zapachu żywicy, z szarej wody jezior”

Nowy tom Marzanny Bogumiły Kielar, zatytułowany Wilki, opowiada o ludziach. Przyroda pozostaje w tle, ale raz po raz daje o sobie znać, choćby w tej scenie z tytułowego wiersza, w której stado wilków goni leśnika wracającego z tartaku, męża narratorki. Świadomie rezygnuję z pojęcia podmiotu lirycznego na rzecz narratora. Mamy do czynienia z opowieścią o pokoleniach przewijających się przez Mazury, o wypędzonych stamtąd i przybywających skądinąd ludziach, którzy usiłują sobie urządzić życie, zadomowić się w atmosferze niepewności i tymczasowości. Człowiek jest tu tylko na chwilę, przyroda wydaje się wieczna. W poprzednim tomie Kielar, w Nawigacjach, ludzi nie było, tylko od czasu do czasu pojawiała się wzmianka o nich, jakby na więcej nie zasługiwali. Andrzej Stasiuk pisał w posłowiu do tamtej książki: „Bezludna jest ta poezja. Sprawia wrażenie bardzo starej. Jakby pochodziła z czasów sprzed naszych narodzin. Jakby ułożono ją, zanim się zjawiliśmy, sprowadzając chaos na świat. Słyszę głos, który nazywa rzeczy, i nic nie ma pomiędzy”.

Zmiana, jaką odczuwamy podczas lektury Wilków, jest zasadnicza. Słyszymy głos, który nazywa ludzi, dociekając sensu ich przeżyć. Poetka zachowuje się jak dokumentalistka, zbiera opowieści, układa je obok siebie, a czytelnik czuje się jak na wystawie lokalnych ciekawostek, pożółkłych fotografii. Jednak z tego, co lokalne, robi się coś większego. Powstaje opowieść uniwersalna, pasująca do wielu znanych z historii sytuacji granicznych, czyli takich, które pozbawiają ludzi oparcia, domu, ojczyzny. Ten zbiór lirycznych dokumentów ma epicki rozmach, u źródeł którego tkwi, jak się zdaje, przekonanie, że Mazury (albo Prusy) zasługują na epos. Każda ziemia o tak skomplikowanym rodowodzie domaga się podsumowującej opowieści. Kielar wsłuchała się w głosy znajomych i sąsiadów, znalazła świadectwa, dogrzebała się do faktów z przeszłości, które w jej wierszach układają się w całość. Całość, czyli układ sprzyjający zrozumieniu ludzkiego losu.

Książkę rozpoczynają monologi ofiar II wojny światowej, osób, które ją przeżyły, lecz nigdy już nie wróciły do psychicznej i egzystencjalnej harmonii. Jadwiga, wypędzona z Grodzieńszczyzny, usiłuje uprawiać poniemiecki ogród na Mazurach. Ma on przypominać ten utracony, „zawieszony nad Niemnem wieloma tarasami” (Poniemiecki ogród Jadwigi wypędzonej z Grodzieńszczyzny). Z uporem sadzi tylko byliny, dają bowiem nadzieję na dłuższe trwanie, nie są tak ulotne jak rośliny sezonowe. Z kolei Mazurka Elsa wspomina wypędzenie, wielką ucieczkę „na zachód w stronę morza”, potem „przejście przez lód, przez mierzeję” (Ucieczka Mazurki Elsy). Uciekające kobiety chciały odebrać sobie życie, gdy nie udało im się dotrzeć na czas do kutrów czekających na uchodźców. Potem koczowały w Gdańsku, do którego wkroczyła Armia Czerwona: „Wtedy Bronisława czternaście razy z rzędu była gwałcona”. Elsa przetrwała, a padający śnieg przypomina jej tamtą gehennę. Nagle wraca pamięć, która jest „jak lód wytapiany przez cieplejszą falę”.

Właśnie pamięć staje się problemem do poetyckiego rozpatrzenia. Jej poświęcony jest najkrótszy w tomie liryk. Działanie pamięci zostało w nim porównane do pracy ptaka, może dzięcioła; pracy odbywającej się w ciemności, „w pniu nocy”. Pamięć ma ciemne skrzydła, dotyczy jej mrok. Mimo to musi się ujawniać, „zalęgać się” w pojedynczej świadomości, która staje się świadectwem wielu i dla wielu, świadectwem‑przestrogą; a więc nie na darmo „wykuwa dziuplę lęgową / w pniu nocy” (⁂[Wykuwa dziuplę lęgową…]). To jest, moim zdaniem, motyw przewodni książki, która gromadzi wiersze dokumentujące tak rozumianą pracę. Autorka mnoży kolejne relacje. Do wcześniejszych dokłada opowieści tych i o tych, którzy w 1947 roku trafili na Mazury w ramach akcji „Wisła”. Nazywano ich Ukraińcami, a „ich kufry miesiącami stały pozamykane” (Kufry). Liczyli na szybki powrót w rodzinne strony. Obserwujemy ich oczami Mazurów, rozumiejących, czym jest tułaczka i poczucie obcości.

Towarzyszą temu obrazy powstające w głowach deportowanych, obrazy, które pozostały w nich na zawsze. Tak było z sąsiadką narratorki, przedstawioną w swoim cierpieniu i nostalgii jako drzewo, „czeremcha ścięta tuż nad ziemią” (Deportacja). Mimo tej śmierci za życia, bo czymś takim było dla niej przymusowe oderwanie od ziemi i domu, jakoś wegetowała w obcym świecie, a nawet próbowała wypuszczać nowe pędy ze zniszczonego pnia. „Jej pamięć wypuściła liczne odrośla”, przenosząc się w wyobraźni do kraju lat dziecinnych. To, co najważniejsze w jej opowieści, przyczyna największego bólu, to „tumult opuszczonych zmarłych”. Grobów nie dało się wziąć ze sobą, między żywymi a umarłymi rozwarła się przepaść. W tym miejscu, wraz z postaciami, którym oddała głos, Kielar dociera do istoty przesiedlenia: mniejsza o pozostawione i pogubione rzeczy – załamanie się kulturowej ciągłości polega na symbolicznej utracie zmarłych.

I znów na te wszystkie człowiecze rozterki przyroda patrzy z góry. Tym razem wykorzystując oczy dzikich gęsi, które lecąc z północy, owszem widzą pod sobą „ciągnące się wstęgą” (Powrót dzikich gęsi) wozy. I cóż z tego, że ten ruchliwy gatunek, te ludzkie mrówki, przemieszcza się bez przerwy. Z góry nie słychać szlochu, nie widać bólu, a poszczególna rozpacz wydaje się nie do opowiedzenia. Wszystko potrzebuje skali. Kielar dobrze o tym wie i z mistrzostwem nią operuje, przeplatając makrowidzenie przyrodnicze mikroscenkami z życia zabijanych, męczonych i przesiedlanych ludzi. Z równą uwagą przysłuchuje się klangorowi żurawi, jak i tym wszystkim głosom, którym umożliwiła wypowiedzenie się, efekt zaś, jaki odczuwa czytelnik, bliski jest katharsis. W tym kontekście otwierające książkę motto z Aleksandra Wata wydaje się wyjątkowo trafne:

Pełen jesteś po brzegi pamięci głosów,

głosy z domu, głosy z ogrodu, głosy z lasu, głosy

znad ciebie, przeminęły i trwają, i nie przeminą,

nawet jeśli zniknie poronny ród ludzki, one utkwią w jaskółkach, w mchach,

owadach, w kamieniach, w nicości wreszcie. W ciszy,

która jest głosem pragłosu.


[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

Marzanna Bogumiła Kielar: Wilki
Znak,
Kraków 2023, s. 56.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.