Ten starzec z laską, przed laty, jeszcze tęgo pijał z nami.
Tajemnic przed nim nie miały stopy: trochej, daktyl, jamb.
A władał nimi niczym bóg. Krytyka, podpowiedź albo rada,
w wysokiej były cenie, więc poważanie miał, jak mało kto.
Ale od kiedy stracił zęby i seplenił, drwili z niego młodzi.
Wreszcie przestano go wspominać. Prym wiedli efekciarze.
Niekiedy stawał przy drodze do teatru i mówił sam do siebie:
W proch się rozsypią wasze wiersze. Zostanie po nich nic.
Mądrzejsze od was są kamienie.