Małgosi i Pawłowi
Z bieli i błękitu śniegu drzewa złoto oświecone na niebie.
Wcześnie.
Czernieją w kotlinach, tylko brzozy błyszczą wysokopiennie.
Przestrzeń.
Dzień jasny po widnokrąg się toczy.
Czy to uwypuklenie ziemi określa uczucie:
istniejemy na trzeciej od Słońca planecie
najpiękniej osadzeni.
Zjednoczeni z tą gwiazdą jedyną, naszą.
W kręgu Słońca na wieczność
toczącego się w cieple na tym globie Życia.
Wśród ptasich śpiewów i kości wrzucanych do dołów,
już nie bolą…
W kręgach ognisk koło pączków pękających wiosnami.
I doznałam doskonałość kosmicznego
Ziemia−Słońce krążenia.
Mądrego.
A po nocy gwieździstej – gwoźnickiej
poranek następny – różowy.
Jeszcze księżyc: bladożółty guzik dzwonka
do nieba.
O! Już zniknął za wzgórzem