03/2021

Anna Romaniuk

Anna Karenina to ja

Spokój, spokój, prawie szczęście

Jarosław Iwaszkiewicz


Mój odjazd zmartwi Cię.

Lew Tołstoj, z listu do Zofii Andriejewny, Jasna Polana, 28 X 1910


Rozdział I
Warianty

W Jasnej Polanie trwał spór. Zofia Andriejewna i jej siostra Tatiana sprzeczały się, która z nich jest prototypem postaci Nataszy Rostowej, a która Kitty Obłońskiej. Lew Nikołajewicz Tołstoj pisał o tym z przekąsem w liście do swego wydawcy Sacharowa. Anną Kareniną żadna z nich być nie chciała. I nie mogła. Bo Anna musiała umrzeć.

Znana jest opowieść o bezpośredniej inspiracji do Anny Kareniny, o tym, jak Tołstoj na stacji Jasienki, w pobliżu Jasnej Polany, był świadkiem sekcji zwłok młodej kobiety, Anny Zakowej, córki pułkownika, która popełniła samobójstwo, ginąc pod kołami pociągu towarowego po tym, jak jej ukochany postanowił ożenić się z guwernantką swego synka, a nie z nią. Pociąg. Pociąg pędzony przez Kogoś‑Coś. Z punktu A do punktu B. Ze stacji narodzin do stacji śmierci. Ostatnia może nazywać się Jasienki. Albo Astapowo, jak ta, na której pisarz umarł w domu zwiadowcy po ucieczce z Jasnej Polany. Stacje. Na dworcu w Moskwie Anna poznaje Wrońskiego. Na stacji przesiadkowej zostaje powiedziane między nimi to, co nie zostało powiedziane na balu. Na dworcu w Petersburgu Karenin czeka na Annę. Później szczęśliwe dla Anny i Wrońskiego dworce Wenecji, Rzymu, Neapolu. Na koniec prowincjonalna Niżegorodzka stacyjka. I jeszcze jako post scriptum stacja w dużym mieście gubernialnym, skąd Wroński wyrusza na wojnę po śmierci Anny. Pędzący pociąg w tej powieści to symbol namiętności wymykającej się spod kontroli, skrajnej, nieoglądającej się na nic witalności i zarazem symbol skrajnego ich przeciwieństwa – śmierci.

Autobiograficznych inspiracji było więcej. Tołstoj należał do sfery, którą opisywał. W jego otoczeniu mało było szczęśliwych rodzin, a wiele „nieszczęśliwych na swój sposób”. Sergiusz Tołstoj, brat pisarza, wiele lat żył bez ślubu z Marią Szyszkin. Dymitr Tołstoj towarzyszkę życia zabrał z domu publicznego. Małżeństwo Waleriana i Marii Tołstojów skończyło się rozwodem, podobnie jak małżeństwa rodzeństwa Zofii Tołstojowej – Lizy Bers i Aleksandra Andriejewicza Bersa. Wiktor Szkłowski przywołuje też postać ciotki pisarza, Tatiany Jergolskiej, która lubiła w starości słuchać plotek z wielkiego świata, najlepiej o zdradach i tragediach rodzinnych, twierdzącej nawet, że romans z mężatką z dobrego domu „kształtuje męski charakter i dodaje mężczyźnie prawdziwego splendoru”1.

Kolejnym elementem „wziętym z życia” miało być według Tatiany Kuźmińskiej, siostry Zofii, spotkanie Lwa Nikołajewicza z Marią Aleksandrowną Hartung – córka Puszkina stanowić miała pierwowzór fizyczny Anny Kareniny: „Towarzyski ul już brzęczał w najlepsze […] drzwi otworzyły się i weszła nieznajoma dama w czarnej koronkowej sukni. Miała bardzo lekki chód i dość tęgą, ale prostą i śliczną figurę. Zostałyśmy sobie przedstawione. Lowa nie siedział jeszcze przy stole. Widziałam, jak się jej przyglądał”2.

Wymieniano również literackie inspiracje. Tołstoj czyta ponownie w tym czasie Eugeniusza Oniegina Puszkina. Czyta też Dumasa: Damę kameliową, Żonę Klaudiusza – dramaty niewierności, dylematów moralnych, ciężaru konwenansów. Czyta wiele na temat zazdrości. (To przecież również autor, późniejszej niż Anna Karenina, Sonaty Kreutzerowskiej, opowiadającej o małżeństwie jako niewoli. W archiwum Tołstoja znajduje się również szkic utworu Zabójca żony). Sam Tołstoj w młodości wahał się pomiędzy małżeństwem-transakcją a małżeństwem romantycznym, miał liczne romanse z damami i chłopkami. Ustatkował się przy młodszej o dwadzieścia lat Zofii Andriejewnie, której jeszcze przed ślubem dał do przeczytania swoje wcześniejsze dzienniki z opisami projektowanych małżeństw i owych romansów, jak również chorób wenerycznych, budząc w niewinnej, osiemnastoletniej dziewczynie przerażenie i… demona zazdrości. Sam również był o nią niezwykle zazdrosny.

Ale Tołstoj opisuje w dzienniku także chwile sielanki rodzinnej: Zofię Andriejewnę w kolejnej ciąży, krzątającą się (zupełnie jak powieściowa Kitty), smażącą konfitury. Jak wiele lat później pisała syberyjska poetka I.A. Kabysz: Kto warit warenije w ijule, […] / Tot znajet, szto wychoda niet3. Jest w tym pozorny spokój, ale również pułapka i poczucie beznadziei. Lewin, alter ego Tołstoja, rozważa: „Po co to? Wydaje mi się, że istnieje tylko jedno wyjście – zrozumieć całą bzdurność farsy, którą wokół niego rozegrano i przypomnieć sobie, że jest do dyspozycji woda, nóż, strzelba i dosyć miejsca pod kołami pociągu”. Ale nie robi nic. Jest słaby. Anna Karenina jest inna. Nie krząta się, nie smaży konfitur. Ma w sobie pustkę, a może inaczej: przestrzeń do wypełnienia, gotowość do wyjścia z impasu. W miłość lub w śmierć.

Zachowały się materiały warsztatowe z okresu pracy nad historią „damy, która pokochała oficera”, jak po latach autor określał powieść o Kareninie. Istnieje pięć wersji całości w rękopisie i do dwunastu wersji poszczególnych rozdziałów. Tołstoj planował napisać Annę Kareninę w dwa tygodnie, pisał ją pięć lat. Rękopisy, ze szczelnie wypełnionymi kartami, z licznymi skreśleniami i poprawkami, które czynią manuskrypt niemal nieczytelnym. Już w pierwszym wariancie jako jedyne możliwe wyjście z nieszczęśliwego małżeństwa Tołstoj wybrał samobójstwo kobiety, przenosząc ciężar powieści z winy na „winną”. Bohaterka powieści przechodzi metamorfozę: z Tatiany Stawrowicz – nieco zbyt głośnej, zbyt wesołej, zdecydowanie zbyt wydekoltowanej, w Annę Kareninę – delikatną, empatyczną, romantyczną, w prostej i wyrafinowanej zarazem czarnej sukni. Stawrowicz – niemal starzec, prawie chylący się nad grobem, zmienia się w Aleksego Karenina – kostycznego, pragmatycznego biurokratę, zapatrzonego w to, co wypada, a co nie wypada „w świecie”. Gagin (czy później: Bałaszow) ze śniadego, nieokrzesanego dwudziestopięciolatka przemienia się w Aleksego Wrońskiego – śmiałego, pełnego wdzięku światowca, oficera-arystokratę, pierwszego do młodzieńczych rozrywek, wyścigów konnych, miłości. Wiktor Szkłowski zauważał, że „z puszkinowskiego dziedzictwa pozostanie wzniosła surowość tematu: akcja rozwinie się po zerwaniu małżeństwa, przy czym nie będzie to cudzołóstwo, lecz wielka miłość. Kobieta nie podejrzewana o zdradę, sama wyzna ją mężowi”4. Według Tołstoja przestaje być winna, bo jest wierna swojej miłości, ale jednocześnie nie może być szczęśliwa w planie osobistym, ponieważ jej wybór niszczy rodzinę. Jak mówi motto powieści zaczerpnięte z listu św. Pawła do Rzymian: „Mnie pomsta, i Ja oddam” – ludzie nie mają prawa sądzić i karać. To deklaracja etyczna. Wezwanie, by nie odpowiadać złem na zło.

Pisząc Annę Kareninę, jednego Tołstoj był pewien niemalże od początku: końca.

Anna umiera kilkakrotnie, każda z wielkich zmian w jej życiu jest sytuacją graniczną. Po raz pierwszy, gdy traci rodziców, po raz drugi, gdy zostaje wydana za mąż za Karenina, po raz trzeci, gdy rodzi Sieriożę, po raz czwarty, gdy zakochuje się we Wrońskim, po raz piąty, gdy zostaje wykluczona z towarzystwa, po raz szósty, gdy Karenin odbiera jej syna, po raz siódmy, gdy przestaje wierzyć w miłość Wrońskiego. Ósmy raz, gdy rzuca się pod pociąg.

Annę wychowała ciotka. Sierotę z książęcego rodu, spokrewnionego „z połową Moskwy i Petersburga”, należało możliwie jak najszybciej wydać za mąż, a najlepiej przy tym tak, by jej wysoki ród połączył się z pieniędzmi przyszłego męża. By nie była już nigdy dla nikogo ciężarem. W przypadku Anny ów scenariusz udało się zrealizować perfekcyjnie. Jej ciotka, biegła w niuansach tego, co wypada i co nie wypada, zaaranżowała spotkanie Karenina z Anną, po którym rzekomo dobre imię panny miało być zagrożone. Karenin stanął przed wyborem: oświadczyć się albo wyjechać. Oświadczył się. To była jednak udana transakcja. Ona wniosła nazwisko i młodość, on stabilizację finansową i prestiżowe stanowisko. Anna stała się „żoną jednej z najważniejszych osobistości Petersburga” i lubiła swoją pozycję w środowisku. Lew Szestow pisał: „Hr. Tołstoj zdaje sobie doskonale sprawę, jakim mężem może być dla Anny Karenin; z niedościgłym mistrzostwem opisuje zupełnie rozpaczliwą sytuację utalentowanej, mądrej, wrażliwej i żywej kobiety, przykutej węzłem małżeńskim do chodzącego automatu. Ale zmuszony jest więzy te uważać za coś, co stanowi obowiązek, świętość, albowiem w istnieniu obowiązku upatruje on dowód wyższej harmonii […] Anna, która złamała «zasady», powinna umrzeć bolesną śmiercią”5. W powieści są też wcześniejsze zapowiedzi tej „bolesnej śmierci” Anny, bardzo czytelnie antycypujące los Kareniny. Pierwsza na początku powieści – kiedy porażona zdradą męża Dolly Obłońska woła: „A ja go tak kochałam, tak kochałam” – rozpacz Dolly, pułapka społecznych konwenansów. Druga to scena śmierci robotnika kolejowego na dworcu w Moskwie, niejako towarzysząca pierwszemu spotkaniu Anny i Wrońskiego. Trzecia to opis wyścigów – Frou-Frou, klacz Wrońskiego (trudno nie dostrzec pewnych analogii w opisie do postaci Anny: „czystej krwi”, „arystokratka”, „faworytka”, „budowy nie całkiem bezbłędnej”, ale z błyszczącymi, wesołymi oczami, „energicznym wyrazem”, delikatna, „nerwowa”), wyniku błędu jeźdźca łamie kark podczas brania przeszkody, właściciel musi ją zastrzelić. Czytelnik zna finał historii, zanim Anna popełni samobójstwo. Katharsis – zgodnie z planem Tołstoja – ma płynąć nie z emocji oczekiwania na rozwiązanie akcji ani nawet z samego jej końca, ale z uważnej analizy postaw życiowych i wyborów moralnych.

Anna przy mężu żyje jak w letargu. Osiem lat. Dolly myślała o domu Kareninów: „zawsze był w nim jakiś fałsz”. Przewidywalność, letniość, bezruch. Nawet uczucia do dziecka podlegały kontroli, radość reglamentacji. Nad tym pozory, pozory, pozory… Tołstoj pisał w Dzienniku (5 X 1881): „Cały czas urządzają się. Kiedyś zaczną żyć? Wszystko nie po to, aby żyć, lecz po to, żeby wyglądało jak u innych ludzi. Nieszczęśni. A życia nie ma”. Gdy prześledzić uważnie to, jak Karenin traktuje żonę i syna, można odnieść wrażenie, że wypowiada on frazy nauczonej wcześniej roli (chociaż Tołstoj zaznacza, iż Karenin obdarzył żonę całym uczuciem, do którego był zdolny: „przywiązaniem”). Tadeusz Kuroczyński, analizując niuanse przekładu Anny Kareniny, podkreślał spójność charakterystyki postaci z ich charakterystyką językową na przykładzie Karenina: „O swoim życiu z Anną mówi on stylem oficjalnych dokumentów, używając zwrotów przeładowanych obcymi terminami i typowymi dla stylu urzędowego rzeczownikami odczasownikowymi. […] Rosja oficjalna stworzyła go na swój obraz i podobieństwo”. Co więcej, zwraca na to uwagę Kuroczyński, Karenin świadomie tłumi w sobie spontaniczne, wewnętrzne odruchy. Bliskość zastępuje dystansem, czułość – ironią, namiętność – rutyną, szczerość – pustymi słowami. Od żony i syna również oczekuje, że będą grać w sztuce światowego życia, w teatrze perfekcyjnej rodziny. W Annie zaś rezygnacja, wraz z miłością do Wrońskiego, zmienia się w bunt, opór wobec życia, jakie pędziła z Kareninem, pełnego ograniczeń i fałszu. Anna uczy się na nowo definiować swoje uczucia i potrzeby: „Jestem żywą i potrzebującą miłości kobietą”.

Z historią Anny i Karenina związany jest los ich dziecka, Sierioży. Chłopiec jest jakby busolą życiową Anny – rola matki (w intencji Tołstoja) to godność i szacunek, poczucie dobrze spełnianego obowiązku wobec rodziny i społeczeństwa. Miłość do Wrońskiego oznacza zatem hańbę i potępienie (na wielu poziomach). Na jednej szali „matka” (wszystko, co Anna wcześniej miała), na drugiej „kochanka” (wszystko, co jej zostaje). Anna mówi Dolly: „Kocham na równi, bardziej niż siebie, Sieriożę i Aleksego. […] Tymczasem oni się wzajemnie wykluczają, nie mogę ich zespolić”. Sierioża, bardzo z matką związany, niezwykle ją kochający („tylko z matką było mu dobrze”), cierpi i niedowierza jej odejściu (poruszający opis poszukiwania matki w obcych kobietach podczas każdego spaceru), ciężko odchorowuje ponowne, niespodziewane z nią spotkanie, by, nie mogąc jej zapomnieć, udawać zapomnienie. Biedne, nieszczęśliwe dziecko. „Człowiek ukochany” Anny.

Karenin nie kocha Anny ani Sierioży. Traktuje ich jak swoją własność, medale przypięte do piersi, powód do dumy, dowód sukcesu życiowego. Zdrada Anny to dla niego przede wszystkim nie utrata miłości, to kradzież. Karenin nie jest pozbawiony uczuć, jest zraniony, czuje się, by posłużyć się jego słowami, „unicestwiony”, zazdrosny, obrażony („To nie z powodu utraty czegoś, czego dziś już nie ma. Nie o to chodzi. Ale nie mogę znieść wstydu wobec ludzi”), wytrącony z równowagi. Tołstoj znalazł doskonałą metaforę na opis jego stanu: „Karenin doświadczał uczuć człowieka, który po powrocie do domu zastaje dom zamknięty. «Ale może klucz się jeszcze odnajdzie» – myślał”. Dlatego miota się pomiędzy chrześcijańskim wybaczeniem a pragnieniem zemsty („ona powinna być nieszczęśliwa”).

Mąż i kochanek to dwa ośrodki życia Anny. Właściwie nie mogła „znaleźć” lepszego kandydata na kochanka niż Aleksy Wroński. Utytułowany (jeden z synów hrabiego Kiryłła Iwanowicza Wrońskiego), ustosunkowany, wykształcony, przystojny, „jeden z najświetniejszych okazów petersburskiej pozłacanej młodzieży”. Z dwoma drogowskazami: kodeksem i ambicją. I gdyby potrafili poprzestać na lekkim, towarzyskim romansie – rzecz mogłaby się skończyć kilkoma dobrymi bądź złymi wspomnieniami. Ale oboje popadli, jak to określiła matka Wrońskiego, w „werterowską desperację”. Anna oczekuje od Wrońskiego stanowczości, pewności i namiętności. Ta miłość powinna dziać się na najwyższych diapazonach. Musi być skrajnym przeciwieństwem małżeństwa z Kareninem. Ma realizować niespełnione dziewczęce marzenia, pełne romantycznej mgły i zmysłowej tajemnicy.

Betsy Twerska mówi do Anny: „Może ty, kuzyneczko, skłonna jesteś patrzeć na rzeczy zbyt tragicznie”, a z kolei Liza Mierkałowa: „Wystarczy na panią spojrzeć i od razu widać: oto kobieta, która może być szczęśliwa lub nieszczęśliwa, ale na pewno się nie nudzi”. Nuda to było małżeństwo z Kareninem. Z Wrońskim może być tylko albo wielkie szczęście, albo wielka tragedia. Nie mogłoby być inaczej, skoro Anna niemal na samym wstępie znajomości mówi Wrońskiemu: „Miłość… – powtórzyła powoli z głębi serca […]. Dlatego nie lubię tego słowa, że dla mnie znaczy zbyt wiele, znacznie więcej niż pan może sobie wyobrazić!”.

W jednym z wczesnych wariantów powieści mężczyźni życia Anny noszą imię Aleksy. Aleksy Karenin – mąż. Aleksy Karenin – syn. Aleksy Wroński – kochanek. Z Kareninem łączył ją stosunek, nazwijmy to, zewnętrzny: wynikający z pewnej rozumowej kalkulacji i zwyczajów ich sfery. Z Wrońskim – również zewnętrzny: jak ciało i jego namiętności. Z Sieriożą zaś – relacja wewnętrzna, pełna głębokiej miłości i przywiązania. Gdyby złożyć ich w jedną postać byłby to mężczyzna idealny, z którym Anna zrealizowałaby wszystkie swoje potrzeby – społeczne, intelektualne, emocjonalne, fizyczne. Byłaby i żoną, i kochanką, i matką. Ponieważ taka kompilacja nie była możliwa, Anna musiała wybierać, być albo żoną, albo kochanką, albo matką. Tego nie można było pogodzić. Nie wtedy, gdy cierpi się na życiowy idealizm i maksymalizm.

[…]

[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.