Dwa kościoły patrzą na siebie. Jeden kościół po jednej
stronie rzeki. Drugi kościół po drugiej stronie rzeki. Jeden
ma krzyż z dodatkową krzywą kreską z litery ły i stary
cmentarz z dziewiętnastego wieku. Drugi jest wysoki i
w środku biały. Oba mają dywany. Stare wytarte dywany.
I jest msza w środku. Jest ciepło. Piec w kształcie hipo-
potama grzeje. Pięć starych kobiet, jeden pop i chłopak
w adidasach odprawiają stary teatr (ten facet od pieca
się nie liczy, bo zasnął). Na drzwiach archanioł. Pop,
jak w jasełkach wchodzi jednymi drzwiami, drugimi wychodzi.
I jest msza w środku. Jest zimno. Po dwóch stronach
kręte schody jak sumiaste wąsy wiodą na organy. Kilku
mężczyzn i kilka kobiet. I mały chłopak, który patrzy.
Każdy ma śpiewnik w ręce, ale tylko pastor śpiewa, nawet
całkiem nieźle. Facet od organów wyszedł i patrzy w słońce.
I jest msza w środku i dwie kobiety śpiewają, schowane
za parawanem. Złota księga tańczy, kadzidło, kobieta
całuje obraz. Farba różowa całuje farbę białą. I jest msza
w środku i biały sufit leży na szarych ścianach. Jest
więcej przestrzeni niż na zewnątrz. Na zewnątrz jest odpust.