– W Brugsenie trzy banany za 9,99.
– A chuj z bananami…
– Jednego schowałam w spodnie.
– Suszy mnie i nie mogę skończyć biografii.
– Nie pić od rana to ludzka porada!
– Trzęsawica…
– Wsypać ci na lotnisko Browna?
– Żebym znów zaczął ścigać telefonicznie Hansi Burg?
– Ona nigdy nie zdecydowałaby się pociągnąć za spust…
– Trzy banany za 9,99.
– Masz czekoladę?
– Piwo już się niestety skończyło.
– Chodzi mi o sreberko, ja nie jadam wędzonych łososi.
– OK, w sumie i tak nigdy nie skumam, na czym polega trigeneracja.
– No widzisz, ze mną tak łatwo nie zginiesz. Ja też nie jestem ekspertką od maszyn do szycia. Wolę oglądać filmy, jak dyma się bonobo.
– Znowu nas wsadzą do ciupy.
– Za banany nie dają odsiadki.
– A chuj z bananami…
– Pociągnij.
– Do zobaczenia na materacu.
– Wszystko się skończyło, jak miałam czternaście lat.
– Nie myślę.
– Więc może zacznij.
– Potrafię też rzucić mięsem.
– Kobiety to obca cywilizacja.
– Ale znają się na gadżetach.
– Podobno nic przed nimi nie można ukryć.
– Najpierw trzeba mieć co. Z reguły wszystko jest dość trywialne.
– Nie mam żadnych tajemnic.
– Wyglądasz na mało normalnego człowieka.
– Dzięki za zrozumienie.
– I tacy są właśnie najgorsi.
– Peace and Love!
– Wyżej sra, niż dupę ma.
– Słuchałaś Mozarta na przemian z Clashami?
– Nie dam się wyrolować…
– Gram to gram, a nie kilogram.
– To fart higher than your bottom, jeśli wcześniej nie załapałeś.
– Zasada jest chyba prosta. Za nic nie biorę odpowiedzialności.
– Chyba że będziesz na głodzie. Wtedy nie ma regulaminu.
– Śniło mi się, że ukradłaś mi dwa banknoty.
– Moja dupa potrzebuje czasem olejków. I co się dalej z nim dzieje?
– Właśnie ma objąć stanowisko Gauleitera Berlina.
– Kulawiec!
– Agent dołu.
– Musisz przecież czasem wychodzić na świeże powietrze.
– Po co?
– Na ławkach ciągle pojawia się towarzystwo.
– Potaniał Tuborg?
– Zmienił się prezio w Stanach. Jens pytał o ciebie.
– Ten bez nogi?
– Ostatnio złapali go, jak wynosił ze sklepu tuńczyka.
– Myślałem, że on czatuje tam tylko na piwo.
– Na czczo wypada wypić, żeby można było zapalić.
– Wypić, żeby móc znowu wypić.
– Na czczo dobrze jest wypić…
– Ludność cywilna musi partycypować w wojnie totalnej.
– Czy ja też jestem w to zamieszana?
– Zakaz picia na uroczystościach partyjnych.
– Wciągamy?
– Oportuniści w kinematografii…
– Małe dawki już nie starczają.
– A jak wyglądał?
– Nie zapamiętałam, ale mnie śledził.
– Młody, stary, afrykańskiego pochodzenia? W dresach czy marynarce?
– To nie był na pewno Azjata, ale do końca nie jestem pewna…
– Skąd wiesz, że ciebie śledził? Może to początek manii?
– Nie mieszkasz w przyjemnej okolicy.
– Mnie tutaj też ciągle śledzą.
– Naprawdę?
– Lista byłaby długa. Na przykład sąsiedzi, choć ich prawie nigdy nie widać.
– Podglądają?
– I nasłuchują.
– Pewnie się kapnęli, że u ciebie grany jest proszek…
– Ciągle coś smażą. Czuję tłuszcz i wieprzowinę. Muszę donieść o tym cieciowi.
– Nie rób tego! Przyniosłoby to odmienny skutek. Wywaliliby ciebie na zbity pysk. Rację mają zawsze uczciwi podatnicy.
– Na pewno mnie śledzą.
– Trzeba będzie coś na to poradzić.
– Podpalić budę w pizdu.
– Naszą ostatnią przystań?
– Nikt ciebie na pewno nie śledził.
– Ja też nie czuję tu zapachu smażonych kotletów. Czuję za to coś kompletnie innego…
– Uważaj, mania potrafi przerodzić się w schizofrenię.
– Mówisz to do siebie samego?
– Staram się ogarnąć kosmos.
– Nie wiem czemu, ale zło kojarzy mi się z uzdolnionymi za młodu skrzypkami.
– A ty nie uczyłeś się gry na wiolonczeli?
– Nie, starzy zapisali mnie za to na gimnastykę.
– Korektę?
– Dokładnie. Podobno miałem mieć garba, ale ostatecznie nigdy mi nie wyskoczył.
– Skąd bierze się zło?
– Przyniosłaś kiedyś z miasta gazetę…
– Żebyś wiedział, kto jest obecnie szefem związku zawodowego śmieciarzy.
– I tam było o jakimś pedrylu, którego zaatakował żarłacz.
– Teraz mówi się gej. A zamiast pizdy – cipka.
– Thanks, trochę wypadłem z obiegu. Language ulega ponoć przeobrażeniom…
– Pora się obudzić! Żarłacz odgryzł mu fiutka?
– Nie każdy wątek kończy się na szafocie.
– Czyli?
– Tak się dziwnie złożyło, że pedryl, to znaczy dupek przeżył.
– Wow!
– Dzięki interwencji delfinów…
– Zawsze twierdziłam, że zwierzęta posiadają jakiś tajemniczy magnetyzm.
– Trzeci zmysł ma tylko dzielnicowy.
– Zwierzęta ocalą planetę.
– Zwłaszcza te jebane kanarki za ścianą.
– Rekin był wygłodzony. Ty też rzuciłbyś się na główkę do pustego basenu, gdybyś odkrył w nim paczkę z darmowym proszkiem.
– Znasz mnie chyba na wylot…
– Zwykła psychiatria społeczna, żadne tam kryształowe kulki.
– System nie zdaje egzaminu. Metadon powinien być w każdym kiosku, jak prezerwatywy. Ludziom zaczyna od tego odbijać.
– Mów o sobie…
– Wzrasta poziom agresji.
– OK, ale nie nawijam o zbokach twojego pokroju. Jensen był spokojnym sprzedawcą parówek, a jednak go niespodziewanie poniosło. Napił się delikatnie wina, zrobił trasę po uliczkach Amager i w końcu kogoś zasztyletował.
– Popił, dlatego…
– Uważam, że jesteśmy potencjalnymi drapieżnikami.
– Sama widzisz, pluszowe zwierzaki.
– Kanarek nie chodzi ze sprężynowcem…
– Dlatego trzeba się kontrolować. Bez potrzeby nie rozdawać numeru komórki.
– Twoja i tak przecież nie działa.
– Doładuję…
– Chyba w innym wcieleniu.
– Więc, skąd bierze się zło?
– Siedzi przyczajone w plemnikach.