Do jednego z nich doszło w Moskwie. Wizyta Jaromira Nohavicy na Kremlu była szeroko komentowana nie tylko w czeskich, ale i w polskich mediach. Pieśniarz bowiem nagrodzony został 4 listopada Medalem Puszkina, nadawanym Rosjanom i cudzoziemcom w uznaniu za ich wkład w działalność zbliżającą narody. Nohavica jest znanym propagatorem pieśni bardów rosyjskich (tłumaczy i śpiewa utwory Władimira Wysockiego czy Bułata Okudżawy), stąd wyróżnienie. Ale że odebrać je należało z rąk samego Władimira Putina, zrodził się spór. Nohavica przyznał zdecydowanie, że z radością pokaże się w Moskwie; dziennikarze czeskich mediów stanęli w rozkroku. Jedni piętnowali tę decyzję („168 hodin”, aktuality.sk), drudzy bronili artysty, twierdząc, że jakiekolwiek insynuacje dotyczące ukrytych sympatii Nohavicy wobec rosyjskich poczynań politycznych są obraźliwe (
Nie aż tak głośno jak moskiewska wizyta znanego pieśniarza, ale jednak szerokim echem wśród krytyków i czytelników odbiło się wydanie w drugiej połowie 2018 roku dwu ważkich książek: pierwsza z nich to Stručné dějiny Hnutí (Zwięzłe dzieje Ruchu) Petry Hůlovej, drugą z kolei stała się Druhá strana ticha (Druga strona milczenia) Magdalény Platzovej. Obie szeroko omawiane i recenzowane, dotykające zjawisk społecznych (feminizmu, relacji rodzinnych i zawodowych, władzy i samotności), stały się przyczynkiem do dyskusji o kondycji literatów, literatury, a nawet samych odbiorców. Nieoczekiwanie te dwie pozycje, kupowane i czytane, za każdym razem są mierzone odmienną miarą. Jak tylko chwalone są za poruszane zagadnienia, to karcone są za formę; i na odwrót: kiedy pozytywnie oceniany jest konstrukt i koncept, to fabuła banalna i nudna (
A może lepiej, by był naiwny – bo to w tym przypadku znaczy, że czyta nowości – niż nosił miano leniwego. Ci leniwi to tacy, którzy jednym tchem mogą wymienić pozycje z literatury klasycznej, acz wartościowej, mimo że już dawno nie czytają. Starczy, że wiedzą, które dzieła są wzorcowe. O takich czytelnikach pisało się w kontekście nieśmiertelnego sporu o kanon literacki w projekcie radia Vltava „Kanon 100” (A2, 2018, nr 18). I tu znów bez zmian: tradycyjnie postawiono na znanych i lubianych (Karel Čapek Inwazja jaszczurów, Jaroslav Hašek Przygody dobrego wojaka Szwejka); trzecie zaś miejsce zajął Milan Kundera (utwór Żart), który, co szeroko zaznaczano w mediach, spotkał się 10 listopada przy okazji obchodów zakończenia I wojny światowej w Paryżu z czeskim premierem Andrejem Babišem. Fakt ten jest godny odnotowania, ponieważ, jak wiadomo, Kundera stroni od Czech: ojczyznę odwiedza rzadko, a jak już, to incognito (wyemigrował w 1975 roku, po przewrocie był jeszcze oskarżony o donosicielstwo SB, co skandalicznie pogorszyło relacje z rodakami), pisze tylko po francusku. Co więcej, na spotkaniu tym polityk zaprosił pisarza do Czech i zadeklarował rozmowy na temat zwrotu obywatelstwa, którego pozbawiono Kunderę w 1979 roku. Być może pisarz przyjedzie do Czech w przyszłym roku. Byłoby to nie lada wydarzenie, też jubileuszowe: Milan Kundera obchodzi w kwietniu urodziny, kończy dziewięćdziesiąt lat.
Wracając zatem do książek i rankingów: na stulecie niepodległości dowiedziano się więc, że rewolucja w literaturze przebiegła w pierwszych pięćdziesięciu latach, a ostatnie pół wieku nie wniosło nic, co by przekonało czytelników do zmiany kierunku i przegrupowania sił. Odważne wybory pozostają zatem w gestii historii i dziejów społecznych; literatury one, na razie, nie dotyczą.
A może źródła takiego status quo doszukiwać się należy w metodach rozpowszechniania informacji o plebiscytach i sondażach? Może raczej chodzi o źle dobrany kanał komunikacyjny, który niewystarczająco dobrze propaguje i reklamuje ogólnokrajowe ankiety? O jednoznaczne sądy trudno (z pewnością byłyby one też niesprawiedliwe), ale coś jest na rzeczy, bowiem na ostatnim festiwalu „Tabook” w Taborze (27−30.09.2018) kondycji prasy literaturoznawczej poświęcono cały panel. Zadano na nim jątrzące pytania m. in. o to, czy czasopisma literackie są w stanie stawić czoło internetowemu światu, czy je w ogóle ktokolwiek czyta oraz czy jest sens je wydawać? Ożywiona dyskusja była częścią szerszej polemiki małych wydawców nad kondycją kultury czeskiej w ogóle, z zaznaczeniem jej wcześniejszej różnorodności.
Tę przetrwała jednak czeska tradycja krawiecka. I choć wydawałoby się, że rzemiosło to trąci banalnością w obliczu dyskusji o odzyskaniu niepodległości, to jednak nie można przejść obok niego obojętnie. Po pierwsze dlatego, że czeskie krawiectwo już na początku