W tym miejscu przyznam się do nostalgii za tonem harmonii i umiarkowania w poezji. W poezji nie znoszę na przykład horrorów: po co się straszyć, skoro tyle lęku jest wokół nas w rzeczywistości.
Popatrzmy: w zbiorze Wyczółkowskiej, na przestrzeni ponad dwustu wierszy, otwiera się przed nami panorama zwyczajnego, trudnego, polskiego życia. Punkty życia historii poetki: strata ojca w powstaniu warszawskim, potem nieszczególnie szczęśliwe życie osobiste (rozwód), zmagania z samotnością poprzetykaną nielicznymi romansami, śmierć matki, w końcu śmiertelna choroba.
Poetka umiejscawia te punkty losu w krajobrazie miast i miasteczek zapomnianych przez Boga i ludzi, we wnętrzach przeciętnych polskich mieszkań. Rozwija przed nami wachlarz scenografii, w której na parapetach okien stoją kwiaty w doniczkach, na stole leżą muszelki, kasztany i piórka, w kącie pokoju śpi pies. „Czułość jest szara – pisze poetka – a frak ma gest”.
Pełno w tej poezji drobiazgów, również kwiatów, na przykład fiołków zbieranych koło śmietnika, a także całego imaginarium, które, poczujemy to od razu, stworzyła wyobraźnia kobiety, a więc aniołków, aureol, oleodruków, wszystko to zmieszane z muszelkami, kamykami, ale związane ze sobą również sznurkiem sensu. Jaki to sens? W imię czego nakłada Wyczółkowska na swoje przeżywanie codzienności dyscyplinę? Można by powiedzieć, że jest jeszcze jedną uczennicą szkoły klasyków (zresztą jak przystało na miłośniczkę Grecji).
W wierszu bez tytułu pisze:
Przed obrazem Świętej Harmonii.
To nader zacni święci.
[…]
Modlimy się do nich żarliwie,
by nas nie opuścili w potrzebie.
A gdyby mieli ołtarze i kaplice
Złożylibyśmy w ofierze
wota złociste – nie w kształcie serca
stopy czy ręki,
lecz postronków nie do
stargania na strzępy.
Poetka nakłada dyscyplinę na swoją wyobraźnię, a tak zdyscyplinowana poezja jest sposobem harmonii, mostem do przedmiotów, zwierząt i ludzi – żywych i umarłych. Zgodnie z tradycją polskiej poezji w wierszach Wyczółkowskiej jest obcowanie żywych z umarłymi: poetka rozmawia ze zmarłą matką.
Napisałam o migotliwej obecności przedmiotów w poezji Wyczółkowskiej, ale z tym nie jest taka prosta sprawa. Przedmioty w tej poezji są zobaczone jakby przez fenomenologa, są oddzielone od siebie jak piłeczki pingpongowe, widziane uważnie, osobno, oddzielone jeden od drugiego. Te piłeczki pingpongowe wzięłam z lekkiego jak marzenie wiersza innej poetki. U obu poetek przedmioty, piłeczki pingpongowe widziane są w kontemplacyjnym spojrzeniu.