Być może warto pochylić się nad tym bałaganem,
pomyśleć o nowej infrastrukturze – nie mówiąc
o aparaturze pojęciowej – i nadal szukać dowodów
na istnienie w najczystszej jego postaci, choć przecież
„Może być” i wzruszenie ramion ujmują rzeczony
stan od lat tak samo, a on jest jak jest, niezmiennie
wcielany w poćwiartowane emanacje miast,
iluminuje pobocza niczyim już „tak” i „nie”.