Obszerny, stustronicowy tom był pisany przez kilka lat. Część utworów została wydana już wcześniej (w książce poetyckiej Ciałość z 2004 roku), ale tu znalazły sobie naturalne miejsce po wkomponowaniu w cykl pięciu miłosnych poematów, zakończonych krótszą kodą – wierszem Kocie nieba. Już ich tytuły: Święte, Ko-Hana (Hanna to imię żony poety), Ciałość, Erodotyki, Panteistycznie tamtego lata wskazują na modlitewno-erotyczny charakter tej poezji. Brakoniecki wprowadza czytelnika w intymny świat uczuć odsłaniających różne oblicza miłości – a robi to jednocześnie uczciwie, mądrze i subtelnie.
Historię czterdziestu lat małżeństwa przywołuje poeta językiem pełnym inwencji (widocznej choćby w neologizmach nazywających totalny charakter ludzkiej miłości, jej zmysłowość i psychofizyczną jedność), zmetaforyzowanym, miejscami prawie mistycznym, lecz wystrzegającym się czułostkowości. Brakoniecki znajduje także wyraz dla bólu rozłąki, pasm cierpienia, pokładów lęku związanego z biedą czy niepewnością jutra. Wtedy do wierszy śmielej wkracza konkret, brutalny szczegół, bezwzględny sąd nad własną małością.
chcę cię kochać do śmierci
języka
W twoim boskim wnętrzu
gdzie sięgam spazmem
jest może nieznana mowa
nieodkryta religia
wizerunek raju gdzie pełnia
Nic nie mów
chcę cię kochać do życia
języka
tam gdzie ginie seks i sens
Nie wiem
gdzie kończy się życie
a zaczyna śmierć […]
Erodotyki są bezpruderyjne, ale nie obsceniczne, odważne nie ze względu na epatowanie intymnym szczegółem, lecz dzięki dotykaniu słowem tajemniczego aktu zlania się w jedno dwóch istnień, oddanych sobie na dobre i na złe, do końca. Otwartość Brakonieckiego jest radykalna. Autor tomu nie cofa się przed tym, co w polskiej poezji niesłychanie rzadkie – mocuje się w wierszach z decyzją o aborcji, którą podjął przed kilkudziesięciu laty. Tren do nienarodzonej córki (Ko-Hana,
mała uliczka śródmiejska życie zastępcze skłamane
prowadzę żonę milcząc wleczemy się po zabiegu
mokre uliczne brukowce a na nich skąpe odblaski z latarni
Nie patrzymy na siebie obce są nam nasze ciała może jeszcze kiedyś
wytryśnie z nas światło co przywróci nam ciebie może
Zasnąć zapomnieć jeśli nie umrzeć.
coraz bardziej przypomina
twarz matki
twarz babki
twarz zwierzęcą
twarz śmierci
twarz poza twarzą
moją rozpacz
że nie potrafię kochać
poza twarzą której nie obronię
przed śmiercią
Brakoniecki wpisuje się tu w szereg poetów i poetek elegijnych, którzy w starości żegnali swoich ukochanych lub w swoich utworach antycypowali ich utratę (myślę między innymi o Jarosławie Iwaszkiewiczu, Annie Kamieńskiej, Urszuli Kozioł, Andrzeju Mandalianie…).
zostaw mnie samą
pozwól żyć
pozwól umrzeć
Im jesteś gorszy dla mnie
tym lepsze wiersze piszesz
Adresatka i bohaterka Erodotyków jawi się raz jako złamana nieszczęściem kobieta, która przytłoczona lękiem o przyszłość zgodziła się na śmierć swojego nienarodzonego dziecka, raz jako pełna oddania matka dwóch synów, najczęściej – jako najważniejsza w życiu podmiotu Osoba, wcielenie żeńskiego pierwiastka świata, twórcza, potężna siła podtrzymująca jego siły witalne.
Dużo więcej tu jednak autoportretów warmińskiego poety, neurotyka, egoisty, lecz także namiętnego panteisty: otwartego na piękno, głodnego doznań, tęskniącego za rozkoszą i zachwytem, pięknem i cudem codziennej bliskości. To z jednej strony bohater bardzo żarliwy i wrażliwy, z drugiej – bezwzględnie wyczulony na fałsz i brzydotę. Ktoś, kto w miłości widzi i dar, i zadanie. Kto umie przyznać się do obrzydzenia starością skory pełnej „plamek zgrubień wulkanów czasu” (Ko-Hana,
Książka jest także portretem domu, który oboje stworzyli. Domu z książką, z ciszą, ze wspólnym (potem osobnym) łóżkiem, z chrapaniem, kłótniami i pocieszającym dotykiem. I z kotem, ogrzewającym ciało coraz bliższe śmierci, świadkiem orgazmów i płaczu, towarzyszem leniwych popołudni i kłótni przy kolacji. Pożegnalny wiersz tomu okazuje się czymś dużo więcej niż pochwałą zwierzęcej empatii:
nie toczy się kłębek czułości
nie wystają z nocy wąsy metamorfozy
nie znika z miski mleko obecności
wieczność czeka na koci skok
ale na próżno
Brakoniecki kontempluje w Erodotykach tajemnicę życia, które znajduje sobie coraz to nowe formy, wbrew zmianie i przemijaniu. Miejsce czarno-białej kotki zajmie kolejna, szarobura. Także miłość nie umiera. Jest jedna: „czy ta sama czy inna nikt nie wie / jaki i my sami ci sami lub zupełnie inni”.