Autor należącego do kanonu literatury amerykańskiej Ostatniego purytanina urodził się w 1863 roku w Madrycie. Regularnie, do wojny domowej, odwiedzał w lecie swoją hiszpańską rodzinę (ojca, a potem siostrę) w Avila, ale wykazywał niemal całkowity brak zainteresowania myślą i literaturą kraju, z którego pochodził. W Marginaliach niemal brak śladów lektur po hiszpańsku (choć zdarzają się marginalia w tym języku). Nic dziwnego, że Ortega i Santayana nigdy osobiście się nie spotkali. Santayana nie skorzystał z zaproszenia do wygłoszenia wykładu w Residencia de Estudiantes, gdzie Ortega pełnił rolę intelektualnego mentora. Ten brak zainteresowania dla myśli kraju pochodzenia może sprawiać wrażenie ostentacji.
W 1939 roku, mieszkając już od wielu lat w Rzymie, sięgnął po głośną książkę Ortegi La rebelion de las masas. Warto przypomnieć, że Santayana pozostał w Rzymie do końca życia w 1952 roku. Z charakterystyczną dla siebie zapobiegliwością o zapewnienie sobie komfortu i wygody, co uważał za cnotę niezbędną dla niezależności intelektualisty (tej zapobiegliwości nauczył uczniów), wraz z wybuchem
Na marginesie fragmentu Buntu mas, który można odczytywać jako obronę liberalnej demokracji, Santayana zanotował: „Liberalizm zakładałby czystą inteligencję, gdyby ograniczał się do zagwarantowania mniejszościom prawa do życia – zapewniając jednocześnie, że nie ogranicza się sposobu życia preferowanego przez większość: prawo do życia osobnego. Ale liberalizm jest destrukcyjny, zakładając prawo mniejszości do dekompozycji życia większości i uniemożliwiając jej normalny rozwój”. Bycie elitą bynajmniej nie zakłada narzucania masom jakiegokolwiek modelu emancypacji. Krytyka „człowieka masowego” jest uzurpacją, każdy ma prawo żyć po swojemu.
Elitaryzm Ortegi, który za Vilfredem Pareto przyjmował krążenie elit, budził jego zastrzeżenia, ponieważ elity u Ortegi miały pełnić rolę awangardy postępu, a idea stymulowania postępu była materialistycznemu naturalizmowi filozofii Santayany obca. Jak podziwiani przez niego starożytni materialiści Demokryt, a zwłaszcza Lukrecjusz, był optymistą. Uważał, że kosmos, a więc i ludzkość, ewoluuje ku jakiejś harmonii, której prześwitu doświadczamy w spotkaniu z pięknem. Przypisanie w tej kwestii sprawczości ludziom traktował jako nieporozumienie. Było to niebezpieczne dziedzictwo egotyzmu idealistycznej filozofii niemieckiej, której ulegał Ortega. Można powiedzieć, że Santayana był jednym z największych germanofobów wśród wielkich filozofów
Elitą dla niego byli ci, którzy potrafili sobie zapewnić warunki dla wolnej myśli, kontemplując piękno i dobro, a nie stymulując postęp. Elity Ortegi wyróżnia heroiczny aktywizm (stąd jego krytyka arystokracji, której Santayana nie podzielał), natomiast masy są bierne. Dla Santayany koncepcja hedonizmu mas była trywialnym uproszczeniem. Zarzucał Ortedze powtarzanie banałów. Zaskakujące, że Santayana odczytywał Bunt mas jako projekt emancypacji, którego elity są awangardą. Dla Santayany przynależność do elitarnej mniejszości zakładała tylko odpowiedzialność za samego siebie. Był w tej kwestii utopistą, uważał, że inteligencja pozwala zachować i zabezpieczyć autonomię i wrażliwość jednostkom wyjątkowym także w warunkach ustroju faszystowskiego (jako przykład wskazywał Benedetta Croce).
W odróżnieniu od Ortegi Santayana nigdy nie cieszył się w Polsce popularnością. Z Marginaliów wynika, że jeszcze przed
Wszystko to jest dosyć dziwne, ponieważ poezja jego ucznia Stevensa zawsze miała w Polsce wielbicieli, a jej aura jest bardzo bliska jego myśli. Z eseju Moreno wynika, że podobne były losy recepcji Santayany w Hiszpanii. On sam przeczytał uważnie książkę Ortegi, nie ma natomiast najmniejszego śladu zainteresowania myślą Santayany u autora Buntu mas. Do jego dzieł sięgnęli dopiero jego uczniowie José Gaos i María Zambrano, gdy znaleźli się, po wojnie domowej, na emigracji w Ameryce Łacińskiej. Tam Santayana był bardziej znany, przekłady jego tekstów, zapewne z rekomendacji Jorge Luisa Borgesa, były drukowane w miesięczniku
Kwestia wyboru, negocjacji czy konstruowania własnej tożsamości narodowej i kulturowej, która fascynuje w przypadku takich twórców, jak Joseph Conrad czy Santayana, jest dziś hiszpańską obsesją. Powodem są separatystyczne działania sporej części Katalończyków. O niczym innym się obecnie w Hiszpanii więcej nie pisze.
Grudniowa
Czy zwolennicy irredenty stanowią większość, jest sprawą sporną. Nie ulega natomiast wątpliwości, że większość Katalończyków (także spora grupa tych, którzy są za pozostaniem w ramach Hiszpanii) uważa, że rząd centralny nie ma prawa odmawiać Katalończykom prawa do decydowania, czy są za, czy też przeciw niepodległości. Większość uważa, że przetrzymywanie w więzieniu polityków, którzy organizowali nielegalne, z punktu widzenia konstytucji, referendum, jest nadużyciem władzy centralnej.
Sama sprawa nielegalności zeszłorocznego referendum jest niejasna. Konstytucja hiszpańska nie przewidziała możliwości takowego, ale nie ma tam stwierdzenia, że organizować go nie można. Sytuacja obecnie jest taka, że socjalistyczny rząd dąży do łagodzenia, natomiast spora grupa sędziów Trybunału Konstytucyjnego, wybranych jeszcze za centralistycznie nastawionych rządów centro‑prawicowej Partii Ludowej, podobnie jak jej politycy, prze do procesów. Kwestia katalońska uwikłana jest w strategie partyjne przed bliskimi wyborami parlamentarnymi i europejskimi. Partia Ludowa liczy na to, że okazując stanowczość w kwestii jedności Hiszpanii i domagając się ograniczenia autonomii regionów (fakt, że jest ona korupcjogenna), odzyska zaufanie wyborców.
W odróżnieniu od stosunku do Basków, których dążeń niepodległościowych nikt w Hiszpanii nie akceptował, stosunek do Katalończyków był bardziej zniuansowany. Baskowie: św. Ignacy de Loyola, Pio Baroja czy Miguel de Unamuno, to przecież emblematy cywilizacji hiszpańskiej. A wiersz tego ostatniego Kastylia („Ty mnie unosisz ziemio kastylijska / na swojej spracowanej dłoni…”) zna każde dziecko. Baskowie, na pewno najstarszy naród europejski, literaturę w swoim języku zaczęli tworzyć w początku
Zamieranie piśmiennictwa w języku katalońskim na przełomie
Skutkiem był rozwój produkcji na rynek krajowy, głównie tekstylnej. Już w początkach
Paradoksem jest, że w literaturze hiszpańskiej stereotyp Katalończyka to postać pyszałka obnoszącego się ze swoim rzekomym rozsądkiem, pracowitością i przedsiębiorczością. W ideologii katalonizmu splendor średniowiecza połączył się z mieszczańskimi cnotami. Zadziwiający sojusz prawicowych i lewicowych partii narodowych w Katalonii jest możliwy, ponieważ kataloński proletariat, podobnie jak mieszczaństwo, uznał się za awangardę postępu. Zdecydowana większość Katalończyków, piszących po katalońsku i hiszpańsku, bogatych i biednych, uważa, że od Hiszpanów nie mogą się niczego nauczyć. Najlepiej radzą sobie sami, jak w średniowieczu. Wtedy, jak pisze angielski historyk J.H. Elliott w swoim klasycznym dziele Imperial Spain: „Sukces Katalonii był cudem. Między końcem
Fernandez Torres być może nie myli się, uważając kataloński nacjonalizm za utopię. Ale myli się, uważając, że w naszym globalizującym się świecie na utopie nie ma już miejsca. Myli się, twierdząc, że nacjonalizm kataloński jest sprzeciwem wobec dziejowej nieuchronności globalizacji. Jest odwrotnie, najbardziej radykalni katalońscy separatyści są przekonani, tak samo jak on, że globalizacja jest nieuchronna, tylko że to oni są do niej bardziej przygotowani. Uzyskawszy suwerenność, poradzą sobie lepiej aniżeli Hiszpanie. Argumentem zasadniczym jest splendor ich historii w średniowieczu. Historycy francuscy (Ferdynand Braudel, Pierre Vilar) czy angielscy (Elliott) zawsze pamiętali o tym bardziej niż zapatrzeni w rolę Kastylii jako hegemona dziejów Półwyspu Iberyjskiego dziejopisowie hiszpańscy.
Parafrazując Santayanę, można by powiedzieć: „Pamięć o historii budzi pokusę jej ponownego przeżywania”. Być może Fryderyk Nietzsche miał trochę racji, przestrzegając w Niewczesnych rozważaniach przed ugrzęźnięciem w historii.