Ale sytuacja! Boga mieli za wariata. I to własna rodzina. Chcieli Jezusa złapać i zamknąć. Unieszkodliwić. Uważali, że ich kompromituje. Nauczał zbyt oryginalnie. To było, ich zdaniem, szalone. Mądrzejszy od faryzeuszy? Nieobliczalny. Nie wiadomo, co za chwilę zrobi? Trzeba zapobiec, powstrzymać, to ich obowiązek. Motłoch go słucha. Otaczają uczniowie. Próbowano więc wywołać go z tłumu.
Krewni chcieli przeszkodzić Jezusowi w jego misji. To jest wyraźnie napisane. Zamierzali go ubezwłasnowolnić. Złapać. Zamknąć. Pilnować. Byli zbulwersowani tym, co mówił. Opowiadał, że przyszedł z Nieba. Uważali, że to jego mitomania, a nawet choroba psychiczna.
Coś osobliwego? Oryginalnego? Nie tylko w Boga. Jeszcze w jego przeciwnika. A można inaczej? Chrystus mówił, że istnieje diabeł. Czyżby część chrześcijan kwestionowała jego prawdomówność? Podejrzewała, że żartował w tej istotnej sprawie?
I co z tego, że Lechoń wiedział? Presja demonów okazała się zbyt silna. Uległ jej. Wyskoczył z drapacza chmur.
Co myślała Maria? Stała wśród krewnych. Nie jest napisane, że zmusili ją, aby z nimi przyszła. Wyruszyli z misją uspokojenia „szalejącego” Jezusa. Czy też była zaniepokojona? Mogła być. Zawsze skromna, a jej syn krytykował kapłanów. Pamiętała anioła, bo takich spotkań się nie zapomina. Powiadomił ją, że urodzi kogoś wybitnego. Nie powiedział, że Boga, ale że będą Go nazywać Synem Najwyższego. Podobno każdy, kto słucha Boga, jest jego synem. Czytam w Biblii, w Psalmie 89, o królu Dawidzie: „Znalazłem Dawida, sługę mego […] On wzywać mnie będzie: Tyś Ojcem moim…”.
Maria cierpiała. Część ludzi była bardzo oburzona, szemrali i pewnie ubolewali nad jej sytuacją, że ma syna – pyszałka, który coś sobie na swój temat ubzdurał. Krewni chcieli dla Jezusa dobrze. Uratować go przed samym sobą. No i przed faryzeuszami, bo jak długo będą znosić to, co mówi? Trzeba zaingerować i zabrać go w odosobnienie. Nie jest napisane, że Maria prosiła ich, aby odstąpili od tego zamiaru. Być może niewiele miała do powiedzenia, jak to kobiety wtedy, ale miło byłoby w Biblii przeczytać, że protestowała przeciwko akcji krewnych, jednak takiej adnotacji nie ma. Prawdopodobnie nikt z rodziny go nie wspierał. Można to wywnioskować na podstawie stwierdzenia Jezusa, które jest też osobistą skargą, utrwaloną przez ewangelistę Marka (6, 4): „Nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie swojej i pośród krewnych swoich, i w domu swoim”.
A dlaczego nie został pierwszym?
Opowiadam Toli, że perypatetycy to filozofowie, którzy wymieniali poglądy podczas spacerów po ogrodzie ateńskim. Przewodził im Arystoteles. My chyba jesteśmy perypatetyczkami. Dyskutujemy, łażąc po parku. Oni uważali, że chodzenie poprawia jakość i wydajność procesów myślowych. Pewnie tak jest, ale należy do tego dodać ambitne lektury. Interesuje mnie faraon Echnaton. 1370 lat p.n.e. faraon głosił wiarę w jednego Boga.
Skąd wiedział?
Filon z Aleksandrii twierdził, że świat materialny jest jedynie odzwierciedleniem wyższego, transcendentnego świata.
Anaksymander, Heraklit i Empedokles przypuszczali, że świat opiera się na konflikcie pomiędzy siłami miłości i nienawiści.
Skąd takie przeczucia? Jeśli chrześcijaństwo jest prawdą, trafne.
[…]
[dalszy ciąg można przeczytać w numerze]