Schodzimy taka kolej rzeczy
Tym razem do podziemia najgłębszego
Gdzie nie ma partii politycznych
Ani żadnych nagród literackich
Obracają się w popiół
Najczulsze wspomnienia
Więdną laurowe zagajniki
Porosną nas mchy paprocie i grzyby
Na karku oddech lodowy
Następnego pokolenia
Żyliśmy niechlujnie
Między drobną wódką i koreczkiem z jajka
Mając nadzieję że się wywiniemy śmierci
Że kapelan zdąży przed diabłem
Schodzimy do podziemia
Indywidualnie jak popadnie
O laskach o kulach na wózkach
Zataczając się na cudzych pogrzebach
Patrzymy czujnie na siebie:
Czy go zżera rak czy tylko skleroza
A tu monitor milczy kroplówka odłączona
Tego nekrologu nikt sam nie zobaczy