Pisząc o istocie i sednie poezji, Karasek w rzeczy samej pisze o sobie jako poecie i o swojej poezji, wszak każdy poeta to inny świat poetycki. Przestrzega przed tym, aby tego, co pisze i jak pisze, nie traktować w kategoriach szaleństwa, co nad wyraz często mylimy z natchnieniem. Podpowiada nam, że słowa jego poezji to „szalone słowa przy zimnym rozumie”, a także namawia następców, uczniów i epigonów: „mówić trzeba prosto a myśleć wysoko”; nie ukrywa też, że jednym z poetów, jacy mieli na niego ogromny wpływ (nazwiska później!), był ten, co to „trzymał się trzeźwo rzeczy”. Z jednej zatem strony poezja to „splot przyczyn i skutków”, natomiast z drugiej „bezprzyczynowa przyczyna”.
Nie ma w tym zaskoczenia, że definiując poezję i w ogóle, i w szczególe – ów autor posługuje się antynomią, paradoksem, ale bardziej sofizmatem niż paralogizmem i sylogizmem, podpowiadając nam, że prawda poezji zasadza się w sposób organiczny na sprzecznościach. Najlepszym tego dowodem pojawiający się wielokrotnie w tekście Barona Romero zaimek przymiotnikowy „jakiś”. Nadużywając go, poeta – z premedytacją lub bezwiednie – daje nam do zrozumienia, że nie wie wszystkiego, że wie i nie wie, że wiedząc wszystko, poniekąd wie tyle, co nic. „Wiesz wszystko a jak gdyby nic. / Wiesz Nic” – mówi do czytelnika, ale przecież także do samego siebie i sobie jako poecie właśnie – komuś, kto nie tylko teoretyzuje, ale również praktykuje – dodaje odwagi:
Poeta przyznaje poezji (notabene synonimu liryka unika jak ognia!) absolutną podmiotowość i totalną autonomię. Mówi: „poezja to kraj”, co więcej: „poezja jest niepodległym krajem”, ale także: „Poezja nie należy do literatury, / to jakiś inny język, który spina światy”, wreszcie: „To coś ponad”, poza tym; wiersz zaś – jako wyraz i kwintesencja poezji – owszem „jest wierny sobie”, ale też „jest pułapką”, jest bowiem zarówno „wyrazem wiary”, „zbliża nas do absolutu”, jak i „wrogiem myśli”; co przecież też do końca prawdą nie jest, skoro w poezji chodzi nomen omen o „prawdę świata”, czymkolwiek ta prawda się okaże. Podmiot poematu nie kryje twórczego radykalizmu, programowej bezkompromisowości powziętej jak najbardziej z
To, co w większym lub mniejszym przybliżeniu określamy mianem „wszystko”, a także – jak chce poeta: „Wszystko”, a nawet „WSZYSTKO” – w gruncie rzeczy wydaje się nie do wyobrażenia, stąd dwuznaczne przekonanie: „Fragmentaryczność jest zasadą współczesnego poematu / i próbą całości”. Jedno wyklucza drugie i jednocześnie nie wyklucza, ale pozostaje gorzka świadomość wypowiedziana na ostatniej stronie poematu: im bliżej jesteśmy celu, tym bardziej się oddalamy: „Ubywa z nas światła, i ubywa w ciemność”, koniec końców: „po tym wszystkim nic / w gruncie rzeczy nie wiemy”.
Ale i sprawa przyszłości nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Przyszłość jest i jej jednocześnie nie ma, nie wiadomo, jaka będzie, wiadomo jednak, że będzie, w najgorszym razie będzie to przyszłość bez przyszłości. Zastanawiając się w tekście Ktoś pisze list do Nikogo nad wierszem in statu nascendi, nad aktem poetyckim hic et nunc, podmiot Karaska zadaje jeszcze jedno retoryczne pytanie: „Czy wiersz, który powstaje, należy do przyszłości, / czy wciąż tkwi w przeszłości?”; odpowiedź znajdziemy kilka stron dalej w Więźbie domowej: „Życie przyszłością jest moją przeszłością”. Nie inaczej w Baronie Romero: „przeszłość i przyszłość jednoczą się w czasie”.
Nie raz i nie dwa poeta stawia sprawę na ostrzu noża. W wierszu Ceremonie pogrzebowe nie kryje, że to, co pisze, to: „Wiersz na skraju katastrofy. / Wiersz na skraju przepaści”, natomiast w Baronie Romero niemal to samo, ale bezosobowo: „Wszystko co powiedziano / i nie powiedziano o poezji będzie tańcem na linie / nad brzegiem przepaści”. Znamienne też, że w otwierającym zbiór Przyszedł człowiek żeby chłostać morze wierszu bez tytułu pisał o ranie, „która jest poetą”, i że „śpiew o niej jest wyznaczaniem granic / poezji”, a w Człowieku energetycznym przypominał: „Trauma to znaczy po grecku rana”, a na dodatek w Baronie Romero wyznaje, że poezji „potrzeba oddechu”, bo „trzeba dać pooddychać innym”. Nie sposób nie skojarzyć tych konstatacji z Tadeuszem Różewiczem, autorem zbioru Opowiadanie traumatyczne oraz wierszy Liryki lozańskie (w tomie Twarz trzecia), Zdjęcie ciężaru (w zbiorze Zielona róża), gdzie dobre pół wieku temu zostało zapisane: „poezja / jak otwarta rana / ostatnie krwi płynienie” oraz „zapominają / że poezja współczesna / to walka o oddech”. Karasek jest blisko jak nigdy autora Nic w płaszczu Prospera oraz zawsze fragment także wtedy, gdy pisze o fragmentaryczności poznawania i opisywania, o płynnej, chociaż fundamentalnej różnicy między nic a Nic. A mimo tego nazwisko Różewicza w tekście poematu nie pojawia się ani razu, chociaż pojawiają się tam kolejno: Chlebnikow, Goethe, Hölderlin, Benn, Stevens, Novalis, Baudelaire, Brecht, Michaux, Rimbaud, Verlaine, Mallarmé, Apollinaire, Blake, a ponadto poeci polscy – myślę nawet, że uprawnione wydaje się określenie ich mianem mistrzów Krzysztofa Karaska –Julian Przyboś, Adam Ważyk, Zbigniew Bieńkowski oraz Zbigniew Herbert. Tak czy siak, ślad Różewicza to istotny ślad w późnej twórczości autora Wiedzy radosnej (przypomnę, że w zamieszczonym w tym tomie Liście do Paula Cézanne’a w dość oczywisty sposób nawiązywał do Powstania nowego poematu z Twarzy trzeciej), ale dlaczego ów ślad tak konsekwentnie zaciera, Bóg jeden raczy wiedzieć.
Skoro coś – będące siłą sprawczą poezji w ogóle i wiersza w szczególe – równocześnie jest i nie jest, to racja jest po stronie autora przestrzegającego w ostatnim wersie miniatury Do czytelnika − co znamienne − zamykającej, a nie otwierającej książkę Baron Romero: „Łączy nas wspólny język, który dzieli”. Dzięki językowi stanowimy wspólnotę, ale też dzięki językowi różnimy się między sobą, każdy z nas dzięki językowi jest inny, czyli jest sobą – wobec innych i pomimo innych. Dlatego też nie dowiemy się, co ma wspólnego z poematem tytułowy baron Romero, nie pojawiający się zresztą w poemacie ani razu, wiemy tylko, ale to skądinąd, że pochodzi z regionu Kastylia-La Mancha, podobnie jak bohater słynnej powieści Miguela de Cervantesa.
Jak się wcześniej rzekło: Krzysztof Karasek posługując się konsekwentnie antynomią wiedzy i niewiedzy, a co za tym idzie pewności i niepewności – pozostającymi ze sobą, gdyby posłużyć się tytułem jego zbioru z roku 1997, w „świętym związku” − pamięta jednak o potrzebie równowagi; wyznaje wszak niemal w połowie poematu:
Zachowując idealny balans, czyli równowagę między tym, co się mówi, a tym, jak się mówi, autor setnika wierszy Przyszedł człowiek żeby chłostać morze i poematu Baron Romero opowiada się po stronie zarówno poezji, jak i życia. Dzięki temu żyje − dlatego pisze, pisze − dlatego żyje.