Małgosi Mierczak z Salzburga
Co roku, latem, gdy kwitną mieczyki3 i turystyka, gdy nad dachami Karpacza latają święte krowy (boże krówki), a przyjezdni modlą się o bóstwo solarne, tj. Słońce, któremu Aztekowie składali w ofierze blade twarze, do miasta zlatują anioły o anielskich głosach. M.in. z Tallina przylatuje Masza Kondratiewa z synem Markiem, z Moskwy Ałła Markova i Lucija Italiańskaja, z Sycylii Polina Di Grande, z Salzburga dr Małgorzata Mierczak z Mozarteum, reżyserka.
Równolegle z Moskwy przyjeżdżają Vova Vorobyev, Constantin Odegov i Oleg Aleksandrov, wnuk twórcy Chóru Aleksandrowa, a z Wrocławia Andrzej Szubzda – drugi reżyser.
Dziewczyny po deus, deus, kosmateus4 olśniewają jak Marylin Monroe w hicie „Kobiety kochają brylanty, mężczyźni brylantynę”. Śpiewają dla ludzi w Kowarach, gdzie takie bezrobocie, że można zarobić tylko w dziób5, a także w Bukowcu, w Filharmonii Jeleniogórskiej, w Göerlitz i sobie a muzeum w Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna”. Zawsze przy pełnej widowni, bo za bilety nie trzeba płacić słonej ceny6. To nie syreni śpiew (wycie), nikt nie wyje gam7 jak syrena strażacka „Do-re-mi-zy!8”, nie gra do kotleta ani do placków po węgiersku, nawet gdy lubi Hungary9 i Madzie (śliwki węgierki). Sprzęt nagłaśniający to nie śmichy hi-fi. To muzyka poważna, a nie jakieś variétés10 o podwalinach11 Kupidyna12 czy hejnał poznańskich koziołków (z koziej dupy trąba), więc występy kończą zawsze owacje na stojąco13 jak festiwal teatrów ulicznych w Jeleniej Górze. Podoba się La Donna è Mobile14 z Rigoletta, arie z Cyrulika sewilskiego15, Batmana (bardziej znanego jako Zemsta nietoperza) i z misterium scenicznego Parsifal Wagnera ze słynnym: „Graalu, czy ci nie żal?”. Podoba się Marsz kapitański w tonacji majorowej i Marsz weselny16 z Lohengrina, rozpoczynający miesiąc miodowy – okres, po którym pszczółka miodzio zamienia się w osę, a ślubny kobierzec wędruje na trzepak. Każdemu się podoba. I tym z żyłką do śpiewania przy goleniu, zacięciem do oper mydlanych, i tym, co mają drewniane ucho jak Stradivari – lutnik z Cremony, i nie była im dana edukacja muzyczna17. A wieczorami ten teatr18 muzyczny zjeżdża do Karpacza. Do tonącej w bzach19 willi „Tamino”, która swą nazwę wzięła od bohatera Czarodziejskiego fletu Mozarta. Tu grono śpiewaczek (kobiety i śpiew) zamienia się w winogrono śpiewaczek (kobiety, wino i śpiew) i koncertuje do późna w nocy. Każda diwa w „Tamino” to kobieta i śpiew: Lala, Mimi, Sisi. Nie tylko świetna laska, ale nawet Laska La vide (idę i patrzę) Małgosia Mierczak, która śpiewała w mediolańskim Teatro alla Scala.
Małgosia gra na fortepianie. Pięknie, nie jak chopinda20, która przeciąga strunę i przez którą Chopin jest wkurzony. W dużym pokoju, gdzie stoi fortepian i gdzie dziewczyny śpiewają, śpi pani Irena – mama Małgosi. Pani Irena chodzi spać z kurami, wstaje z kogutem na głowie. Śpi głębokim snem. Takim, że nie zbudziłyby jej nawet Trąby Jerychońskie21.
W Internecie jest wiele koncertów André Rieu. Jest nagranie z Mirusią Louwerse, która śpiewa Ave Maria22. To nie kazanie (śpiew a kapelan), ale pieśń Schuberta, tak cudna, że ludzie płaczą jak wierzby i łozy23. Jest też nagranie Ballady dla Adeliny z koncertu w Wiedniu. Moje wnuczęta bardzo lubią ten utwór. To króciutka, delikatna ballada fortepianowa. Paul de Senneville skomponował ją dla swojej nowo narodzonej córki imieniem Adelina. Jako tata refren skomponował tak:
Ta, ta. Ta, ta, ta, ta. Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta. Ta, ta, ta.
Ta, ta. Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta. Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta. Ta, ta, ta.
Poprosiłem dziewczyny, by zagrały tę balladę. Dla moich wnuków. Najpierw zagrała Aliona, potem Heike i Jekatierina. Po tym minikoncercie spytałem maluchy, które wykonanie najbardziej im się podobało. Cała czwórka orzekła jednogłośnie, że najpiękniej zagrała Katia; tak delikatnie, jakby nie dotykała klawiatury, a jedynie ją muskała. Katiusza przyjęła zwycięstwo z uśmiechem i oznajmiła, że wygrała, bo jest w ciąży.
Żaden komputer24 na świecie nie wygeneruje takiej muzyki. Z taką czułością, z taką bezbrzeżną miłością może zagrać tylko mama dla swojego dziecka. Katia grała „Ta, ta. Ta, ta, ta…”, ale jako mama, bo w cyrylicy „tata” (тата) czyta się „mama”.