02/2019

Janusz Drzewucki

Nic, nicość i wistość

1. Wedle powszechnego przekonania panującego wśród miłośników i znawców poezji, nie jest dobrze, gdy poeta komentuje, a nie daj Bóg analizuje i interpretuje swoje wiersze. To jeden z niewielu przypadków, kiedy amatorzy i zawodowcy zgadzają się ze sobą. Gdy poeta na spotkaniu autorskim zbyt szczegółowo opowiada o przeczytanym przed chwilą wierszu, mamy przeczucie i poczucie, że, widać, to nie jest zbyt dobrze napisany wiersz, skoro poeta musi go wzmocnić jeszcze w języku odautorskiego dyskursu. Cóż, Leszek Szaruga nie dość, że komentuje swoje wiersze, to w dodatku robi to na piśmie, o czym można się przekonać, biorąc do ręki jego tom poetycki W tym samym czasie.

Określeń tom poetycki i zbiór wierszy używamy najczęściej wymiennie. A jednak w przypadku książki W tym samym czasie tylko określenie tom poetycki wydaje się stosowne. To nie jest zbiór wierszy, jakie poeta napisał w ostatnich latach i jakie ułożył w logiczną całość, co zazwyczaj poeci robią, lecz tom koncepcyjny. Na stronach parzystych zamieszczono ponumerowane liczbami arabskimi wiersze, a na stronach nieparzystych komentarze do tych wierszy. W tym szaleństwie jest metoda, o czym najdobitniej świadczą wyjątki, a więc z jednej strony wiersze będące przykładem poezji konkretnej, z drugiej zaś brak komentarza do tego czy tamtego wiersza, chyba że za komentarz uznać zamieszczoną na stronie nieparzystej grafikę. W tym miejscu trzeba dodać, że autorką okładki oraz ilustracji do książki jest Zofia Siwy, utalentowana studentka Akademii Sztuk Pięknych w Szczecinie, i jej należą się osobne słowa uznania.

Pisząc o takich poetach, jak Stanisław Barańczak, Krzysztof Karasek, Julian Kornhauser, Jerzy Kronhold czy Adam Zagajewski, wspominam – bo nie da się nie wspomnieć – że w młodości współtworzyli generacyjny nurt zwany Nową Falą. Oczywiście, Nowa Fala jako taka przeszła już do historii literatury, tymczasem jej współtwórcy tworzą nadal, z tym że nie jako członkowie pokoleniowej wspólnoty, lecz we własnym, indywidualnym i autonomicznym imieniu. A jednak nie mogę oprzeć się pokusie wypowiedzenia takiej oto hipotezy: Leszek Szaruga na swój sposób ciągle jest poetą nowofalowym; jest wierny temu, co pisał czterdzieści, a nawet pięćdziesiąt lat wstecz. To, co go niepokoiło i fascynowało wtedy, niepokoi go i fascynuje także teraz. Fascynuje go język, którym się posługuje, w którym pisze wiersze, niepokoi zaś to, co z tym językiem w sferze publicznej nieustannie się dzieje. Ten sam język jest językiem poezji, ale także językiem polityki, dziennikarstwa, propagandy, reklamy, a na dodatek także językiem naszych prywatnych rozmów i intymnych wyznań. To jednocześnie ten sam i nie ten sam język polski. Zmienia się już w chwili, gdy jeden i ten sam poeta wypowiada się raz w liczbie pojedynczej, raz w liczbie mnogiej, albo gdy zamiast mówić w pierwszej osobie, wypowiada się w osobie drugiej lub trzeciej, do czego zresztą ma pełne prawo.

2. Zastanawiając się nad naturą języka, w którym się codziennie wypowiada – już to jako poeta, a zatem ktoś wyjątkowy, już to jako jeden z wielu jego użytkowników, a zatem ktoś typowy – Leszek Szaruga zwraca się ku innym poetom; kieruje zatem myśli (i słowa) do Horacego i Owidiusza, do Szekspira, Miltona i Hölderlina, ponadto do Kawafisa, Brechta, Celana i Chlebnikowa, ale także do Kochanowskiego, Słowackiego, Fredry, Kasprowicza, Miłosza, Białoszewskiego i Różewicza. Do tego ostatniego Szaruga nawiązuje – zarówno w wierszach, jak i w komentarzach do wierszy – wielokrotnie, co jest o tyle znamienne, że poeci Nowej Fali wpatrzeni byli i chyba do dzisiaj są wpatrzeni, a nawet zapatrzeni w postać Zbigniewa Herberta i przesłanie jego twórczości. Swój dialog z autorem Niepokoju autor Klucza do przepaści prowadzi od lat, a jego kulminacją był wydany w roku 2001 zbiór pod przewrotnym tytułem Panu Tadeuszowi.

W tomie W tym samym czasie Różewicz pojawia się wtedy, gdy Szaruga mówi o związkach słowa z milczeniem, gdy oddziela Nic od nic, a nawet od Nic, gdy „językowi Muz” Leopolda Staffa przeciwstawia „język ludzki” Różewicza, w którym − koniec końców − Staff w zbiorach Wiklina oraz Dziewięć muz zdążył przed śmiercią się wyrazić. Echo Różewicza słychać również wówczas, gdy Szaruga prorokuje: „czeka nas śmierć na śmietniku” (8), gdy patrząc na słynny obraz Edwarda Muncha, stawia znak równości między „Milczącym krzykiem” a „Krzykiem milczenia” (21), ale i w takich oto linijkach:

poetki i poeci krety wyobraźni
szukają pod powierzchnią
słowa co zabliźni
rany naszego świata

(6)


wiersz wie
że poezja
sama się
unicestwia

(11)


Szarugę interesuje w tym koncepcyjnym tomie – podobnie jak koncepcyjne wydają się, a nawet okazują poprzednie tomy tego autora: Fluktuacja kwantowa (2015) i Logo Reya (2015) oraz Zaczyna się (2017/2018) – płynna granica pomiędzy wierszem a poezją; na przykład wtedy, gdy wyznaje: „Wiem, że To Słowo jest w poezji, ale nie potrafię powiedzieć czym jest sama poezja” (5) lub zastanawia się nad niemal bliźniaczymi konstatacjami „z natury rzeczy” i „w tym rzecz” (19), „rzeczy‑wistość” i „oczy‑wistość” (26), nad „nicością” a – gwoli ścisłości, zapożyczoną od Witkacego – „wistością” (33) czy wreszcie między brzemiennym w skutki przeistoczeniem „Się to Nikt” w „Się to Obcy” (27).

Nie bez przyczyny tematem jednego z utworów jest opozycja: „tylko literatura” i „samo życie” (13). Poeta nie kryje wiary w literaturę, wręcz przeciwnie: obnosi się – chociaż dla niepoznaki w liczbie mnogiej – z wiarą, że oto „literatura stanowi dla życia i naszych zachowań jeden z nieredukowalnych punktów odniesienia”, w efekcie czego literatura, chociaż chyba jednak nade wszystko poezja, to „coś więcej” niż „tylko literatura”, ale i „tylko życie”. I dzięki temu właśnie poeta jest w stanie określić to, „co dotąd nienazwane, co pozostaje poza mową niepochwytne” (3).

3. Sytuacja poety, którym jest dzisiaj Leszek Szaruga, okazuje się tak samo opresyjna, jak wczoraj i przedwczoraj, jak w czasach jego młodości, co zresztą dobitnie opisał w wierszu numer 32, zaczynającym się słowami „pięćdziesiąt lat później”. Wspominając aresztowanie po manifestacjach studenckich w marcu 1968 roku i celę więzienia na Mokotowie, stwierdza nie bez zdziwienia, że po pół wieku zajmuje się dalej tym samym. Zwłaszcza że i dzisiaj ktoś chce mu odebrać wolność. Kto? Oni! I na dodatek:


to się dzieje naprawdę
wyganiają poetów
mają swoich filozofów
budują nowe państwo

(10)


Poeta zatem pisze o odwiecznym lęku przed nowym wspaniałych światem, gdzie „wielkie My / pożera człowieka” (29), ograniczając, czyli w efekcie odbierając mu elementarne poczucie wolności; czego znów efektem jest brak równowagi, jak bowiem czytamy w wygłosie tego samego wiersza:

jedni mówią wolność
to Polska inni mówią Polska
to wolność i te równania
nie są z sobą
tożsame


Szaruga próbuje różnych sposobów zapisu wiersza: już to do lewego, już to do prawego marginesu; a nawet składa wiersz na osi – w poszukiwaniu równowagi i symetrii. Bywa, że pisze do rymu, gdy tylko dusza zapragnie. Rozbija słowa na sylaby, z których każda coś znaczy, no, chyba że nic nie znaczy (np. wiersze 17 i 21); wersy oddziela podwójną interlinią (7) i każdemu daje wybrzmieć w dwójnasób. Zastanawia się, czy zero równa się nieskończoności czy też nieskończoność równa się zeru (np. 25 i 32). Kieruje się nieodmiennie przekonaniem: „Kosmos jest zamknięty w słowie. W każdym słowie jest kosmos” (6). A przy tym interesuje go filozofia, informatyka, ekologia i rzecz jasna – jak na nowofalowego poetę przystało – polityka, w tym także polityka historyczna, chociaż nie budzi ona jego zaufania; poza tym – rewolucja i ewolucja. Ale także cztery przekłady tego samego Psalmu Paula Celana: pióra Feliksa Przybylaka, Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krynickiego i Jakuba Ekiera. Nie ma i w tym przypadku, że wiersz autora Przez zaciśnięte zęby przyjmuje styl naukowego wywodu, jak ten kończący się konkluzją: „nie widzę tego / co widzę” (15).

Zwracając się raz po raz w stronę klasyków, Szaruga korzysta chętnie z takich określeń, jak „hamletyzować” i „donkiszoteria”, jakby chciał nam zasugerować, że każdy poeta ma w sobie coś i z Hamleta, i z Don Kichota; żyjąc tu i teraz, żyje oderwany od rzeczywistości i od współczesności, a jego uwagę bardziej niż teraźniejszość zajmują przeszłość i przyszłość. A przecież widzi, co widzi: „głód wojna / tornado lawina / błotna tsunami wszystko” (30). Zwracając się w stronę klasyków, zastanawia się, czy język, w którym tworzyli Horacy i Owidiusz, to na pewno język martwy. Bo przecież czytamy ich najczęściej nie w oryginale, lecz w przekładach na jak najbardziej żywe języki i w rzeczy samej ów rzekomo martwy język:

żyje w innych
językach trwa
gotowy
do zmartwychwstania

(3)


Idąc tym tropem, zastanawia się nad tym, jak mogłyby zabrzmieć wiersze Jana Kochanowskiego czy Mirona Białoszewskiego w przekładzie na języki mlaskowe, należące do pierwszych używanych przez człowieka, a których w Afryce jest około stu. Czy da się je wypowiedzieć w języku z rodziny khoisan? Albo jeszcze inaczej: czy da się je zapisać w używanym przez Inków piśmie kipu? To są pytania, na jakie może się zdobyć chyba tylko poeta; aby postawić takie pytanie, trzeba mieć wyobraźnię nie z tej ziemi, trzeba umieć zdobyć się na to, co niewykonalne, bo jak czytamy w wierszu nr 24: „muszę wyjść z siebie”.

4. Tematem sylwicznego cyklu – gdyby posłużyć się terminem podpowiedzianym przez samego autora w tomie poezji wybranych z roku 2016, a zatytułowanym Wybór z KsięgiW tym samym czasie nade wszystko jest, jak się wcześniej rzekło, język: sam w sobie, w ogóle i w szczególe, używany w mowie i w piśmie. Korzystając z nadanych sobie samemu przywilejów, poeta próbuje wielokrotnie wyrazić to, co właśnie niepochwytne (a co dobitnie zostało stwierdzone w wierszach o numerach 1, 3, 20, 26). Ale czy to w ogóle możliwe, skoro funkcjonujemy między wiedzą a niewiedzą, skoro „wiem i nie wiem co piszę” (5), skoro poezją, ściślej zaś „czystą poezją” okazuje się nie wiersz, jaki poeta pisze w tej chwili, ale świat, jaki w tej i w każdej następnej chwili „się zmienia / codziennie inaczej” i mimo tego, a może dzięki temu „zaskakuje nas / wszystkich swą / trwałością” (13)? Pytanie bez odpowiedzi. Pozostaje nadzieja, że z każdym następnym wierszem, poeta „wwiersza się w poezję” (18), a zatem – pamiętając, że poezja, jakiej się służy, „jest przestrzenią prawdy” (6) – zbliża się do prawdy, cokolwiek to znaczy.
Leszek Szaruga: W tym samym czasie.
Zaułek Wydawniczy Pomyłka,
Szczecin 2018, s. 74.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.