ktoś musi po zmarszczoną szyję zakopać tę część miasta
która już nie odrośnie jak ząb na przedramieniu
zostanie ślad na którym nikt nie nakreśli nowego
wytrzęsą nas w łyżce wody wyrzucą ze szklanki
narysują na dłoniach sine litery krzywe drzewa się
od nas w końcu odwrócą jak stare odbiorniki radiowe
w stołówkach od jedzenia które nie trzyma się talerza
z grymasem niezadowolenia portier wskaże drogę
na północ gdzie częstochowska drukarnia Słowo
którą reprezentował mój dziadek kiedy przyjmował
na audiencjach Tadeusza Różewicza w czapce niewidce
a może pilotce? na głowie