Wyobraź sobie śmierć (choć lepiej sobie tego nie wyobrażaj),
ale ta myśl wraca, gdy widzisz starość na ulicy i unosi się za nią
zapach barszczu, gdy skóra jak zmięty pergamin wygląda jakby
nic nie czuła. A przecież wiesz, że czuje, jeszcze więcej pamięta.
Nieistotne, że bardziej to, co było kiedyś, a zapomina to, co było
przed chwilą. Przypominasz sobie czas, gdy odszedł ktoś z twoich
bliskich. I to ambiwalentne uczucie w sercu popychające, aby dotknąć
woskowej jaźni, pożegnać się ostatni raz. Gdy trumny są otwarte –
zostają w tobie umarli wraz z czuciem kontaktu skóry, która nagle
staje się gładsza, przyjaźnie chłodna – i nie jest ważna myśl
o skorupie, w której nikt już nie mieszka. Tylko śpi do rana.